Top » Katalog » Felietony Gazetowe » Padubi na niedziele »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
  Niedopowiedzenia (12)
  Padubi na niedziele (22)
    Padubi Da (1)
Inne (3)



Wykonawcy
4 MAJA 96 SZANOWNY PANIE PREZYDENCIE WSZYSTKICH POZNANIAKÓW
 

To ja - Pana szary obywatel, Pana zwykły, najzwyklejszy  padubi da. Piszę do Pana, aby zapytać, czy Pan wie, co to jest Sielanka? Nie wie Pan?! Cóż, pewnie zatem Pan także nawet nie wie, gdzie jest Sielanka? Niestety, tak podejrzewałem. Mam więc nadzieję, że zechce Pan przynajmniej w najblizszą niedzielę wybrać się tam, skąd piszę do Pana swój list. Pojedzie Pan ulicą Opolską w kierunku Lubonia i zobaczy Pan łatwo, gdzie się kończy Pańskie władanie. Bo ono kończy się właśnie tu, na Sielance. Tu w każdą niedzielę od wczesnych godzin rannych zjeżdża kwiat polskiej wsi. Czerstwe, zdrowe buzie, piękne pilśniowe kapelusze i nieodzowna ...słoma. Wychodzi, ma się rozumieć, nie tylko z butów, nie, nie, taki złośliwy nie jestem!. Dość, że rozstawia ów „kwiat”, co ma. Jeden handluje po rumuńsku - prosto z łóżka. Drugi - po amerykancku - z samochodu. Inny zadowoli się zwykłą ryczką, bądź kawałkiem miejskiego /sic! - Panie Prezydencie!/ gruntu. Ten ma na zbyciu żywe kogutki na rosołek, tamten kureczkami handluje, a i kaczuszka, indyczek, czy gąska się trafi.   A ów workami sprzedaje cebulę lub też „pyreczki”. Te pyreczki najsmaczniejsze były w onegdajsze mrozy - słodziutkie, jak mniód! Uroku całości dodają wszelkiego rodzaju krzaki, drzewka, sadzonki, kwiatki. Wieś, jak z Reymonta. I to w Pańskim - stołecznym ponoć - mieście. A stoi to całe towarzystwo gdzie popadnie. Na przykład pod przepięknymi, ustawionymi przez Pana ludzi tablicami, zakazującymi kategorycznie...handlu. Ale głównie handlowcy rozkładają się na jezdni, przy ulicy noszącej dumną nazwę Korfantego. Tu beczą kózki-cycatki, ówdzie baranek kupkę walnie - sielanka! Cóś pięknego i niedrogo! A pomiędzy przaśnym ludkiem przechadzają się handlarze, sprzedający pirackie kasety, porykuje kwintesencja polskiej kultury, czyli stado disco-polowców. Jest pięknie, Panie Prezydencie! No, może trochę przeszkadza przaśny smrodek, bijący nie tylko od skrzydlatych „stworów”. Tłumy ludzi przeciskają się między bezradnie lawirującymi kierowcami, którzy usiłują w niedzielne przedpołudnie przejechać ulicą Opolską, nie mówiąc już o nie-szczęśliwych mieszkańcach pobliskiego osiedla, którzy w niedzielne przedpołudnia starają się domostw nie opuszczać, w obawie przed doznaniami natury estetyczno-epidemiologicznej. A po-między tym falującym tłumem handlarzy i klientów plącze się bezradna policja, która nie potrafi nic zrobić, aby ulice były ulicami, chodniki chodnikami a Sielanka sielanką. Bo trzeba Panu  jeszcze i to wiedzieć, że prawdziwa Sielanka, to opłotowany teren, na którym tradycyjnie, od lat handluje się psami, kotami, rybkami. I ten opłotowany kawałek handlu mi nie przeszkadza i mnie nie wkurza. Chodzi o ten cały syf /przepraszam Pana prezydenckie uszy!/, który rozlewa się bezkarnie po ulicach i okolicznych chodnikach. O tę totalna dewastacje. O te pchły, ten smród niemytych ludziąt i te słomę, walającą się w stołecznym mieście Poznaniu. W Pana, Panie Prezydencie mieście. Okoliczni mieszkańcy, powodowani komunistyczną wiarą w omnipotencję policji, setki razy dzwonią po po pomoc, chcąc wyjechać w niedzielę ze swoich domostw. I nic. Policja rozkłada ręce. Bo co oni mogą? A Pańskie miasto, które mogłoby zarobić majątek na legalnych i nielegalnych handlarzach? Majątek, który mógłby pójść choćby na położenie asfaltu na uliczkach tego nieszczęsnego osiedla Powstańców Śląskich. Tymczasem nie dzieje się nic. Osiedle tonie w tumanach kurzu, samochody mieszkańców łamią resory na wyboistych uliczkach zapomnianych przez Boga i ludzi / a i Panu jakoś chyba nie znanych../ a pchły skaczą uradowane. Policja zaś przeżywa swoją bezradność w ciszy i spokoju A kiedy Sielanka się skończy, kiedy ludzięta się rozjadą, unosząc w workach kaczki, kury i kogutki, kiedy tumany słomy i kurzu zatańczą w powietrzu, wtedy nasza kochana policja stawia na owym pobojowisku po Sielance swoje obrzydliwie drogie volkswageny i wygląda zza szyb na krajobraz Pańskiego miasta. Zapewne spyta Pan, dlaczego to Panu opisuję? A no, zawszeć to lepiej wiedzieć, czym się włada. W Poznaniu to Pan jest Prezydentem, lecz tu, przy Opolskiej, ledwie ...wójtem bym się Pana nazwać ośmielił. Przyjedź Pan, Panie Prezydencie raz na Sielankę. Tylko uwaga na okolicznych mieszkańców, bo ludzie złe i przyłożyć gotowi! I pieszo najlepiej, bo Korfantego dziurawa, jak troska rajców o porządek. Acha, a na pchły polecam specjalne obroże. Kupi je Pan na sielance. Z należnym uszanowaniem Pański mieszczanin bambrem - czyli

padubi

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl