Top » Katalog » Najpiękniejsze Bajki Świata »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
Inne (3)



Wykonawcy
BAJKA O KWIECIE PAPROCI I NOCY ŚWIĘTOJAŃSKIEJ
 

Narrator: Historia, którą chcę wam opowiedzieć, najprawdopodobniej nie wydarzyła się nigdy, choć przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Jeśli jednak bajka ta jest tylko fantazja, to pozwólcie, że i ja ją opowiem trochę inaczej. Zwłaszcza, że jest tak pouczająca, tak ciekawa, iż  warto jej posłuchać nawet wtedy, jeśli to ja ją opowiadam. Ale do rzeczy. Otóż na pewnej małej, zapadłej wiosce żyli dwaj bracia; starszy nazywany Bartekiem i młodszy imieniem Kajtek. Wieś ta była zagubiona pośród przepastnych lasów i otaczających je łąk nadrzecznych. Nazywała się Jezioro, choć po prawdzie nie było tam śladu po jakimkolwiek zbiorniku wodnym. Kajtek i Bartek byli dziećmi starego Ambrożego - drwala i pracowitej Józefy, która na głowie miała całe gospodarstwo.

Józefa: - A cóż to za hałasy na podwórku? Przecie jeszcze nawet nie zaczęło świtać...Ambroży!

Ambroży: - Uspokój się, kobieto i daj mi spać! Zmęczony jestem po wczorajszej robocie, pleców nie czuje! Jeszcze wcześnie...

Józefa: - A jednak coś się dzieje na podwórku...Może wilki dobierają się do naszych czterech baranków? A może lis się zakradł do kurnika? A może...

Ambroży: - A niech cię, babo! Dobrze już, dobrze, pójdę zobaczyć, co tam się dzieje! Skaranie boskie z tą babą!

Józefa: - A co, nie słyszysz? Jakby coś dzwoniło łańcuchami...

Ambroży: - No...tak, jakby coś...Hej, tam, kto tam po nocy buszuje po moim podwórku?

Kajtek: - To ja, tatulu. Dospać nie mogłem, więc wstałem, żeby...

Ambroży: - Kajtek? A czyś ty rozum postradał? O tej porze łańcuchy wyciągasz?

Kajtek: - Kiedy już za moment świtać zacznie i tak trzeba będzie wstać, żeby krowy napoić, wydoić i na pastwisko gnać. A to przecie kawał drogi...

Ambroży: - Faktycznie, świt za pasem i czas wstawać, ale...Dziecino ty moja, jeszcze masz czas na gospodarskie obowiązki! Jeszcze dość się w życiu napracujesz!

Kajtek: - Kiedy ja chciałem pomóc...

Ambroży: - No dobrze już, dobrze! Budź starszego braciszka i goń go do roboty! Ja tymczasem pogonie matkę, aby w piecu rozpaliła i jakiej strawy uwarzyła. Józia!!!

Józefa: - Nie krzycz tak, przecie słyszę. Zaraz postawię sagan na piecu i ani się obejrzycie, a śniadanie będzie gotowe.

Ambroży: - Wiesz, ażem się wzruszył, jak zobaczyłem Kajtka na podwórzu...To przecie jeszcze brzdąc od ziemi nieodrosły, a tyle z niego pożytku. Nie to, co Bartek...
Józefa: - Faktycznie, ten nasz Bartek do pracy się nie garnie. Tylko by spał i spał. Uczyć też mu się nie chce. Idzie mu dziesiąty rok, a ani liczyć, ani czytać się jeszcze nie nauczył.

Ambroży: - Jeszcze ma czas...

Józefa: - Tak? A Kajtek już i liczy do dziesięciu i alfabet cały zna. Czy ty wiesz, mój mężu, że on potrafi nawet nieźle czytać?

Ambroży: - Kajtek czytać? Ha, ha, ha! Nie rozśmieszaj mnie!

Józefa: - Kiedy od dawna na pastwisko książki zabiera i tam kiepsko, bo kiepsko, ale czyta!

Ambroży: - Żeby nie daj Boże jaki uczony z niego nie wyrósł!

Józefa: - A szydź sobie z niego, szydź! To mądry i pracowity dzieciak!

Narrator: Matka zbudziła śpiącego Bartka, wszyscy siedli do śniadania i za moment Kajtek z Bartkiem wyruszyli na odległe pastwisko. Przed nimi podążały dwie krowy - ruda i łaciata, a także trzy wełniste barany. Szli pierw przez wieś, wzniecając tabuny kurzu, a następnie skręcili w las. Droga im się nieco dłużyła, więc Kajtek uznał, że to świetna okazja, aby nauczyć brata alfabetu. I zaśpiewał mniej więcej tak:

Czy alfabet już poznałeś,
Czy literki wszystkie znasz?
I te duże?  I te małe?
Czy wciąż z nimi kłopot masz?

Jeśli tak,
Daj mi znak,
A alfabet cały
Powtórzymy jeszcze raz.

ABC - uczmy się!
D i E - chcesz czy nie? 
FGH - wszystko gra!
IJK - kto je zna? 
LŁM - każdy wie!
NOP - nie jest źle!
RST - powiedz, że
UVW- brak ci tchu!
YZ - koniec wnet
Jeszcze tylko Ż i Ź
I . . .
I . . . Gdy powtórzysz jeszcze raz,
Już alfabet cały znasz!

W alfabecie liter tyle,
W głowie zamęt wielki już!
Powtórzymy więc za chwilę:
Śpiewaj ze mną i się ucz! ! !

Jeśli tak,
Daj mi znak,
A alfabet cały
Powtórzymy jeszcze raz.

ABC - uczmy się!
D i E - chcesz czy nie? 
FGH - wszystko gra!
IJK - kto je zna? 
LŁM - każdy wie!
NOP - nie jest źle!
RST - powiedz, że
UVW- brak ci tchu!
YZ - koniec wnet
Jeszcze tylko Ż i Ź
I . . .
I . . . gdy powtórzysz jeszcze raz,
Już alfabet cały znasz!

Bartek - Czy naprawdę nie znasz żadnej innej piosenki? Musisz wyśpiewywać te głupoty o alfabecie?! Już mi to bokiem wychodzi!

Kajtek: - Ależ braciszku, to świetny sposób, aby nauczyć się literek. To taki dobry sposób!

Bartek - A na co mi potrzebne literki? I tak w życiu liczy się tylko ten, który ma silne pięści  i nie boi się nikogo.

Kajtek: - Masz rację, siła w życiu się zawsze przydaje, ale najważniejszy jest rozum.

Bartek - Rozum? Patrzcie go, jaki ważny! Głupot naczytałeś się w tych strasznych książkach, które taszczysz na pastwisko i to wszystko z tego. Jakeś taki mądry, to chodź, powalczymy na pięści!

Kajtek: - Daj spokój, przecie jesteś starszy ode mnie! Bartek, nie rób...

Bartek - Dalej, walcz! Jeśli rozum taki ważny, to może ci podpowie, co zrobić, aby nie oberwać w nos! O, masz!!!

Kajtek: - Ojej! Jak boli! Uderzyłeś mnie w nos i patrz - krew leci!

Bartek - Do wesela się zagoi, a przynajmniej masz nauczkę, co w życiu najważniejsze!

Narrator: I tak doszli do brzegu lasu. W pięknym słońcu soczystą zielenią kusiła kwietna łąka. Szli tak ze swoim stadkiem wzdłuż tej dywanistej trawy, w której połyskiwały już to fioletowo-czerwone firletki, już to biało-żółte margaretki, czy białe kule dmuchawców. A wysoko, w górze, zawieszone w przestworzach, wyśpiewywały skowronki. Szerokim łukiem doszli do czworobocznej przestrzeni, ogrodzonej długimi żerdziami. To było ich pastwisko. Bartek podniósł żerdź przy wejściu i stadko rozeszło się po soczystej łące. Bartek tymczasem ruszył prosto do maleńkiej szopki i ułożył się wygodnie w jej cieniu.

Kajtek: - Mógłbyś mi pomóc! Ta żerdź jest za ciężka dla mnie!

Bartek - Podobno najważniejszy w życiu rozum, więc niech ci podpowie, co masz zrobić!

Kajtek: - Mój rozum mi mówi, że to ty powinieneś zamknąć wejście na pastwisko. A jeśli tego nie zrobisz, to trudno - owce się rozbiegną, a krowy uciekną do lasu.                       I będziesz szukał. Jak chcesz...

Bartek - E, e, e! Mądraliński! Ty mi nie mów, co mam robić! No, dobrze, dawaj tę żerdź, jak jesteś taki słaby. Tym razem jeszcze zrobiłem to za ciebie, ale jutro...

Kajtek: - Zrobiłeś to we własnym interesie, ale i tak ci dziękuje. No, a teraz siądę sobie obok ciebie w cieniu i poczytam.

Bartek - Zwariowałeś? Tak tu cicho i spokojnie a ty chcesz czytać? Połóż się obok mnie i śpij. Zanim słonce stanie wysoko na niebie - ponygusujemy!

Kajtek: - Lepiej posłuchaj, braciszku, co piszą w tej książce o dzisiejszej nocy.

Bartek - O jakiej nocy? Co ty bredzisz?

Kajtek: - Dzisiaj noc świętojańska. Jeden raz w roku, w czerwcu, w imieniny Jana, jest taka noc.

Bartek - A, to dzisiaj Jana! Przecież chłopak od Walotki ma na imię Jan! E, coś mi się widzi, że wieczorem szykuje się niezła zabawa!

Kajtek: - Posłuchaj, w tej książce piszą, że od wieków w tę noc palono ognie nad jeziorami i rzekami i dziewczyny puszczały wianki. Nasi przodkowie nazywali tę noc nocą Kupały.

Bartek - No, no, niezły kit mi wciskasz! A skąd niby ta twoja książka może wiedzieć takie rzeczy?:

Kajtek: - To jeszcze nie koniec! Przeczytałem kiedyś, że w noc świętojańską w lesie zakwita paproć!

Bartek - Kwitnąca paproć, no nie, nie wytrzymam! Ha, ha, ha! A gdzieżeś ty kiedy  widział kwiat paproci?

Kajtek: - Ja nie widziałem, ale są tacy... Kto wie, może prawdę mówi ta bajka, którą mi kiedyś opowiadała ciotka Andzia.

Bartek - Ciotka Andzia? Przecie wszyscy wiedzą, że z nią było coś nie tak. Włóczyła się całymi dniami po lesie, jakieś czary podobno odczyniała, czy coś.

Kajtek: - A jednak zapamiętałem jej opowieść. Podobno kiedyś w noc świętojańską pewien chłopiec znalazł kwiat paproci i...

Bartek - I wstawił go do wazonu, co? Hi, hi, hi!

Kajtek: - I kwiat zaprowadził go do wielkich skarbów. Chłopiec mógł zabrać ich z sobą ile tylko chciał, ale nie wolno mu było się tymi skarbami z nikim podzielić. Ponieważ miał biedną matkę, więc nie wrócił do domu, tylko osiadł w wielkim mieście.

Bartek - Pewnie kupił sobie kilogram cukierków i pięć czekolad i żył jak gość!

Kajtek: - Prawie tak było. Chłopiec był bogaty i zdawało się, że ma wszystko. Tęsknił jednak strasznie do swoich stron i postanowił wrócić do matki i podzielić się z nią złotem.

Bartek - Zwariował, czy jak? Przecie nie mógł się z nikim podzielić swoim bogactwem?!

Kajtek: - Właśnie, ale jest cos ważniejszego od złota! Dlatego chłopiec wrócił w rodzinne strony...

Bartek - Za skarby świata bym tak nie zrobił!!!

Kajtek: - Niestety, matka już nie żyła, a dom rodzinny zamienił się w kupę gruzów. I zanim się chłopiec zorientował, zniknął jego skarb i już nigdy nie potrafił odnaleźć drogi do miejsca, gdzie kwitł kwiat paproci.

Bartek - E tam, głupia opowieść! Kto chciałby oddać swoje bogactwo tylko po to, aby wrócić do rodzinnego domu? Głupie te twoje opowieści!

Kajtek: - Sam chciałeś, żebym ci opowiedział. Jeśli jednak ta się tobie nie spodobała, to może spróbujesz ze mną nauczyć się liczyć?

Bartek - Ja? Nauczyć się liczyć? A po co mi to? Zresztą spójrz, jakie to proste: liczę krowy tak: łaciata i ruda. Wszystko! Albo barany: kręciołek, bodzio i rogaty !                  I już! Policzyłem? A jak! Są wszystkie!

Kajtek: - A jednak posłuchaj tej piosenki a przyznasz, że liczenie, to nic trudnego.

Dla wygody, nie dla draki,
Wymyślono różne znaki,
Alfabety i litery,
Cyfry, liczby i numery.
 
Chcesz na serio życie brać?
Ty je także musisz znać!
Na co czekasz?  Próbuj, ćwicz
I do pięciu ze mną licz!

Rączka prawa ma pięć palców,
O tym każdy dawno wie,
Lecz nie każdy po kolei
Umie zliczyć palce te!

Palec pierwszy - to jest JEDEN,
Palec drugi - czyli DWA,
Palec trzeci - a więc TRZY,
Ten, to CZTERY, ale wiedz,
Że ten piąty to jest PIĘĆ!

No i umiesz!  Daję słowo!
Chcesz, to spróbuj jeszcze raz!
I do pięciu licz! Na nowo!
Na paluszki licząc patrz!

Palec pierwszy - to jest JEDEN,
Palec drugi - czyli DWA,
Palec trzeci - a więc TRZY,
Ten, to CZTERY, ale wiedz,
Że ten piąty to jest PIĘĆ!

Kajtek:  - O, zobacz: ruda - to jeden, łaciata to dwa, kręciołek to trzy, rogaty cztery, a razem z bodziem będzie naszych zwierząt pięć! Zobacz, to jest proste:
Palec pierwszy - to jest JEDEN,
Palec drugi - czyli DWA,
Palec trzeci - a więc TRZY,
Ten, to CZTERY, ale wiedz,
Że ten piąty to jest PIĘĆ!

Bartek - Zostaw mnie w spokoju, durny bracie! Jeszcze czego - liczyć! Sam licz, jak ci dobrze! A palce to są do grania na piszczałce i dłubania w nosie, ot co! Zrozumiano? A teraz daj mi spokój, bo mi się spać chce! I nie waż się mnie budzić bez powodu, bo tak oberwiesz, że pokażą ci się wszystkie gwiazdy i przez rok ich nie policzysz!!!

Narrator: Bartek zasnął jak zabity a Kajtek tak się zaczytał w swojej książce, że nie zauważył, jak łaciata rogami zrzuciła jedną z żerdzi i powoli oddalała się w stronę lasu. Nie minęła chwila, a zniknęła bez śladu w przepastnej zieleni drzew. Wkrótce za nią z pastwiska zeszła druga krowa i cała trójka baranków. Kiedy się Kajtek ocknął, wrzasnął, jak oparzony:

Kajtek: - Bartek!!! Łaciata uciekła! Ruda ucieka! Barany się rozproszyły!!!

Bartek - A niech to wszyscy diabli!!! Kajtek! Łap barany, łap rudą, a ja poszukam łaciatej!
 
Kajtek: - Braciszku, nie gniewaj się, ale nie zauważyłam nawet,  kiedy zwierzęta zeszły z pastwiska! Co teraz będzie?

Bartek - Co będzie? A poradź się swoich mądrości! A najlepiej, to bierz barany i rudą i wracaj do domu, bo czas na obiad! Tylko nie mów, że łaciata zginęła. Jeśli cię zapytają, to powiedz, że zagadałem się z Jankiem od Walotków i niebawem wrócę.

Kajtek: - A jeśli jej nie znajdziesz?...

Bartek - Znajdę, znajdę! A bo to pierwszy raz nam uciekła? Najpewniej poszła przez paprotniska do stawu z karpiami! No, dalej! Ruszaj do domu!

Narrator: Bartek ile sił w nogach pognał do lasu w nadziei, że rychło znajdzie łaciatą i zdąży wrócić do domu, zanim matka żuru do misek naleje i kraszonych ziemniaków na talerz wygarnie. Tymczasem Kajtek szedł do domu z duszą na ramieniu. Nie wiedział, jak sobie poradzi z kłamstwem, którego się musi dopuścić wobec matki. Żeby mu jednak droga szybciej zeszła, śpiewał sobie swoją ulubiona piosenkę o literkach.

W alfabecie liter tyle,
W głowie zamęt wielki już!
Powtórzymy więc za chwilę:
Śpiewaj ze mną i się ucz! ! !

Jeśli tak,
Daj mi znak,
A alfabet cały
Powtórzymy jeszcze raz.

ABC - uczmy się!
D i E - chcesz czy nie? 
FGH - wszystko gra!
IJK - kto je zna? 
LŁM - każdy wie!
NOP - nie jest źle!
RST - powiedz, że
UVW- brak ci tchu!
YZ - koniec wnet
Jeszcze tylko Ż i Ź
I . . .
I . . . gdy powtórzysz jeszcze raz,
Już alfabet cały znasz!


CZĘŚĆ DRUGA

 

Narrator:  Kajtek z duszą na ramieniu pędził swoje małe stadko do domu. Całą drogę zastanawiał się, czy potrafi okłamać swoja matkę. Na sama myśl o tym ciarki przechodziły mu po grzbiecie. Tuż przy rozwidleniu dróg, zaraz za wyschniętym                  o tej porze strumieniem, postanowił przysiąść na rowie i poczekać na brata. A nuż niebawem wyłoni się z oddali? Przywiązał więc krowę do drzewa, baranki wgonił do rowu, pełnego zielonej trawy i na głos zanucił jedna ze swoich piosenek.


Już do pięciu umiesz liczysz, 
Na paluszkach co dzień ćwiczysz.  
Teraz, kiedy umiesz tyle, 
Poświęć jeszcze jedna chwile! 
 
Chcesz na serio życie brać?
Więc cyferki musisz znać!
Na co czekasz?  Próbuj, ćwicz,
Do dziesięciu ze mną licz!

W rączce lewej jest pięć palców,
Tak jak w prawej - zobacz sam!
Więc je razem policzymy,
Byś cyferki wszystkie znał.

Najpierw SZEŚĆ - to palec mały,
Tamten zaś się SIEDEM zwie,
OSIEM ten najdłuższy zaś,
Krótszy DZIEWIĘĆ, a ten kciuk. . . 
Tak! To DZIESIĘĆ!  Koniec już! 

No i umiesz!  Daję słowo!
Chcesz, to spróbuj jeszcze raz!
Do dziesięciu licz! Na nowo!
Na paluszki licząc patrz!

Najpierw SZEŚĆ - to palec mały,
Tamten zaś się SIEDEM zwie,
OSIEM ten najdłuższy zaś,
Krótszy DZIEWIĘĆ, a ten kciuk. . . 
Tak! To DZIESIĘĆ!  Koniec już! 

Narrator: Tymczasem Bartek biegał po lesie w tę i z powrotem. Biegał i nawoływał łaciata, ale bez skutku. Dobiegł aż do stawu karpiowego, który rozciągał się nieopodal pastwisk. Przeszukał nadbrzeżne leszczyny - i nic. Pobiegł więc drogą, która prowadziła w głąb lasu. Biegł tak dobry kawał, aż zapuścił się w gęste paprotniska. Zdumiony rozejrzał się wokół.

Bartek - O rany, ale te paprocie wielkie! Jeszcze takich nie widziałem. Nogi jak patyczki, a pióropusze podobne do wielkiego parasola, z którym ksiądz proboszcz latem chodzi. Coś takiego! O, a tam jaka wielka! Obejrzę ją dokładnie! O, oooo!!! Alem się grzmotnął o ziemię! O, moja głowa, a i kolano pewnie rozbite! Co się stało? Auuu, widzę, ze wpadłem do olbrzymiego dołu, całego zarośniętego paprociami! Muszę szybko stąd wyleźć, bo nigdy łaciatej nie znajdę. Oj, ale boli to przeklęte kolano!

Narrator: Bartek nawet nie zauważył, co się naprawdę stało. Otóż zapuścił się w odległe, nigdy przez mieszkańców wsi nie odwiedzane miejsce. Na tym uroczysku rosła paproć, która właśnie dziś, w dniu świętego Jana zakwitła. I to właśnie w dole, do którego wpadł Bartek. Chłopiec nawet nie zauważył, że przewracając się, zahaczył butem o najdorodniejszą paproć, która pod dorodnym, zielonym,  parasolem kryła przedziwny, acz niewielki kwiat - kwiat paproci! Bartek niechcący zerwał nogą ten kwiat, który utknął za cholewą buta. I tak stała się rzecz niezwykła, o której chłopiec nie miał nawet pojęcia. Kiedy wygrzebał się               z dołu, zauważył dziwna odmianę wokół. Świat był jakby weselszy, radośniejszy, ptaki śpiewały jakby głośniej i weselej i wszystko wydawało się proste i jasne.

Bartek  - No, teraz ani chybi odnajdę łaciatą. Coś mi mówi, ze powinienem iść tą ścieżką, wydeptaną przez dziki. Zaraz, tam, za tym drzewem coś się bieli...Ciekawe, co to może być? Jakiś ptak, nie ptak, a może... Tak, to jakąś biała kartka papieru! Podejdę i zobaczę, co to jest. O, jakieś literki...Szkoda, że nie umiem czytać! Przydałby się Kajtek. Kto wie, może i warto nauczyć się literek? Bez tego nijak nie przeczytam co tu jest napisane...

Głos: - Przeczytam za ciebie, młody człowieku!

Bartek - Kim jesteś, głosie?

Głos:  - Od tej pory mam ci służyć i pomagać, bo stałeś się kimś wyjątkowym. Przynajmniej na ten jeden dzień!

Bartek - Ja kimś wyjątkowym? A to ci historia! Dobra, niech będzie, jeśli masz mi służyć, to służ! Widzisz te kartkę? Czytaj, co tam napisano!

Głos: - Czyżbyś nie umiał czytać? W twoim wieku? To prawdziwy wstyd!!!

Bartek - Ejże, głosie, podobno jesteś tu po to, by mi służyć i pomagać, a nie, żeby prawić morały! Czytaj!  

Głos:     Gdy alfabet znasz,
    W życiu sobie rade dasz!
    A gdy jeszcze umiesz liczyć,
    Nie łam sobie głowy niczym,
    Lecz przed siebie idź,
    Kroki ze mną licz!
    
Bartek - Skończ już te durne wierszyki i do rzeczy, bo nie zamierzam po próżnicy czasu tracić! Krowę zgubiłem i szukać muszę!

Głos:    Zrób krok w prawo i dwa w lewo,
    Spójrz przed siebie: trzecie drzewo,
    Pomiń tamto, dodaj to -
    - Ile wyszło? Pomyśl, bo
    Kiedy tyle zrobisz kroków,
    Gdy okręcisz się raz wokół,
    Spojrzysz w lewo, spojrzysz w prawo,
    A odnajdziesz pod tą trawą
    Skarb największy - zobacz sam
    I opowiedz wszystko nam!

Bartek  - Ojej, przydałby się tu Kajtek! Ja przecież nie umiem liczyć...Jak mam znaleźć skarb, skoro nie umiem ani dodawać, ani odejmować? Głosie! Na pomoc! Ty przecież...no, wiesz...Miałeś mi pomagać!

Głos:               - Jakże to - to i liczyć też nie umiesz? Taki wielki chłop!

Bartek - Dosyć tego gadania! Pomóż mi w liczeniu i pokaż, gdzie ten cały skarb!

Głos:   - Zaraz...”zrób krok w prawo i dwa w lewo”...Jak to było dalej, nie mogę przeczytać...Acha! „spójrz przed siebie: trzecie drzewo” ! Tak, to będzie tu, potem trzeba pominąć jedno, dodać drugie...to będzie razem pięć...Tak! Dobrze! Pięć kroków przed siebie, okręcić się na pięcie i rozejrzeć dookoła...Tam! Tam jest kępa trawy! Szukaj, niedouczony Bartku!

Bartek - Cud! Znalazłem skarb! Cała skrzynia pełna złota! Wszystko moje! Biorę, ile się da i biegiem do domu!

Głos: - Poczekaj, niemądry chłopaku! Na tej kartce jeszcze coś jest napisane!
    Zostaw złoto do wieczora!
    Dzień to nie jest dobra pora!
    Szukaj tego, co zgubiłeś,
    Jeśli tobie życie miłe!
    Gdy odnajdziesz, czegoś szukał,
    Wróć o zmierzchu, w dąb zapukaj
    Ze trzy razy: stu! stuk! stuk! 
    I skarb będzie odtąd twój!

Bartek - No i dobrze! W takim razie pędzę szukać łaciatej, zagonię ją do domu i wracam o zmierzchu! Ale pamiętaj, głosie, żebyś tu na mnie czekał!

Narrator: I Bartek popędził za łaciatą. Jakie było jego zdziwienie, gdy odnalazł ją nieopodal, na maleńkiej polanie! Stała sobie i spokojnie przeżuwała zjedzoną właśnie trawę. Bartek schwycił ja szybko, pokrzyczał nieco i popędził do domu.

Józefa: - Skaranie boskie z tymi chłopaczyskami! A gdzieście to byli? Kajtka widziałam, jak siedział na rowie...Cóżeś tam wyprawiał? No?

Kajtek: - Ja, mamo, widzisz, bo...

Józefa: - Już mi tu głupot nie opowiadaj! Bydło powinno już dawno wody dostać, a wy się włóczycie nie wiadomo gdzie! Bartek! Gdzie ty byłeś z łaciatą?

Bartek - A no wstąpiłem do Janka Walotki, boć to przecież jego imieniny i się nieco zasiedziałem...

Józefa: - No dobrze, już, dobrze! Macie szczęście, że ojciec w lesie, bo pewnie spuściłby wam tęgie lanie! Uwiązać bydło przy wodzie, myć ręce i do stołu!

Narrator. Po obiedzie Bartek poczuł - jak zwykle zresztą - zmęczenie i postanowił się zdrzemnąć. Poszedł do stodoły, wyciągnął na sianie, zzuł buciska i zasnął. Nie zauważył nawet, jak zza cholewy wypadł mu kwiat paproci! A kwiat potoczył się po sianie i spadł gdzieś w kąt stodoły. Gdy się Bartek obudził, już świtało! Okazało się, że przespał pół dnia i całą noc! Zerwał się więc na równe nogi                    i wybiegł na podwórko.

Bartek - Tato! Już świta! Krowy czas doić i na pastwisko szykować!

Ambroży: - Własnym oczom nie dowierzam: Bartek wstał pierwszy! No, miałeś wczoraj szczęście, żeś się w sianie schował, bo przeciągnąłbym cię pasem! Kajtkowi się dostało za ciebie!

Kajtek: - To zawsze tak jest - on nabroi a ja obrywam!

Bartek - Nie marudź, braciszku, tylko wiąż krowy i baranki i pędzimy na pastwisko!

Kajtek: - A tobie co się porobiło, żeś taki do roboty skory?

Bartek - Już ty zobaczysz, już ty zobaczysz! Ale teraz - w drogę!

Narrator: I ani się nie obejrzeli, kiedy dotarli na pastwisko. Kajtek w kółko podśpiewywał swoje piosenki, a Bartek nie mógł się doczekać, kiedy pobiegnie w las, po swoje złoto.

Bartek - Kajtek! Pilnuj stadka! I żadnego czytania, bo znowu będzie bieda! Ja tymczasem idę do lasu.

Kajtek: - Do lasu? Po co?

Bartek - Jak wrócę, to ci oko zbieleje! No, bywaj! I pilnuuuuj!!!

Narrator: Tymczasem Bartek popędził ile sił w nogach. Biegł tak dobrą chwilę, aż trafił na znajome paprotnisko. Stanął pośrodku i zaczął nawoływać.

Bartek - Głosie! Jesteś tam? Odezwij się! Głosie! Słyszysz czy nie? No, głosie! Przepadł, jak nic! Nie to nie, poradzę sobie bez niego! O, jest, widzę ją - to ta kartka, na której wszystko było napisane! Jest! Tylko...Zaraz, przecież ja nie umiem czytać...No nie, tego już za wiele! Przecie złoto jest moje i muszę je odnaleźć! Obejdzie się! I bez kartki znajdę to miejsce. Zaraz, jak to było...Muszę sobie przypomnieć! Wiem!
Zrób krok w prawo i dwa w lewo,
Spójrz przed siebie: trzecie drzewo,
Pomiń tamto, dodaj to -
- Ile wyszło?
No właśnie - ile wyszło? Nie wiem...przecież ja...ja nie umiem liczyć!!!

Narrator:  I biegał we wszystkie strony, kręcił się, jak fryga. Zaglądał już to tu, już to tam. Garściami wyrywał trawę, rozdrapywał lisie nory, ale na próżno. Wreszcie zasapał się i zmęczył tak, że opadł z sił. Nawet nie zorientował się, że płacze, jak dzieciak, któremu zabrano zabawkę.

Bartek - Moje złoto, gdzie jest złoto? Przecie należało mi się, przecie je znalazłem, a znaleziony skarb jest własnością tego, który go odnalazł! To niesprawiedliwe!              I co ja teraz zrobię? Co powiem Kajtkowi? Wreszcie co przyniosę na spóźnione imieniny Jankowi od Walotki? O, ja nieszczęśliwy!

Głos: - A, to ty, gagatku?

Bartek - Jesteś, wstrętny głosie? Gadaj, o co tu chodzi? Gdzie moje złoto?

Głos: - A widzisz! Nie wykorzystałeś swojej wielkiej szansy! Przecie wczoraj znalazłeś kwiat paproci!

Bartek - Ja? Kwiat paproci? Kiedy?

Głos: - Kiedy wpadłeś do dołu na paprotnisku, butem zerwałeś kwiat paproci, który wpadł ci za cholewę!

Bartek - Za cholewę...? I gdzie się podział?!

Głos: - Kwiat paproci ma czarodziejska moc tylko raz w roku - w dzień świętego Jana! Tymczasem ty, zamiast wracać do lasu, położyłeś się na sianie i przespałeś do rana. A kwiat? Kwiat wypadł ci z buta, kiedy układałeś się do snu! Zmarnowałeś swoją szansę! Chociaż...

Bartek - Chociaż - co? Jest jeszcze nadzieja na odzyskanie złota?

Głos: - Nadzieja jest zawsze. Ale przede wszystkim naucz się czytać i naucz się liczyć!

Bartek - A wiec kiedy nauczę się...

Głos: - Powoli! Straciłeś jedną szansę, postaraj się o drugą. Ale pamiętaj: noc świętojańska jest dopiero za rok i dopiero za rok możesz odnaleźć kwiat paproci.

Bartek - A jeśli za rok nie odnajdę kwiatu paproci?...

Głos: - To przynajmniej będziesz umiał czytać, pisać i liczyć. A to jest przeogromny skarb. Większy od złota! Pamiętaj i żegnaj! Do zobaczenia za rok!!!

Narrator  I głos rozpłynął się w powietrzu, a Bartek został sam ze swoimi myślami na wielkim paprotnisku. W końcu wstał i poczłapał na pastwisko. Już z daleka zobaczył, że tym razem ruda zdjęła rogami żerdź i pasie się na pobliskiej skarpie, a baranki rozpierzchły się dokoła. Tymczasem Kajtek zapomniał o całym świecie, tak był pogrążony w lekturze. Bartek zagnał więc stadko na pastwisko, zasunął żerdź i podszedł do Kajtka.

Bartek - Ładnie to tak? Nie słuchasz starszego brata! Powinienem cię wytarmosić za ucho! Zwierzaki się rozbiegły, mało, a znów musiałbym ich szukać po lesie!

Kajtek: - Wybacz, braciszku, ale tak się zaczytałem w tej książce, że o bożym świecie zapomniałem! Daruj, nie gniewaj się! Co, nie powiesz mamie?

Bartek - Dobrze już, dobrze! Ale musisz mi cos obiecać...

Kajtek: - Wszystko, co zechcesz! Jeśli to konieczne, to już nigdy na pastwisku nie będę czytał!

Bartek - Oj, głupiś ty, braciszku, oj, głupiś! Wręcz przeciwnie! Musisz mi obiecać, że...

Kajtek: - Że? Nic z tego nie rozumiem...

Bartek - Musisz mi obiecać, że nauczysz mnie...czytać!

Kajtek: - Nie, nie może być - ty mówisz serio?

Bartek - Nauczysz?!

Kajtek: - Bracie, choćby zaraz! Jak się cieszę!

Bartek - Chwila, moment, to jeszcze nie wszystko!

Kajtek: - A więc jednak...Tak myślałem, że tylko żartujesz...

Bartek - Daj mi skończyć! Chciałem cię prosić, abyś mnie także nauczył...liczyć!

Kajtek! - Bartek!!! Jaki jestem szczęśliwy!!!

Bartek - Ale...

Kajtek  - Ale?...

Bartek - Ale do dziesięciu! I jeszcze dalej!

Kajtek: - Będziemy się uczyli razem?

Bartek - Tak, braciszku!

Kajtek: - Hurraa!!!

Ponad głową wielkie słońce
I skłębione stada chmur,
Noce ciepłe dni gorące -
- To początek lata już!
To początek lata już -
Pora wakacyjnych dróg!

Nad polami znów skowronek
Rozpoczyna śpiewny trud,
Przypomina dźwięcznym tonem -
- Że początek lata już!
Że początek lata już -
Pora wakacyjnych dróg!

Kwiat paproci gdzieś tam czeka,
Kwitnie przez tę jedna noc!
Obiecuje nam z daleka
Niespodzianek letnich moc!
Kwiat paproci gdzieś tam czeka,
Kolorami barwi sny
I do śmiałka się uśmiecha -
- Może go odnajdziesz ty?
Kwiat paproci gdzieś tam czeka,
Czarodziejskiej siły znak!
A króciutka noc ucieka
I nie wraca drugi raz!

Świętojańska noc przychodzi
I ogniska płoną znów,
Płyną wianki hen, po wodzie -
- To początek lata już!
To początek lata już -
Pora wakacyjnych dróg!

Noc Kupały, noc prastara,
W tę noc szczęście sobie wróż!
Jakaś siła jest w tych czarach -
- Gdy początek lata już!
Gdy początek lata już -
Pora wakacyjnych dróg!

Kwiat paproci gdzieś tam czeka,
Kwitnie przez tę jedna noc!
Obiecuje nam z daleka
Niespodzianek letnich moc!
Kwiat paproci gdzieś tam czeka,
Kolorami barwi sny
I do śmiałka się uśmiecha -
- Może go odnajdziesz ty?
Kwiat paproci gdzieś tam czeka,
Czarodziejskiej siły znak!
A króciutka noc ucieka
I nie wraca drugi raz!

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl