Był blady jak niebo - bez cienia uśmiechu, Jak wicher do lotu się rwał. Zapragnął spróbować, sam sobie na przekór, Więc stanął na szczycie wśród skał.
Szum morza złowieszczy dobiegał z oddali, Jak gdyby miał skończyć się świat, On jednak nie widział ni burzy ni fali, Gdy skrzydła rozwijał na wiatr.
Szalony Ikar - - Uwierzył w siłę swoich rąk! Szalony Ikar - - Przekroczyć chciał zaklęty krąg - - Szalony Ikar...
Na oścież ramiona otworzył do lotu, Choć serce wypełniał mu strach, Lecz wiedział, że musi, że wreszcie jest gotów, Że wolność ryzyka ma smak.
Wciąż wyżej i wyżej do słońca szybował, Aż zniknął i spłonął jak ćma... (... Tak wielu Ikarów się rodzi od nowa, A lot ich szaleńczy wciąż trwa...)
Szalony Ikar... etc.
|