Top » Katalog » Najpiękniejsze Bajki Świata »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
Inne (3)



Wykonawcy
BAJKA O KRASNOLUDKACH I KRÓLEWNIE ŚNIEŻCE
 

Narrator: Historia ta wydarzyła się w dawnych czasach, w odludnym zamczysku, położonym na niewielkim wzgórzu wśród głębokich lasów, mieszkał król Bernard ze swą młodą i piękną żoną Luizą, która właśnie spodziewała się dziecka. Nagle...do komnaty wpadł wierny giermek królewski:

Giermek: - Nasza królowa urodziła...córkę!

Król: - Córkę,  powiadasz? To cudownie! Zawsze chciałem być ojcem małej, pucołowatej dziewczynki...A więc - córka! A jak tam królowa?

Giermek: - Królowa umarła, panie...

Król: - Umarła, powiadasz? Umarła... Boże,  cóżem takiego uczynił, że karzesz mnie okrutnie? Luiza, moja ukochana żona Luiza...

Narrator: Za moment do drzwi zastukała piastunka i weszła z maleńkim zawiniątkiem na ręce. W beciku cichutko kwiliło niemowlę - właśnie osierocone przez matkę. Król spojrzał z czułością na maleństwo i - widząc spadające właśnie z czarnego nieba pierwsze tej zimy płatki śniegu - rzekł:

Król: - Witaj na tym okrutnym świecie, moja ukochana córeczko! Zostaliśmy teraz tylko we dwoje - ty i ja...Twoja mama nie zdążyła ci dać nawet imienia...Tedy ja nazywam cię...Śnieżka! Śnieżka, od tego pierwszego śnieżnego płatka, który dziś spadł na zmarzniętą ziemie. Śnieżka - bo jesteś tak krucha i niewinna, tak delikatna i piękna, jak śniegowy płatek!
 
Narrator: Płynęły dni, tygodnie i miesiące. Król Bernard życie pędził w smutku  i samotności. Król był bogatym  i znanym władcą i powinien mieć u swego boku królową, która pomogłaby  w trudach królowania,  a małej Śnieżce potrzebne było ciepło kobiecej dłoni. Tedy dnia pewnego na dworze zapalono wszystkie świece, rozstawiono stoły i zagrała wesoła muzyka. Oto król Bernard ponownie brał ślub. Jego wybranką była księżniczka Marta, czarnowłosa i próżna niewiasta, o której mówiono, że tylko stroje jej w głowie.

Król: - Marto! Taki jestem szczęśliwy! Od dziś jesteśmy mężem i żoną!

Królowa: - Szczęśliwy? A cóż to za prostacki uczucie, to całe „szczęście” ? Pobraliśmy się - oto i wszystko!

Król: - Ależ pani moja, czyż nie cieszysz się, że odtąd będziemy razem królować?

Królowa: - No, z królowania to rzeczywiście się cieszę...

Król: - Czyż nie cieszysz się, że jesteś panią tego zamku i panią mojego serca?

Królowa:  - Panią tego zamku? No cóż i to jest powód do radości.

Król: - A czyż nie cieszysz się, że od dzisiaj królewna Śnieżka będzie wreszcie miała w tobie matkę i opiekunkę?

Królowa: - Królewna  Śnieżka? Uff, zapomniałam o tym bękarcie...To jest, królu Bernardzie, znaczy, cieszę się ogromnie!

Król: - A widzisz! Wiedziałem! Tedy zawołam Śnieżkę!

Królowa: - Zaczekaj chwilę, teraz jestem okropnie zmęczona uroczystościami. No i koniecznie muszę zadbać o swoją urodę. Od godziny już nie miałam w ręce mojego cudownego, kryształowego zwierciadełka! Pozwól mi królu, na chwile samotności!  Adieu!

Srebrnym oczkiem mruga,
Pyszni się i mami jak największy skarb.
W kryształowej toni,
Chłodnej jak aksamit,
Kryje cały świat.

Lustro, lustereczko,
Mów mi prawdę w oczy, 
Coś dojrzało,
Powiedz śmiało,
Czemu chmurzy się twój blask?
Lustro, lustereczko,
Krzywisz się i boczysz,
Lecz ty jedno,
Ty na pewno
Całą prawdę o mnie znasz!
Lustro, lustereczko,
Mów mi prawdę w oczy, 
Coś dojrzało,
Powiedz śmiało,
Czemu chmurzy się twój blask?
Lustro, lustereczko,
Krzywisz się i boczysz,
Lecz ty jedno,
Ty na pewno
Całą prawdę o mnie znasz!

Królowa: - Cóż to, lusterko mgłą zachodzi? Dzieje się coś niedobrego.

Lustro:   Słuchaj, królowo, co lustro powie, Słuchaj, królowo, słuchaj, albowiem...
   

Królowa: - Mów, zwierciadełko, mów mi, a żywo! Cóż to się dzieje?!

Lustro:   Wciąż jesteś piękna, lecz wiedz to przecie,  Że ktoś piękniejszy jest już na świecie!
   
Pod jednym dachem wraz z tobą mieszka, A ma na imię...królewna Śnieżka!!!

Królowa: - Co?! Ten paskudny bękart?  Ta mizerna sierota o bladych licach ma być piękniejsza ode mnie?  Ha! Ha! Ha! Dobre sobie! A zamilcz, głupie zwierciadło!

Narrator: I cisnęła zwierciadłem. Na szczęście lustro spadło na puszysty dywan i cudem uniknęło rozbicia. Podejrzewając jednak najgorsze, królowa Marta postanowiła rozprawić się ze Śnieżką. Przywołała swego zaufanego sługę - wielkiego łowczego.

Łowczy: - Wzywałaś mnie, pani?
 
Królowa:   - Dobrze, że przybyłeś tak szybko. Mam dla ciebie niezwykle trudne zadanie...

Łowczy: - Jak zawsze na twe rozkazy...

Królowa: - Doniesiono mi właśnie o spisku, jaki uknuła młoda królewna - Śnieżka.

Łowczy: - Przecie to jeszcze dziecko!

Królowa: - Dziecko? A nie zauważyłeś, jak zaczyna się w pałacu szarogęsić? Jak  wysoko nosi głowę? Powiadają, że zamierza przy pomocy swoich zaufanych dworzan pozbawić mnie tronu!

Łowczy: - Nie do wiary!!!

Królowa: - Liczę na twoją natychmiastową pomoc. Pamiętaj, że kiedy Śnieżka dowie się o zażyłości, jaka jest między nami, będzie po tobie!

Łowczy: - Sądzisz, królowo?...W takim razie...Czegóż oczekujesz ode mnie?

Królowa: - Pod byle pretekstem wyprowadź Śnieżkę do lasu i tam...no...wiesz, pozbądź się jej! Żeby na zawsze zniknęła z tego świata! 

Łowczy: - Królowo! Mam ją zab...

Królowa: - Ani słowa więcej! Wróg nie śpi! Ruszaj! Acha! I jeszcze jedno. Otóż, kiedy już się jej pozbędziesz,  obetnij jej warkocz i przynieś do mojej komnaty. Powiemy królowi, że zagryzły ja dzikie zwierzęta! No, ruszaj!

Narrator: Łowczy z rozkazu królowej zabrał Śnieżkę do lasu. Tam jednym ruchem myśliwskiego noża uciął jej warkocz i nakazał, aby ile sił w nogach ruszyła przed siebie. Śnieżka zaczęła okropnie płakać, wyznał więc, że miał ją zabić i przynieść królowej warkocz. Jednakże puści Śnieżkę wolno, gdyż sądzi, że ona nigdy nie znajdzie drogi do swego zamku i w ten sposób ona uniknie śmierci a on, łowczy, nie skala swoich rąk dziewczęcą krwi. Przerażona Śnieżka pobiegła w głąb lasu ile sił w nogach.  Biegła przed siebie tak długo, aż upadła na mech, ledwie żywa ze strachu i ze zmęczenia.

Śnieżka: - Co to? Gdzie ja jestem? Tu jest jakiś dom! Ojej! Ale śmieszny! Wejdę do środka, może ktoś udzieli mi pomocy. Hop! Hop! Jest tam kto? Na pomoc!!!  Hop! Hop! Nie ma tu nikogo...Ojej, jakie śmieszne miski stoją na tym stole. Jedna, dwie, trzy...Siedem! Głodna jestem...Zjadłabym co...O, w tej maleńkiej jest ociupinka...I w tej nieco większej, trochę jedzonka...I w tej...No, dopiero z tej siódmej pojadłam do syta.  Jaka ja jestem zmęczona...Spać, tak bardzo chce mi się spać...O, tu jest łóżeczko. Ale coś za maleńkie, jak na mnie. A to? Też...Może to? Nie! I to za małe, i to...O, a to w sam raz! Ooooo, jak mi się chce spać!...

Heja-hej, heja-hej, heja-ho!
Z daleka widać dom!
Bywajcie, bracia, ile tchu,
Do domu mamy blisko już!
Hej-ho, hej-ho, hej-ho!
Z daleka widać dom!

Heja-hej, heja-hej, heja-ho!
Ach zjadło by się coś!
Żołądki burczą z głodu nam!
I każda z kiszek marsza gra!
Hej-ho, hej-ho, hej-ho!
Ach zjadło by się coś!

Bez pracy nie ma kołaczy,
Kto leń jest, ten nie ma nic!
Bez pracy nie ma kołaczy,
Więc pracuj, pracuj co sił!
Bez pracy nie ma kołaczy,
A kto pracuje,
Kto sił nie żałuje
To - Heja-hej, heja-hej, heja-ho-
-Takiemu sprzyja los!

Mędrek: - Jak mi się chce jeść!

Pędrek: - Jeśli duży jest głodny, to jaki głodny musi być taki maluch, jak ja...

Jędrek:  - Dajcie spokój, bracia. Siedmiu nas jest - od najmniejszego do największego -  a każdy zapewne tak samo głodny. Wejdźmy do izby i siadajmy do stołu, bo i mnie kiszki marsz grają. A i do snu już powoli czas.

Pędrek: - O rany! Z mojej małej miseczki ktoś jadł! O! I z miseczki drugiej i z trzeciej...

Jędrek: - I z mojej najwyraźniej ktoś jadło do cna wylizał!!!

Knypek: - Z mojej też! Co tu się dzieje?!

Mędrek: - Tu zapewne ktoś był...Trudno, tym razem przyjdzie nam spać z pustym brzuchem. Kładźmy się bracia do naszych łóżeczek, bo nocka ciemna, a jutro wstawać do pracy trzeba.

Pędrek: - Ojej! Jej-jej! Rety! Jak ja mam się położyć do mego małego łóżeczka, skoro w nim ktoś spał! Moja pierzyna wygnieciona!

Knypek: - Prawda! Bo i w moim łóżeczku ktoś spał!

Jędrek: - Bracia! I w moim też!...Mędrku! Co się tu działo, jak myślisz?

Mędrek: - Myślę, że znam odpowiedź...Chodźcie tu, moi braciszkowie... Spójrzcie, w moim łóżeczku ktoś śpi!

Knypek: - Dzieweczka! Jaka śliczna!

Jędrek: - W życiu takiego pięknego dziecka nie widziałem! Ona przecie nie uczyniła nic złego...

Pędrek: - Pokażcie i mnie, bo taki mały jestem, że nic nie widzę! O!!! Bracia, mam myśl: pozwólmy jej się wyspać, a rano dowiemy się wszystkiego!

Knypek:  - A kiedy my się wyśpimy?...

Mędrek: - Tej nocy spać nie będziemy! Na zmianę będziemy czuwać nad spokojnym snem naszego gościa!

Narrator:  - I rzeczywiście - całą noc pilnie obserwowali śpiącą Śnieżkę, której sen był wyjątkowo niespokojny. Śniły jej się widać rozmaite koszmary, zła macocha, i ciemny las, w którym błądziła. Kiedy rano otworzyła oczy, zdumiona ujrzała przy swoim łóżku siedmiu krasnali. Od najmłodszego Pędrka po najstarszego Mędrka.

Śnieżka: - Ojej! Kim wy jesteście? Co tu robicie?

Mędrek: - Pozwól, że to raczej my będziemy zadawali pytania. Grzeczność jednakże nakazuje pierw przedstawić się. Oto masz przed sobą siedmiu krasnali, ciężko pracujących w ukrytych głęboko pod ziemia kopalniach brylantów. Jestem Mędrek, a to moi bracia: Knypek, Okruszek, Pędrek, Drobina, Podskrobek i Wyskrobek. Jesteś w naszym domku, a swoim zachowaniem naraziłaś nas na poważne niedogodności. Przede wszystkim zjadłaś naszą kolację i spałaś w naszych łóżkach. No. To tyle. Teraz twoja kolej.

Śnieżka: - Nazywam się Śnieżka, mam czternaście lat i wypędziła mnie z pałacu zawistna macocha. Cudem uniknęłam śmierci. Trafiłam wieczorem do tego domku, gdzie na stolikach stało siedem miseczek z jedzeniem. Pojadłam z każdej, bo byłam głodna. Dopiero ostatnia miska zaspokoiła mój głód. Wówczas poczułam się zmęczona,  więc próbowałam się położyć w tym łóżeczku, z napisem Pędrek. Było za małe dla mnie... Każde następne łóżeczko było dla mnie za małe i nie mogłem zasnąć. Dopiero to, z napisem Mędrek... Przepraszam...

Mędrek: - Hm, ten, tego...nie ma za co przepraszać, bo...ten, tego... Prawda, krasnale? Śnieżko, od dzisiaj jesteś  naszym gościem i tyle!

Pędrek: - Dobry pomysł, jakem Pędrek! Wreszcie ktoś nam ugotuje pyszny obiadek!

Knypek: - Wreszcie ktoś zrobi w tym domu porządek!!!

Mędrek: - Zgadzasz się, Śnieżko? My ci damy gościnę, a ty będziesz nam gotować i dbać o porządek, co? W zamian, oczywiście, służymy ci wszelką pomocą!

Śnieżka: - Nie wiem, kochane krasnoludki, jak mam wam dziękować! Zgadzam się, oczywiście! I z całego serca dziękuję!!!

Narrator:  - I zamieszkali wspólnie. Rankiem krasnale ruszały do pracy w kopalni brylantów, a Śnieżka sprzątała, prała, gotowała - ku ogólnemu zadowoleniu. Tymczasem daleko, w pałacu, zła macocha, pewna, że na zawsze pozbyła się Śnieżki, usiadła przed swoim ukochanym lustrem.

Królowa: - No, dawno żeśmy z sobą nie rozmawiali. Powiedz mi więc teraz, moje drogie lustereczko, czy nadal jestem taka piękna, jak pokazuje twoje odbicie? Powiedz, czy nadal jestem najpiękniejsza na świecie?
   
Lustro:    Słuchaj, królowo, co lustro powie, Słuchaj, królowo, słuchaj, albowiem...

Królowa: - No, mówże, czego się guzdrzesz!!! Co z tobą? Czemu obraz ciemnieje, jakby nocą spowity?!

Lustro:   Wciąż jesteś piękna, lecz wiedz to przecie,
   Że ktoś piękniejszy jest na tym świecie!
   Z krasnoludkami gdzieś w lesie mieszka, 
   A ma na imię...królewna Śnieżka!!!

Królowa: - No nie!!!  Służba! Natychmiast pojmać mojego łowczego, skuć łańcuchami i na zawsze wtrącić do lochu za niewykonanie rozkazu! Miał się pozbyć Śnieżki, a tymczasem... Wykonać! No, tymczasem ja ruszam na poszukiwanie tej bezczelnej smarkuli. Czekaj, Śnieżko! Już ja cię odnajdę! Już ja się z tobą rozprawię!!!

W lustrze zatrzymany
Obraz każdej chwili i każdego dnia.
Gdy nad jego tonią
Swoją twarz pochylisz,
Poznasz życia smak!

Lustro, lustereczko,
Mów mi prawdę w oczy, 
Coś dojrzało,
Powiedz śmiało,
Czemu chmurzy się twój blask?
Lustro, lustereczko,
Krzywisz się i boczysz,
Lecz ty jedno,
Ty na pewno
Całą prawdę o mnie znasz!


CZĘŚĆ DRUGA


Narrator: Wręcz znakomicie układało się wszystko między Śnieżką a krasnoludkami. Rano budziła ich wesołym śpiewem, zapraszając do stołu, gdzie w miseczkach dymiło pyszne mleczko z kaszką. Wychodząc do pracy zabierali prócz łopat i kilofów małe zawiniątka z chrupiącymi bułeczkami i listkiem zielonej sałaty. A kiedy wracali umęczeni po pracy, Śnieżka nalewała im najpierw ciepłej wody z sagana do wielkiej miski, gdzie musieli się dokładnie wymyć, zanim zasiedli do wieczerzy. Tymczasem na stołach czekała prawdziwa uczta: a to legumina z leśnych jagódek, polewana sosem z porannej mgły,  a to naleśniki konwaliowe, faszerowane miodem leśnym, a to pieczone w pulchnym cieście poziomki. A cały krasnalkowy dom aż lśnił od czystości. Idylla wydawała się nie mieć końca. Tymczasem któregoś dnia, podczas nieobecności krasnoludków, do drzwi ich domu zastukała stara kobieta.

Starucha: - Witaj, ach witaj, śliczna panienko! Jak masz na imię?

Śnieżka: - Nazywają mnie Śnieżka. Wygnana przez złą macochę mieszkam tu, w tym domku, z krasnoludkami. W czym mogę ci pomóc?

Starucha: - Widzisz, samotna jestem i biedna, więc wędruję od domu do domu i sprzedaję ludziom grzebienie. O spójrz, takie jak ten. Czyż nie piękny? W sam raz dla ciebie. Idealnie pasuje do twoich złocistych włosów. Pozwól, że sama ci je zepnę tym grzebieniem.

Śnieżka: - Nie wiem, czy powinnam...Czy wypada....

Starucha: - E, co też wygadujesz!  Jesteś taka piękna, ze dam ci ten grzebień za darmo. Masz. I pozwól, ze wepnę ci go we włosy.

Śnieżka: - Jest piękny, ale...

Starucha: - Dobrze już, dobrze. Pochyl nieco twoją piękną główkę...

Śnieżka: - A-ła! Ojej, ale mnie mocno ukłułaś! W głowie mi się kręci...zaraz upadnę... Boże, co się ze mną dzieje?....

Starucha: - A masz! To ja! Twoja macocha! A grzebień był zatruty!!! Hi! Hi! Hi! Już po tobie! No. Udało się! Zaraz sprawdzę, czy na pewno. O, tu jest moje zwierciadełko! Powiedz mi, lusterko, czy znów jestem najpiękniejsza na świecie?

Lustro:   Słuchaj, królowo, co lustro powie, Słuchaj, królowo, słuchaj, albowiem...

Królowa: - Mów, zwierciadełko, mów mi, byle szybko!

Lustro:   Czy ktoś piękniejszy jest na tym świecie?
    Tylko ty jedna! Wiesz o tym przecie,

Królowa: - A więc udało się! Żegnaj, Śnieżko! Nie zobaczę cię już nigdy! Ojej? Ale cóż to się dzieje? Oho, krasnale wracają! Muszę uciekać!!!

Heja-hej, heja-hej, heja-ho!
Po dniu przychodzi noc!
A kiedy przyjdzie czas na sen,
Niech mocno zaśnie, kto nie leń!
Hej-ho, hej-ho, hej-ho!
Po dniu przychodzi noc!

Bez pracy nie ma kołaczy,
Kto leń jest, ten nie ma nic!
Bez pracy nie ma kołaczy,
Więc pracuj, pracuj co sił!
Bez pracy nie ma kołaczy,
A kto pracuje,
Kto sił nie żałuje
To - Heja-hej, heja-hej, heja-ho-
-Takiemu sprzyja los!

Mędrek: - A to co? Bracia! Nieszczęście!!! Śnieżka!!!

Pędrek: - Chora?

Knypek: - Martwa! Umarła!!! Jakie nieszczęście!

Mędrek:  - Uspokójcie się, bracia! Zobaczmy, co się stało. Weźmy Śnieżkę na ręce i zanieśmy do mojego łóżeczka! Tylko delikatnie!

Knypek: - Co to będzie! Co to będzie!

Pędrek: - Mędrku! Popatrz, ona ma wbity we włosy ten dziwny grzebień...

Knypek: - Rzeczywiście! Patrzcie! Skaleczył Śnieżkę!

Mędrek: - Trzeba go natychmiast wyjąć! Bracia, pomóżcie!

Pędrek: - O, jaki ten grzebień paskudny...Ale...Patrzcie!!!

Knypek: - Śnieżka otwiera oczy! Budzi się!!!!

Śnieżka: - Gdzie ja jestem...Co się stało?...Mędrek?

Mędrek: - To my, Śnieżko! Dzięki Bogu, ty żyjesz!!! Opowiedz nam, co się stało?

Narrator:  I Śnieżka opowiedziała o wizycie staruchy, o grzebieniu, który wbiła we włosy Śnieżki tak, że popłynęła krew. I wtedy wszyscy zrozumieli: to nie żadna starucha, to była zła, zazdrosna macocha! Na szczęście przeliczyła się w swych niecnych rachubach. Tymczasem macocha  na zamku znów przed lustrem usiadła, rozpromieniona pomyślnym - jak się jej zdawało - obrotem spraw.

Lustro:   Słuchaj, królowo, co lustro powie,
   Słuchaj, królowo, słuchaj, albowiem...
   Wciąż jesteś piękna, lecz wiedz to przecie,
   Że ktoś piękniejszy jest na tym świecie!
   Z krasnoludkami gdzieś w lesie mieszka, 
   A ma na imię...królewna Śnieżka!!!

Królowa: - No nie! To zupełnie niesamowite! Jak to się stało, że ta przeklęta Śnieżka nadal jest piękniejsza ode mnie? Muszę teraz wymyślić coś takiego, co raz na zawsze usunie tę smarkulę z mojej drogi. Muszę...ba, ale co? 

Nieraz chodzi coś po głowie,
Coś takiego, ze aż strach,
Wtedy człowiek myśli sobie,
Że rozumy wszystkie zjadł.

Kręci, kłamie, kombinuje,
Aż wykrętów znajdzie huk
I sam siebie przekonuje:
Nic nie robię złego!
Nic nie robię złego!
Ale pięknym za nadobne,
Spłacam tylko dług!

Zło jest złe,
Wiedz to, że
Kto drugiemu krzywdę robi,
Robi także krzywdę sobie!
Zło jest złe,
Chcesz czy nie!
Choćbyś miał wykrętów tysiąc,
Jedno mogę tobie przysiąc:
Zło jest złe, zło jest złe,
Nie okłamuj dłużej się,
Bo zło jest złe!

Narrator: Zła macocha była głucha na wyrzuty sumienia. Uważała, że należy za wszelką cenę usunąć Śnieżkę. Długo wymyślała następny fortel, aż któregoś dnia, po dokładnym przygotowaniu scenariusza wydarzeń, wyruszyła w drogę.

Śnieżka: - A któż to stuka kosturem w płot? Nie, na pewno się nie mylę! To Cyganka!

Cyganka: - Pozwól, panienko, powróżę, przyszłość przepowiem. Kto cię kocha skrycie - wyjawię, kto cię nienawidzi - na dłoni wskażę. Tylko połóż grosik, panienko, o tu,  na dłoni! Piękna jesteś, młoda jesteś... Jak masz na imię?

Śnieżka: - Śnieżka! Jestem królewną, ale...

Cyganka: - Wiem, wiem! Przegnano cię z pałacu...

Śnieżka: - Tak! To niesamowite! Skąd wiesz?

Cyganka: - Cyganka wie wszystko, Cyganka prawdę najszczerszą mówi! O! Widzę cię, jak leżysz sobie na kryształowym łożu! Odpoczywasz...długo, oj długo odpoczywasz!...

Śnieżka: - Ja? Długo odpoczywam? Na kryształowym łożu? To brzmi jak bajka! Mów dalej!

Cyganka: - Widzę...Nnnie, już niczego nie widzę...Widać zmęczona jestem. I głodna. A nie masz tam kawałka chleba?

Śnieżka: - W tym domu na wędrowca zawsze poczęstunek czeka. Masz, jedz.

Cyganka: - Dzięki ci!  Od dwóch dni chleba nie miałam w ustach. Jem tylko jabłuszka, nazrywane w drodze. O, takie jak to. Ładne?

Śnieżka: - Śliczne! A jakie rumiane! Aż ślinka cieknie.

Cyganka: - Weź ode mnie to jabłuszko w zamian za tę pajdę chleba! Weź i jedz! Na zdrowie!!!

Narrator: Ale kiedy Śnieżka odgryzła kęs rumianego, ale zatrutego jabłuszka, utknęło jej w gardle i padła martwa na podłogę. Macocha, bo to ona się przebrała za Cygankę, zabrała resztę jabłka, sprzątnęła każdą okruszynę chleba i uciekła. Tym razem, kiedy spytała lusterka, usłyszała wyczekiwaną z utęsknieniem formułkę:

Lustro:   Czy ktoś piękniejszy jest na tym świecie?
    Tylko ty jedna! Wiesz o tym przecie.

Narrator:  O zmierzchu, tak jak co dzień, krasnoludki wracały z kopalni. Dziś były wyjątkowo zmęczone. Nawet nie chciało im się śpiewać ulubionej piosenki. Tak, jakby coś przeczuwali. Z niepokojem zauważyli, że w domku jest ciemno. Stanęli na progu i zaświecili swoje górnicze latarenki.

Mędrek: - Hop1 Hop! Śnieżko! Gdzie jesteś?!

Knypek: - Nigdzie jej nie ma...

Pędrek: - Mam złe przeczucie...

Mędrek: - Zobaczmy w drugiej izbie....

Pędrek: - Bracia! Chodźcie tu! A żywo!!!

Knypek: - Boże!  To Śnieżka....

Mędrek: - Nie daje znaku życia....

Pędrek: - Zanieśmy ją na łóżko...Nie słyszę bicia serca...  Ona...

Knypek: - Zamilcz, bracie!!!

Mędrek: - Ona...nie żyje!

Narrator: I krasnale zapłakali serdecznymi łzami. Do rana siedzieli przy łóżku Śnieżki w ciszy, od czasu do czasu łzy rękawem ocierając. Nazajutrz nieopodal, na wzgórzu, ustawili specjalne łoże, całe z kryształu, które odnaleźli kiedyś głęboko w kopalni. Na tym łożu położyli Śnieżkę i na zmianę przy niej stróżowali - dzień i noc. Któregoś dnia...

Knypek: - Cóż to za hałas? To chyba tętent końskich kopyt...Tak! To oddział konnych przez las pędzi!  Już ich widzę! Jakie piękne stroje...Ten, na czele, to chyba jakaś znamienita postać. Piękny płaszcz, kapelusz z orlim piórem...O, już są!!! Dzień dobry, panie!

Królewicz: - Dzień dobry, krasnalu. Jestem Zbylut, książę na licznych włościach, dziedzic jedyny tronu, na którym zasiada mój umiłowany ojciec, król Michał II !

Knypek: - A ja mam na imię Knypek. Jestem jednym z siedmiu braci karzełków, którzy pracują w podziemnych kopalniach brylantów. Bracia są w pracy, a dziś moja kolej, więc...

Królewicz: - Jak to - twoja kolej? A cóż to za niezwykle zjawisko, przy którym stróżujesz? Jaka piękna dziewczyna! Śpi na kryształowym łożu...

Knypek: - To właśnie królewna Śnieżka. Ona...nie żyje! Mieszkała tu razem z nami od czasu, gdy została wygnana z pałacu. Kilka dni temu odwiedziła ją jej macocha w przebraniu Cyganki i...otruła.

Królewicz: - To być nie może! Ta piękna dziewczyna nie żyje? Ona zapewne tylko śpi! Chwycę ją w ramiona i przytulę do serca, to zapewne obudzi się, ogrzana moja miłością ku niej!

Knypek: - Królewiczu!...

Narrator: Ale zanim Knypek wypowiedział słowo, królewicz schwycił Śnieżkę w ramiona i w tym samym momencie wypadło jej z ust zatrute jabłko! Otworzyła oczy i...I tak by mogła się zakończyć ta historia. Muszę wam tylko powiedzieć, ze wkrótce odbyły się zaręczyny królewny Śnieżki i księcia Zbyluta. Bawiono się hucznie do samego rana,  a wiadomość o cudem ocalonej królewnie i parze zakochanych dotarła hen, daleko. Tylko zła macocha niczego jeszcze nie wiedziała, gdy jak co dzień siadała w komnacie i wyciągnęła swoje magiczne lustro.

Lustro:   Słuchaj, królowo, co lustro powie,
   Słuchaj, królowo, słuchaj, albowiem
   Wciąż jesteś piękna, lecz wiedz to przecie,
   Że ktoś piękniejszy jest na tym świecie
   I z królewiczem w pałacu mieszka,
   A ma na imię...królewna Śnieżka!!!

Narrator: Tu królowa aż pociemniała ze złości i z całych sił cisnęła zwierciadłem o podłogę. W jednej chwili rozprysło się na tysiące małych, maleńkich kawałeczków, które odbiły się od podłogi i poleciały przez okno w świat daleki. A w tym samym momencie zła macocha zamieniła się w czarnego kruka i też pofrunęła hen, daleko, za góry i lasy, gdzie króluje zło. I od tej pory jej nie widziano.A królewna Śnieżka? Tę historie dośpiewajcie sobie sami. Razem z krasnoludkami, które po dziś dzień zamieszkują w głębi lasu i wspominają przepiękną historię królewny Śnieżki.

Zamknij oczy znużone,
Bajki zbliża się kres,
Już niebawem, za moment
Popłyniemy hen, w sen,
Popłyniemy gdzieś tam,
Do bajkowych, do bram.

Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka
Z krasnoludkami w marzeniach mieszka!
Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka,
We śnie ją spotkasz, na leśnych ścieżkach!
Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka
Z krasnoludkami w marzeniach mieszka!
Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka,
We śnie ją spotkasz, na leśnych ścieżkach!

Pod powieką zachowaj
To, co w bajce na dnie,
A piosenki tej słowa
Zabierz w nocny swój rejs,
Gdy odnajdzie cię noc,
Gdy otuli twój dom.

Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka
Z krasnoludkami w marzeniach mieszka!
Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka,
We śnie ją spotkasz, na leśnych ścieżkach!
Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka
Z krasnoludkami w marzeniach mieszka!
Królewna Śnieżka, królewna Śnieżka,
We śnie ją spotkasz, na leśnych ścieżkach!

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl