Kiedy oczy zamykam, W sercu wielka panika I za gardło tarmosi mnie strach! Reflektorów strumienie A ja stoję na scenie I języka znów w gębie mi brak!...
Sala gwiżdże i tupie A ja stoję jak głupiec, Tylko sufler powtarza mój tekst: Słyszę: " Być albo nie być!..." I mnie korci aż, żeby Krzyknąć: "Panie! A dalej jak jest!!!"
I zakląłem pod nosem, Lecz zacząłem półgłosem Ten monolog tak stary jak świat. Z przekonaniem mówiłem, Bo gdy mówić skończyłem, Cała sala się trzęsła od braw!
Tylko sufler z daleka Dziwnie wciąż się uśmiechał Aż w antrakcie powiedział mi to: "Jestem ciekaw, czy kiedy Przyjdzie na mnie czas biedy, Jakąś kwestie podrzuci mi ktoś?"
Dawno nie gram Hamleta, Dziś suflera mam etat I tę zmianę wychwalam co dnia, Bo Hamletów zmieniają, Lecz suflerzy zostają I o jutro nie muszę się bać!!!
|