|
Historia, którą chcę wam opowiedzieć, wydarzyła się prawie tysiąc trzysta lat przed na-rodzeniem Chrystusa. W Egipcie, którym rządził wówczas prawdopodobnie faraon Ramzes II, mieszkali także - obok Egipcjan - Izraelici. Gdy faraon zorientował się, że ród izraelski jest coraz bardziej liczny, wydał okrutne zarządzenie.
- Ogłasza się wszystkim poddanym Ramzesa II, co następuje: każde narodzone dziecko żydowskie płci męskiej zostanie natychmiast po urodzeniu wrzucone do rzeki Nil! Jeśli urodzi się córka - żyć będzie! Pan nasz i władca Ramzes oznajmia także, iż za nieprzestrzeganie rozkazów grozi śmierć!
Faraonowi nie wystarczało to, że poddany Egiptowi lud izraelski zmuszony został do nadludzkiej pracy przy wyrobie cegieł z gliny i słomy. Postanowił, że masowymi egzekucjami wytrzebi nazbyt licznych swoich poddanych. Ale położne hebrajskie, które były przy urodzinach każdego dziecka, nie były sumienne, więc nakaz faraona na szczęście rzadko stosowano. Tyle, że Izraelici zaczęli się jeszcze bardziej bać o swoja przyszłość. Pewnego dnia w rodzinie Amrama powstało wielkie zamieszanie.
- Amramie! Twoja żona Jokebed rodzi! - Na litość boską, oby to była dziewczynka. . . - Milcz, niewiasto! Izraelowi potrzebni są synowie! To musi być syn! - Patrzcie, położna już niesie dziecko! - Syn. . . - Wielki Boże, wiedziałem! ! ! - Idź Amramie, do swej Jokebed i pociesz ją. - Dzięki ci, moja żono, za tego wspaniałego, dorodnego syna! Dzięki! - Ależ Amramie, zgodnie z rozkazami Ramzesa zostanie wrzucony do Nilu! . . . - Przenigdy na to nie pozwolę! - Wieść o narodzinach dziecięcia izraelskiego dotrze niebawem i tak do pałacu faraona. Co wtedy? - Wszystko sobie obmyśliłem. Posłuchaj, za kilka tygodni, gdy juz wydobrzejesz, zajmiemy się naszym synem. - Jak? - Trzeba wypleść z trzciny, która rośnie na brzegach Nilu wygodny koszyk, wylepić go dokładnie smołą, wymościć płótnem i. . . - I? . . . - I kiedy z pałacu wyjdzie do kąpieli córka faraona. . . - Ta, która sprzeciwiła się rozkazowi swego ojca i nie zgadza się na zagładę żydowskich dzieci? ! - Ta sama! Wtedy puścimy koszyk na wodę i powinien nasz Mojżesz dopłynąć wprost ku córce Ramzesa! Zanim jednak kosz z Mojżeszem wrzucono do Nilu, Jokebed ukryła się w pobliżu miejsca, gdzie zazwyczaj zażywała kąpieli córka Ramzesa. Oto właśnie, gdy zeszła do kąpieli, jej służebnica zauważyła płynący kosz.
- Pani! W tym koszyku płacze dziecko! - Szybko, wyciągnij je z wody! To zapewne dziecko hebrajskie! Musimy je uratować! - Ależ Ramzes, twój ojciec. . . - Powiem mu, że. . . Zresztą, potem coś wymyślę! Teraz do wody, szybko! - Oto kosz z dziecięciem! Spójrz, pani, na to maleństwo! - Jaki on śliczny! Nie oddam go za skarby! O, spójrz, tam jest jakaś żydowska niewiasta, przywołaj ją! - Jak rozkażesz. Niewiasto, podejdź tu! - Witaj, córko faraona! - Biegnij do swoich i natychmiast znajdź jakąś mamkę dla tego dziecka! - Pani, tu w pobliżu mieszka moja siostra, Jokebed. Ona właśnie urodziła. . . córkę. . . i. . . mogłaby karmić tego nieszczęśnika! - Wołaj Jokebed! Będzie mamką!
I stało się tak. Córka Ramzesa uznała Mojżesza za swojego syna i wychowywała go, jak Egipcjanina. Mojżesz, pod opieką Jokebed, wyrósł na silnego młodzieńca. Od dawna domyślał się, że Jokebed jest jego matką, ale strach przed faraonem nie pozwalał mu na szczerą rozmowę z własną matką. Pewnego dnia przechadzał się pośród lepiących cegły Hebrajczyków. Dwaj z nich przerwali na moment pracę.
- Ej, tam, żydowska hołoto! Tu nie wolno gadać! Do roboty, ale już! - Kiedy my nie dla rozmowy przerwaliśmy pracę. Plecy bolą od nadludzkiego wysiłku. . . - Plecy? Ja ci zaraz pokaże, jak bolą plecy! Wychłoszczę cię tym batem, to popamiętasz! A masz! A masz! ! ! - Zostaw ten bat! Nie bij tego biedaka! - Kim jesteś, żeby mi rozkazywać? - Jestem Mojżesz i nakazuję ci natychmiast przestać! - Ty mnie rozkazujesz? !
Tu Mojżesz wyrwał tęgi bat z ręki egipskiego oprawcy i jednym uderzeniem powalił go na ziemię. A że był silnym młodzieńcem, pełnym krzepy, uderzył zbyt mocno. Egipcjanin nie żył. Mojżesz ukrył ciało w piasku pustynnym. Następnego dnia znów zauważył tych samych Hebrajczyków, gdy sprzeczali się. Podszedł do nich i usiłował rozdzielić zwaśnionych.
- Przestańcie się kłócić! - A czemuż to niby? - Chcesz nam rozkazywać, co mamy robić? Teraz ty pełnisz tu rolę nadzorcy? - Nie, ale zakazuję wam tej sprzeczki! - Zakazujesz? A jeśli nie przestaniemy, to co? - Może i nas zabijesz, jak tego Egipcjanina? . . .
I Mojżesz zrozumiał, że nie da się ukryć zabójstwa egipskiego nadzorcy. Wiedział, że niebawem wieść dotrze na dwór faraona, a wtedy - koniec. Niestety, tak się stało i Ramzes II rozkazał uśmiercić Mojżesza. Nie było innego wyjścia - Mojżesz wyruszył do leżącej niedaleko Egiptu ziemi Midian. Stanął zmęczony przy studni, do której przypędziły bydło córki miejscowego kapłana. Niestety, pojący właśnie bydło inni pasterze nie dopuścili kobiet do studni. Dopiero Mojżesz wziął niewiasty w obronę i spokojnie napoiły zwierzęta. Po powrocie do domu, opowiedziały o tym swemu ojcu - Reuelowi.
- Ojcze, znów pasterze nie chcieli dopuścić naszych zwierząt do wodopoju! - Już ja im skórę wygarbuje! - Nie trzeba, tym razem obronił nas ten wędrowiec. Nazywa się Mojżesz. - Bądź pozdrowiony, kapłanie. Masz dorodne córki! - Dzięki ci, że przegoniłeś tych łotrów! - E, to tchórze! Uciekli, zanim zdążyłem podnieś moją laskę ku górze!
- A przecie wdzięczny ci jestem. Przyjmuj u mnie gościnę. Stół z wieczerzą już czeka, a ty zapewne głodny jesteś i strudzony. Skąd idziesz? - Uchodzę przed gniewem faraona Egiptu, który nakazał mnie zabić za to, że wystąpiłem w obronie prześladowanego przez egipskiego nadzorcę Izraelitę. - Zostań na mojej ziemi i bądźmy jak jedna rodzina. Na dowód przyjaźni ofiarowuję ci za żonę moja córkę Cipporę. Urodziłeś się Izraelitą, wychowałeś wśród Egipcjan, zatem spróbuj teraz żyć między Midianitami i niech twoi synowie będą liczni jako gwiazdy na niebie!
Wkrótce odbył się ślub, a niespełna rok potem Cippora urodziła Mojżeszowi syna, któremu dano imię Gerszon, co znaczy obcy. Obcy, jak jego ojciec Mojżesz. Wkrótce potem umarł okrutny faraon Ramzes II, który usiłował wyniszczyć naród żydowski. Niestety, następny władca nie był od niego lepszy, dalej więc lud izraelski cierpiał męki w egipskiej niewoli. Tymczasem Mojżesz był ciągle pasterzem u Midianitów. Pewnego razu pędził trzodę przez pustkowie, aż dotarł do Chorebu, niedaleko Góry Bożej. I wtedy stała się rzecz niezwykła: nagle wielkim ogniem zapłonął rosnący nieopodal krzak rycyny.
- A cóż to za niezwykłe zjawisko? Ten krzak płonie ogniem wielkim, a jednak nie niszczeje? Cóż to może być? Czyżby ten krzew zapłonął od ulatniających się z jego kwiatów eterycznych olejków? Podejdę bliżej. . . - Mojżeszu! Mojżeszu! - Kimże jesteś? ! - Jestem Bogiem twojego ojca, Bogiem twoich przodków: Abrahama, Izaaka i Jakuba! Nie lękaj się! Odkryj twarz i spójrz na mnie! - Boże! Jahwe! ! ! - Zrzuć sandały z twoich stóp, bo ziemia, na której stoisz jest świętą! - Panie! . . . - Przyszedłem, żeby oznajmić, iż czas wielki, by ratować lud Izraela od egipskiej zagłady. Upatrzyłem sobie ciebie, abyś wrócił do Egiptu i wyprowadził mój lud z domu niewoli. - A kimże ja jestem, aby występować w twoim imieniu i kto mnie posłucha? - Idź i powiedz ludowi Izraela, że przysyła cię Bóg! - Nie uwierzą mi, Jahwe! - Tedy powiedz im, to, co ja tobie mówię: JESTEM, KTÓRY JESTEM! - A jeśli mi jednak nie uwierzą? - Cóż trzymasz Mojżeszu w ręce? - Laskę. . . - Tedy rzuć ja na ziemię, a zamieni się w węża! - Rzeczywiście! ! ! - Teraz chwyć węża za ogon a na powrót w laskę się przemieni. - I tak się stało! ! ! - A teraz włóż rękę za swoją szatę i wyjmij ją na powrót. Cóż widzisz! - Na Boga! Pokryła się trądem! ! ! - Włóż ją na powrót pod swą szatę i znów wyjmij. - Jest na powrót zdrowa! ! ! - Jeśli i w te znaki nie uwierzą synowie Izraela, tedy wylej na suchą ziemię wodę z rzeki Nil, a zamieni się ona w krew. Ufasz mi? - Ufam, Panie! - Tedy i twoi izraelscy bracia muszą uwierzyć, że posłał ciebie Bóg. A ja będę na twoich ustach i pouczę cię, co masz czynić. Nagle ogień, tak jak się pojawił, tak znikł. Krzak rycyny stał, nie naruszony. Mojżesz zaś, wielce przejęty tym, co zobaczył i co usłyszał, wziął laskę i wrócił do domu swego teścia Midianity, aby niebawem wyruszyć z żoną Cipporą do Egiptu. Ale to już zupełnie inna przypowieść.
Zobacz, strumieni wartki bieg, Co po kamieniach płyną w dół, Zmienia się z czasem w nurty rzek, Które do obcych płyną mórz
Zobacz, te drzewa wokół nas, Dziś jeszcze małe, liche tak, Jutro się zmienią w wielki las, Który powali z czasem wiatr.
A gdy się człowiek nowy rodzi, Gdy w nim zaczyna serce bić, Jest jak tablica w szkole życia, Na której nie ma jeszcze nic. Bo gdy się człowiek nowy rodzi, Kiedy przychodzi na ten świat, Jest jak cudowna tajemnica, Którą poznamy z biegiem lat.
Zobacz te ptaki w górze tam, Patrzą na ziemię hen, spod chmur I jakby strzegły nieba bram, Wieki i lata - dzień po dniu.
Zobacz, ta ziemia u twych stóp Od tylu lat obraca się I tyle na niej krętych dróg, I tyle na niej bije serc.
A gdy rodzi się człowiek. . . etc.
Bo wszystko swą przyczynę ma Tak urządzony wszechświat jest, I tylko mijający czas Pozwala odkryć życia sens.
|