Top » Katalog » Felietony Gazetowe » Padubi na niedziele »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
  Niedopowiedzenia (12)
  Padubi na niedziele (22)
    Padubi Da (1)
Inne (3)



Wykonawcy
18 MAJA 96
 

To ja - wasz zdegustowany padubi da! Zdegustowany rzeczywistością, która nas otacza. Nie, nie, to nie tak, jak zwolennicy pewnego Maniusia-wywrotowca, którzy nic nie chcą robić a wszystko mieć. Nie. Albo jak znajomi pewnej mojej znajomej, co to komunę obalali na mszach, a jak już nieboszczka padła na własną prośbę, to mają pretensję, że jest niesprawiedliwie. Bo oni myśleli, że jak będzie ten kapitalizm, to wszystkiego będzie i ciut ciut. Kasy tyż.  A tu, panie, kapitalizm to jedni bogaci inni goli. To precz z nim! No. Ja po prostu zdegustowany jestem  tym, co nazywane jest demokracją, a właściwie jej odmianą polską. Demokracja po polsku, to jest. . . jak jest. Bo weźmy taka władza. Przecie to-to jest przez nas wybierane, opłacamy to, wcale zresztą nie najgorzej / ba! Daj mi Bozia taka wygraną w totka, jak oni maja miesięcznie w kasie do odebrania! /. Tedy owa władza powinna władać dla nas, nie? A guzik! Ona włada dla władania a nas ma za przeproszeniem. . . Albo nawet bez. Bo też i co jest władza? Władza, to jest działać na naszą korzyść, władza, to jest nam pomagać   i za nas się kłócić, a kiedy  - trzeba nas lać nawet.  Jeśli trzeba, albo jeśli my innych lejemy bez dania racji. Tak jest w tak zwanej demokracji. U nas jest inaczej. Po polsku. A właściwie po polskiemu. Bo weźmy taka gazeta. Ot choćby ta, która mnie jeszcze toleruje. Taka gazeta jest po to, żeby powiedzieć co się dzieje, czy dziać się będzie. A także, żeby pokazywać jak nie powinno być, albo co jest nie tak. A owa władza powinna w takiej gazecie wszystko przeczytać /no, przez tak zwanych swoich ludzi, niekoniecznie osobiście, chociaż - czemu nie?/ a po takim przeczytaniu brać się do roboty i prostować krzywe, czyścić brudne, wyjaśniać pokręcone.   Ponieważ należymy niestety do entuzjastów nowości, postanowiliśmy dać wyraz naszemu zdaniu. No, może nie tylko naszemu, ale paru setek ludzi, którzy nas o to prosili. Wzięliśmy się zatem za pióro i lu, do GAZETY. A to, że na Dębcu jest Sielanka, która z sielanką nie ma nic wspólnego. A to, że syf, malaria, rozdeptane trawniki, zablokowane jezdnie, słoma z butów, pchły i kury tudzież smród, brud i ubóstwo. I wszyst-ko to równo dwie niedziele temu ukazało się drukiem, jako list otwarty do prezydenta wszystkich poznaniaków. I co? I nic. Pan prezydent nas . . . Nic, powietrze, zero reakcji. A w niedzielę jeszcze większa afera na Sielance. I tyle władza, co to jest „nasza”. I za „nasze”. Tedy wkurzony, jak święty Michał na diabła, oznajmiam, co następuje: Ponieważ na ostatniej Sielance zauważyłem na tylnym siedzeniu dużego fiata wystawione na sprzedaż trzy kozy, tedy informuję, że się wypisuję z miasta pana prezydenta, bo mieszkam na wsi i jestem buc. To raz. A dwa to uważam, że pan prezydent nie jest dla mnie już żaden prezydent, jeno co najwyżej wójt gminnego miasta Poznań, co to kiedyś słynęło z ładu i porządku, czyli ordnungu,. Jakie czasy, taki ordnung. Nie, panie wójcie? A wogóle to ongiś bywało, za takiego czerwonego, że jak napisali w gazecie, to. . . Ale czy o tym może pamiętać demokracja, która jest paskudnie młoda i paskudnie nie ma chęci zajmować się sprawami tych, którzy ją wybrali? Acha i jeszcze jedno. Otóż kiedy w ostatnią niedzielę chciałem opuścić jeden        z domów na Osiedlu Powstańców Śląskich, jeden ze sprzedających z samochodu kury i kogutki                                                                                              „ hanlowców” nawrzucał mi od bambrów i wsiarzy. I miał rację, bo w mieście takiego burdelu nie udałoby się postawić. Tedy pan rozumiesz, panie wójcie, żem się wściekł? No i jeszcze jedno - już teraz nie mam specjalnie pretensji do nikogo, że ulice zakorkowane, bałagan i niemoc drogowców, że ulice przypominają drogę gruntową w Pcimiu Bardzo Dolnym, że. . . Trudno, jak wieś, to wieś. Jedna pociecha: jak zaciągnie z Lubonia z szambowiska gówniany smród, czuję się ekologicznie. I pewnie władzy o to szło. No to - przyjemności! Dalej to sobie demokrację róbta beze mnie. O czym powiadamia były mieszkaniec targowej metropolii -

sprowadzony do roli
padubi
P. S.  Masz pan, panie wójcie, iść w doradce do czerwonego premiera, tedy my - tu na wsi Poznań - bedziemy ludzie znane a nie jakieś tylko Kaczmarki. . . Gratulujemy! Lewą. . .

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl