Top » Katalog » Bajki » polskie »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
  kolorowanki (9)
  polskie (4)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
Inne (3)



Wykonawcy
OPOWIEŚĆ O KRÓLU RYB
 

Już powoli dzień się kończy,
Słońce kładzie się do snu
I w czerwonej chmur opończy
Złota kula płynie w dół.

Nad jeziorem coraz ciszej,
Ptaki kryją się wśród drzew,
Zamknij oczy by usłyszeć
Fal jeziora cichy śpiew.

Wielka wodo, srebrna wodo,
Baj nam opowieści, baj!
Wielka wodo, srebrna wodo,
Kołysz serca szumem fal
Wielka wodo, srebrna wodo,
Baj nam opowieści, baj!
Wielka wodo, srebrna wodo,
Wyobraźnię ponieś w dal.

Szkoda, że tak rzadko spoglądamy na mapę! Tymczasem zdaje się, że właśnie z mapy możemy tak wiele dowiedzieć się o naszym kraju. Spójrzcie, o tam! Ta niebieska plama to polskie morze - Bałtyk. A tam, w dole, te czerwono-brunatne wybrzuszenia to Tatry. O, a tam, w górnym narożniku mapy niebieszczy się tak wiele nieregularnych kształtów. To właśnie Mazury - przepiękna kraina pełna jezior głębokich i przepastnych lasów. To właśnie tam dzieje się historia, którą chcę wam opowiedzieć. Historia, która się wydarzyła wiele, wiele lat temu, kiedy jeszcze Mazury były czystą, zielona kraina. Kiedy wody kryształowo-czyste kryły w sobie rozmaitość wodnych żyjątek i ryb. I właśnie o królu ryb chcę wam opowiedzieć historię trochę prawdziwą, trochę zmyśloną. Ale po kolei. Tedy zamknijcie nieco oczy, wyobraźcie sobie zachodzące nad mazurskim jeziorem Śniardwy słoneczko i zanurzcie się ze mną w wodną toń. Jak tu cicho, jak pięknie i spokojnie. Chociaż. . . 

- Jaśnie wielmożny Królu Ryb! Oto na dwój podwodny dwór przybywa trójka Raków-Strażników!  Czy przyjmiesz ich, panie?
- Przyjmę, rzecz jasna, ale gdzie na Neptuna - pana świata podwodnego - gdzież oni są? Tracę cierpliwość!
- Panie, toż to raki, zwierzęta dzielne i zbrojne w szczypce okrutne, ale. . . powolne nieco. One tyłem idą, tedy trwa to i trwa. Ale oto i są. . .
- Szybciej tam, Strażnicy! Guzdrzecie się okropnie, a tu słońce o zachodzie i piękne widoki czas podziwiać z mej kryształowej komnaty. Stamtąd najlepiej można podziwiać tę chwilę, gdy pierwsze słoneczne promienie zanurzają się w jeziorna toń. . . Ale do rzeczy! Z czym przychodzicie?
- Panie, złe nowiny. . .
- A cóż takiego się znów dzieje w moim wodnym królestwie?
- Niebezpieczeństwo straszliwe nad tobą, królu, zawisło!
- Niebezpieczeństwo? A cóż tam znowu żeście wymyślili? Może czapli się zachciało podwodnych polowań? Albo może kaczka zanurzyła swój pękaty dziób w sitowie i napędziła wam tęgiego stracha? Ha! Ha! Ha!
- Królu. . . niebezpieczeństwo prawdziwe nad tobą zawisło! ! !
- Niebezpieczeństwo, powiadacie?  Ha! Ha! Ha! Króla Ryb chcecie przestraszyć? Ha! Ha!
- Panie! Rybacy! . . .
- Ry. . . Co mówicie? . . .
- Rybacy!
- Rybacy! Zarzucają sieci na naszego króla! ! !
- Powiadacie. . . sieci?
-Tak! Chcą cię pojmać!
- Tak. . . ten. . . tego. . . Rybacy, mówicie? Pojmać, powiadacie? Sieci zarzucają? . . . 
- Ani chybi!
- Do stu tysięcy zdechłych ślimaków! Rybaków się boicie? Króla straszycie?
- Ale. . .
- Żadne ale!  Marsz, na posterunki! Zwołać brygadę szczupaków ostronosych i pluton sumów olbrzymich!
- Tak, panie. . .
- Siodłać okonie pręgowane!
-Tak, panie!
- Otwierać wrota i przygotować waszych braci - pancerne brygady tnące!
- Jasne! Królu!
- Do boju! Przeciw sieciom podłym! Przeciw rybakom przewrotnym! Ciąć, co w szczypce wpadnie! Naprzód, nim zmrok zaciemni wodne czeluście!
- Rozkaz, królu! ! !

I za chwile w podwodnym świecie ruch wielki się zrobił. Na dnie aż kipiało! Szczupaki ledwie wymijały się w pędzie, okonie pędziły na złamanie karku a dostojne sumy sunęły mocarną siłą. Tymczasem sieci rybackie zwolna pogrążały się w wodzie. Nikt tam, na łodziach, niczego nie przeczuwał. Tymczasem podwodne wrota zaczęły się ze zgrzytem otwierać i pojawiły się wnet w nich wielkie i ciężkie raki. Wodę przeszywał zgrzyt ich wielkich nożyc. Szły - jak zawsze - tyłem. Zapierał się zręcznie odwłokami, szczypce dzierżąc wysoko. Nagle. . . Zapadła na moment niewiarygodna cisza. Słychać było drżenie łusek złotopiórych wzdręg, uszykowanych w karna tyralierę. Sieć spadła. . . 
 
- Pancerni! Naprzód do boju!
- Uwaga!  Szczypcami do przodu!  Marsz!
- Okonie!  Płetwy prężyć!  Zabezpieczyć tyły!
- Raki!  Rrrraz!
- I dddwaaa!
- Rrraz!
- Dwa!

I za moment sieć rozpadła się w kawałki! Rozpędzone okonie chwytały w pyski kawałki sznurka  i w złości targały na wszystkie strony. Raki zaś spokojnie zamknęły szczypce i dostojnie poczęły się wycofywać. Rakiem, rzecz jasna! Tymczasem rybacy, pewni łupu, gwarzyli na łodziach. Noc złociła się gwiezdnymi lampami i tylko lekki wiaterek grał w trzcinach. Księżyc świecił jak oszalały. Tak doczekali świtu. O świcie zaciągnięto sieć i rybackie łodzie równo ale rytmicznie uderzyły wiosłami. Koło się zamykało. Łodzie sunęły ku brzegowi. Tylko najstarszy rybak coś podejrzewał.

- Coś ta sieć za lekko dzisiaj idzie. . .
- E, pewnie się wam zdaje!
- Przecie nie tak żwawo zawsze łodzie posuwały się po jeziornej tafli. . .
- Chłopcy młodzi przy wiosłach., siły mają dostatek, to i łodzie smyrgają jak ryby po fali.
- Jednakowoż. . . Patrzcie!
- Co tam? !
- Sieć przecięta! Połów nieudany!
- Tyle pracy poszło na marne!
- I znów do chałup z pustymi rękoma trzeba wrócić. . .
- Co powiemy naszym niewiastom? . . .
- A dzieci nasze jak wykarmimy?
- Nieszczęście! ! !
- Wszystkiemu winien on. Król Ryb! ! !
- W imię ojca i syna. . . Diabeł przeklęty!
- Potwór z głębin wodnych! 
- To wszystko z jego rozkazu! ! !
- Zemsta! Zemsta będzie okrutna!
- Nie darujemy! ! ! !

Już w jeziorze słońce tonie
I kolejny mija dzień,
W chłodnej wodzie zanurz dłonie,
W niej jak w lustrze przejrzyj się.

A gdy tylko przymkniesz oczy,
Wnet usłyszysz serca głos
I opowieść się potoczy
Piękna, mroczna, jak ta noc.

Wielka wodo, srebrna wodo,
Baj nam opowieści, baj!
Wielka wodo, srebrna wodo,
Kołysz serca szumem fal
Wielka wodo, srebrna wodo,
Baj nam opowieści, baj!
Wielka wodo, srebrna wodo,
Wyobraźnię ponieś w dal.

Tymczasem da dworze Króla Ryb świętowano kolejne zwycięstwo nad rybakami. Król Ryb zasiadł na końcu olbrzymiego stołu i w złocistej koronie prezentował się zaiste wspaniale. Stada małych sielaw usługiwały do stołu. Co rusz wnoszono wspaniałe półmiski, pełne pysznych, zielonych wodorostów, prażonych w najczystszym cukrze. Z wielkich pucharów lała się strumieniami czysta, źródlana woda, szronem posrebrzona. A na balkonie, zwieszającym się   z sufitu, pięknie śpiewał chór srebrnopiórych syren. Radości nie było końca. Inaczej zaś wyglądał ten dzień w rybackiej chacie, gdzie przywódca rybaków zwołał naradę.

- Tak dłużej być nie może! Świat ten, z bożego rozkazu, urządzony jest tak, aby natura człowiekowi posłuszną była.
- Prawdę mówicie!
- Tedy nie możemy pozwolić, aby wody jeziorne były dla nas jeno utrapieniem i przekleństwem.
- Jezioro nas żywić powinno!
- Przecie pracujemy ciężko i uczciwie. Przecie staramy się, jak tylko umiemy, aby naszym rodzinom głód w oczy nie spozierał. . .
- U mnie w domu dzieciaki od dwóch dni głodne po chałupie chodzą!
- Moja kobieta nie ma co do garnka włożyć!
- I psa sprzed budy trzeba było wygnać, bo i na suchy chleb dla niego nie staje!

- Dosyć tego! Zamiast płakać i narzekać, musimy wypowiedzieć Królowi Ryb wojnę na śmierć i życie!
- Ba!  Ale jak go przechytrzyć?
- Zbudujemy żelazną sieć!
- Prawdę rzecze!
- Sieć z żelaza?
- Tego nijak nie ruszą ani raki, ani inne podwodne paskudztwo!
- Święte słowa! Do roboty trza się brać!

I ledwie dwa tygodnie przeszły, rybacy sieć żelazną ukuli i w wodę rzucili. Szybko poszła na dno  i straszny tumult się wnet zrobił w wodnej topieli. Sam Król Ryb ruszył do walki, aby wspierać swoich wodnych braci w straszliwej walce. Łamały się na stalowej siatce potężne szczypce raków, chwilę później rozpadła się w kawałki szczęka wiekowego suma-dziadka. . . Koniec był bliski. Widząc, ze podwodnej krainie zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo, Król Ryb potężne zakręcił ogonem i rzucił się w serce żelaznej matni. Trafnie sądził, że tak swe królestwo przed straszliwym końcem uratuje. Rybacy wyciągnęli żelazna sieć i zobaczywszy w niej Króla Ryb, raz dwa pod sąd go oddali. Wyrok był okrutny.

- Na śmierć!
- Na śmierć!
- Miejcie choć odrobinę litości. Przeciem król. . . 
- A czy ty miałeś litość nad nami, gdyśmy z głodu padali?
- Przecie nie taki Stwórca porządek na Ziemi uczynił!
- Prawda to!
- To dlaczego wasze sieci chwytały wszystko, co w nie wpadło? Większych braci moich zabieraliście na pańskie stoły, a mniejszych porzucaliście na brzegu na pewną śmierć!
- Choć to prawda, przecie tak ten świat urządzony. . .
- A teraz mnie na śmierć skazujecie? Za to, żem dobra mojej rybiej braci chciał? 
- Na śmierć! ! !
- Na śmierć, powiadacie? Tedy od następnego ranka cały podwodny świat opuści to jezioro i podziemnymi kanałami moi braci popłyną ku innym, łaskawszym brzegom. . .
- Królu, to groźba?
- Nie, to prawda. Przed opuszczeniem mojego królestwa wydałem odpowiednie rozkazy. ---
- Zginiecie niechybnie, jeśli i ja zginę!

Tu zapanowała straszliwa cisza. Sąd udał się raz jeszcze na naradę i po długich i burzliwych sporach wydani wyrok zaiste sprawiedliwy.

- Król Ryb, jako że dla dobra swoich braci działał, choć na naszą zgubę, zostanie ułaskawiony.
- Jednakowoż za naruszanie porządku Stworzyciela na wieczną karę zostaje skazany!
- Cóżeście za zemstę straszliwą obmyślili? !
- Oskarżony ma milczeć, kiedy sąd mówi!
- Racja!  Milczeć!
- Jak śmiecie królowi głos odbierać? !
- Straż! Zamknąć usta skazanemu!
- Słusznie! Milczeć powinien!
- A kara będzie następująca: od dzisiaj aż po wiek wieków rybom głos się odbiera i milczeć nakazuje.
- A którakolwiek głos by zachciała wydać sprawi, że Król Ryb zostanie na śmierć zasądzony  i wyrok zostanie wykonany! Teraz, królu, wracaj do swoich braci i przekaż im nasz wyrok!


I  tak  zakończyła  się  ta  historia,  która  miała  miejsce  wiele, wiele lat temu nad jednym z wielu mazurskich jezior. I trzeba wam wiedzieć, że Rybi Król skwapliwie wyrok przyjął i od tamtej pory ryby milczą i milczeć będą na wieki. A rybacy?  Rybacy dalej toczą walkę z podwodnym światem, zapuszczając swoje sieci to tu, to tam. Tyle, że coraz częściej te sieci puste są. I to nie dlatego, że Król Ryb mści się za surowy wyrok. Ale dlatego, że wody człowiek zmącił, dno zamulił i tylko nocą ciemna woda wygląda jak ongi, przed laty, gdy ryby jeszcze głos miały.

Noc rozsiewa tajemnice,
Noc to przecież marzeń czas,
Więc pomilczmy pod księżycem,
Zapatrzeni w ognie gwiazd. 

I słuchajmy bajań starych,
W których ziarno prawdy tkwi,
Niech odprawia wiatr swe czary,
Nim kolejny wstanie świt.

Wielka wodo, srebrna wodo,
Baj nam opowieści, baj!
Wielka wodo, srebrna wodo,
Kołysz serca szumem fal
Wielka wodo, srebrna wodo,
Baj nam opowieści, baj!
Wielka wodo, srebrna wodo,
Wyobraźnię ponieś w dal.

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl