Top » Katalog » Opowieści z Biblii »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
Inne (3)



Wykonawcy
OPOWIADANIE O ARCE NOEGO
 

Noe: Panie mój, Boże, spójrz na swe sługę. To ja - Noe! Proszę cię, abyś wysłuchał mojej modlitwy i miał w opiece rodzinę moją.
Bóg:  Stanie się tak, jak prosisz, Noe, choć wielki jest gniew mój i oburzenie.
Noe:  W czym ci zawiniłem, panie?
Bóg: Spójrz wokół siebie. Zobacz na sąsiadów swoich, na bliskich i dalekich znajomych. Przyjrzyj się, jak żyją i jak strzegą swojej wiary. Ile wokół zła i nienawiści, ile grzechu, występku i zbrodni.
Noe: Takimi nas stworzyłeś: maluczcy i słabi jesteśmy, tedy wybacz nasze uczynki, które biorą się z nieświadomości a nie z chęci uczynienia Bogu wbrew. . . 
Bóg: Dałem Adamowi i Ewie raj, lecz go utracili. Dałem Kainowi brata Abla, lecz podniósł na niego rękę. Ileż jeszcze zła drzemie w ludzkiej istocie?
Noe:  Czyżbyś chciał ukarać lud swój, błądzący i nieświadomy zła, które czyni?
Bóg:  Idź w pokoju i nie lękaj się - tobie zaufałem. . .

Narrator: Historia ta dzieje się w czasach, gdy nasz staruszek świat był jeszcze bardzo, bardzo młody. Niewiele lat upłynęło od chwili, gdy na Ziemi pojawili się Adama  i Ewa, od czasu, gdy ich potomkowie rozmnożyli się licznie. Oto więc jeden z naszych praprzodków -  Lemek, syn Metuszelacha, został ojcem. Dziecko nazwano Noe, co znaczy mniej więcej „pocieszenie”. O jakim pocieszeniu mowa - opowie nasza historia. Kiedy zaczyna się owa opowieść, Noe jest już osobą wiekiem naznaczoną, troskami przygiętą. Choć znana jest szeroko jego prawość  i bogobojność. Znana, lecz wykpiwana. . .

Beniamin: Ejże, Noe, a dokąd to idziesz?
Mikaj: Od tego modlenia kolana ci się spłaszczyły! Ha! Ha!
Noe:  Dałbyś pokój, sąsiedzie! Nie przystoi. . .
Beniamin: Co ty powiesz, starcze okropny? Mnie coś nie przystoi, wedle ciebie?!
Noe:  Nie chciałem cię urazić, ale. . .
Mikaj: Patrzcie: Noe nie chciał urazić Beniamina! Ha! Ha!
Noe:  Zostaw mnie w spokoju  i ty, Mikaju.  Modliłem się. . .
Beniamin: A nie mówiłem? Słyszeliście, ludzie? On się znowu modlił!!!
Noe:  Modliłem się i odezwał się do mnie Bóg. . .
Mikaj: Bóg się odezwał? Co ty powiesz!!! Ha! Ha!
Beniamin: Noe z Bogiem gadał! Pewnie żeście sobie jakowe historyjki opowiadali, co? He, he, he!
Noe:  Bóg gniewa się na nas! Bóg widzi wszystkie nasze występki i nieprawości! Bóg. . .
Beniamin: A cóż ten Bóg ma do nas?
Mikaj: Właśnie! Najpierw wypędził nas z raju, a teraz nadal się wtrąca do naszych spraw!
Głos:  Ziemia do nas należy!
Mikaj: Dobrze mówisz!
Noe:  Bóg pragnie, abyście żyli w zgodzie i pokoju. Abyście żyli jak Abel i Seth. . .
Głos:  Cos takiego? A czemuż nie jak Kain?
Mikaj: Beniaminie, dajże spokój! Noe chyba ma trochę racji. . .
Beniamin: Racji?! Zwariowałeś? Powiedz to jeszcze raz, a popamiętasz mnie!
Głos:  Racja! Kain zrobił to, na co miał ochotę!
Noe:  Bracia! Uspokójcie się! To hańba!
Głos: Zamknij się, Noe! Niech żyje Kain! Niech żyje wolność czynienia wedle swego upodobania!
Mikaj: Cicho, głupku! Drzesz się jak nieboskie stworzenie!
Głos:  Ty się zamknij! Masz! O! I jeszcze raz!
Mikaj: Co? Uderzyłeś mnie? No to -  rrazz!!!
Beniamin Biją się! Zaraz, ale za co ja?. . .
Głos:  Masz i ty!
Noe: Bracia! Bracia! Bóg was ukarze! Bóg woła, abyście się opamiętali! Bóg daje wam jeszcze szansę!
Mikaj: Cicho, starcze!

Narrator: I tak się skończyła rozmowa Noego z sąsiadami. Ludzie, rzucili się na siebie, jak wilki wygłodniałe. Okładali się pięściami bluźniąc i przeklinając. I tak było wszędzie, gdzie by kroków nie skierować. Ziemię całą i lud na niej zamieszkały opętało zło. Ludzie nawzajem występowali przeciwko sobie, kradzieże i grabieże byłym czymś zwykłym i pospolitym. Pogardzano sobą nawzajem, oskarżano się o wszystko i o nic, żeby tylko mieć powód do zawiści, gniewu i obelg. Najwyraźniej piętno Kaina, zabójcy swego brata, ciążyło nad całym ludzkim rodzajem. Pomiędzy dwoma rzekami - Eufratem i Tygrysem /bo tam prawdopodobnie nasza opowieść się rozgrywa/, gdzie wody czyste a powietrze rześkie, gdzie zieloność wielka i głęboka, gdzie ziemia urodzajna, a słońce łaskawe, otóż tam właśnie działy się rzeczy, które gniew Boga jeszcze większym uczyniły. Pojawił się więc ponownie Noemu i rzekł:

Bóg:  I cóż, Noe?. . .
Noe:  Próbowałem rozmawiać z moimi sąsiadami. . . Ledwie z życiem uszedłem. . .
Bóg:  Podjąłem decyzję. . .
Noe:  Gniew czuje w twoich słowach, panie. . .
Bóg:  Zgładzę z powierzchni Ziemi wszystko, co żyje!
Noe:  Boże! Jakże jesteś surowy!
Bóg:  Gniew mój spadnie na ludzi i zwierzęta, które z nimi dach dzielą i ptactwo i. . .
Noe:  Boże!  Błagam! ! !
Bóg:  Gniew mój jest straszny, ale, , ,
Noe:  Ale? . . .
Bóg:  Bacząc na twoje uczynki, bacząc na twoją żarliwość, postanowiłem. . .
Noe:  Co? !
Bóg:  Idź między ludzi i powiedz im, że przyjdzie czas potopu.
Noe:  Potopu?
Bóg:  Nie pytaj., lecz idź i mów, że koniec bliski!
Noe:  Panie! A gdzież twoje miłosierdzie?
Bóg: Widzisz, Noe, ty tylko zważasz na swoje życie tu, na tej ziemi. I też ludzie zamieszkujących ową ziemię dotknie mój gniew. Oni swego ziemskiego życia zostaną pozbawieni!
Noe: Gdzież miłosierdzie, ośmielam raz jeszcze zapytać? Sądziłem, że  i tych złych ludzi kochasz.
Bóg: Za występki, popełnione na ziemi, ludzie srogo zapłacą. A miłosierdzie i przebaczenia spotka nawet największego z grzeszników, ale tam, po drugiej stronie życia.
Noe:  Po śmierci?!. . .
Bóg:  Tak. Tam poznają, co to boskie miłosierdzie. . .
Noe:  Nie rozumiem cię, Boże. . .
Bóg:  Idź i ufaj mi!

Narrator: I szedł Noe i mówił, że Bóg podjął straszną decyzję. Że postanowił ludzi ukarać potopem. A oni wszyscy śmiali się z niego i nie zważając na groźby żyli dalej tak, jak przedtem. Wyrok zatem został wydany i stać się miało to, co się stało.

Bóg:  Noe!
Noe:   Wzywałeś mnie, Boże?
Bóg:  Zbudujesz arkę.
Noe:   Arkę?
Bóg: Zetnij drzew wiele, bardzo wiele, i zbuduj statek, który ocali to, co jeszcze przyzwoitego na tej ziemi.
Noe:   Tak, panie. . .
Bóg: Gdy już ową łódź zbudujesz, powlecz jej dno smołą, aby wody nie puszczała. A powlecz dokładnie od środka i od zewnątrz.
Noe:   Tak uczynię.
Bóg: Arka będzie miała piętro dolne i piętro górne, a z boku zbudujesz otwór - drzwi, którymi będzie można wejść na łódź. I nie zapomnij. . .
Noe:   Tak?
Bóg: Nie zapomnij, aby arkę przykryć od góry, aby woda nie dostała się do środka. Do arki weźmiesz swoja żonę, swoje potomstwo i potomstwo twojego potomstwa. A także zwierząt wszelakich po jednej parze - samca i samicę. Ty zaś zgromadź jedzenie dla ludzi i zwierząt, abyście przetrwać mogli nawałnicę.
Noe:   A cóż to ten potop? . . .
Bóg:  Woda zaleje wszystko!  Wszystko! Wszystko!

Narrator: Noe posłuchał głosu Boga i przystąpił do budowy arki. Zewsząd schodzili się ludzie i kpili z niego, że nieprawdę głosi. Noe tymczasem nie ustawał, albowiem czas dany mu na budowę łodzi był krótki.

Beniamin: Ejże, Noe, a dokąd to wybierasz się tą balią ogromną?
Mikaj: Żeglowania ci się zachciało?
Beniamin: Dom twój daleko stoi od rzeki. Jak więc chcesz zaciągnąć tę balię nad wodę?
Noe: Przecie powiedziałem wam, że Bóg gniewa się na nas za nasze nieprawości, za wzajemna nienawiść, za. . .
Mikaj: Ciekawe, skąd ty to wiesz?
Noe:   Rozmawiałem z Bogiem i powiedział mi. . .
Beniamin: Ha!  Ha!  Ha!  Słyszeliście?  Ten zarozumialec znowu twierdzi, że rozmawiał z Bogiem! ! !
Mikaj: Oj, Noe, coś ci się chyba w głowie pomieszało!
Noe: Jak śmiecie kpić z rozkazów boskich?  Widać sprawiedliwie Bóg uczyni, zsyłając na ziemie potop!
Beniamin: Jaki potop?  A małoż to razy rzeki Eufrat i Tygrys występują z brzegów?
Mikaj: Małoż to razy powodzie zalewają nasze ziemie?
Beniamin: Które potem jeszcze żyźniejszymi się stają. . .
Mikaj: Tak, Noe, powodzie! Powodzie a nie potop! ! !
Noe: Drżyjcie przed tym, co was czeka, bowiem nie chcecie uwierzyć w przestrogę. A  wody będzie tyle, że sięgnie i tu, gdzie z dala od rzeki arkę buduje i jeszcze wyżej, aż zakryje świat cały!!!

Narrator: Natrząsano się z upartego starca, ale ten nic sobie z ludzkiego gadania nie robił. Wziął do pomocy całą swoją rodzinę. Pracowali niezwykle ciężko, ale arka nabierała coraz bardziej wyrazistych kształtów.

Noe: Spieszcie się, synowie moi! Semie, dawaj następną beczkę ze smołą! Gdzie jest Cham?
Sem:  Poszedł po deski. Ojcze, już ledwie sił nam starczy!
Jafet:  Przerwij, ojcze, tę szaloną budowę!
Żona:  Chyba rację ma twój syn Jafet. . .
Noe:  Milcz, żono! Ty też  sprzeciwiasz się przykazaniom boskim?
Żona:  Uspokój się, mężu. Ja tylko chcę ci powiedzieć, że też mam wątpliwości. . .
Noe:  Niewiasto! Cóż mówisz? Przy synach naszych?
Żona:  Kiedy im już sił brakuje.
Noe:  Cóż, wiem, uniosłem się nieco, ale Bóg nakazał pośpiech. . .
Żona:  Dobrze mężu, dobrze. Rozumiem wszystko. . .

Narrator: I Noe czynił dalej to, co Bóg mu naznaczył. Na koniec wprowadził do gotowej już arki zwierzęta wszelakie i rodzinę swoja najbliższą. A wtedy z nieba spadły pierwsze krople deszczu. Zaczęło padać. Padało czterdzieści dni i czterdzieści nocy. Wody rzek przelały się i wystąpiły z brzegów, ale deszcz nie ustawał. Na koniec cała ziemia zamieniła się w wielkie morze, którego spienione fale unosiły na grzbiecie arkę jedynego sprawiedliwego Noego. Powiadają, że wody utrzymywały się długo, bardzo długo. Na koniec ustąpiły i arka osiadła na górze zwanej Ararat. Wtedy Noe otworzył drzwi swego okrętu.

Noe:  Żono moja! Deszcz ustąpił a wody opadają!
Cham: Ojcze!  Czyż nie za wcześnie na radość?
Żona: Noe! Spójrz! Arka osiadła na szczycie góry! A wokół -  jak okiem sięgnąć -  bezmiar wody. . .
Noe: Cóż więc radzisz, żono?
Żona:  Posłuchajmy rady twoich synów: Chama, Sema i Jafeta.
Noe:  Cóż więc radzicie?
Sem:  Ojcze, wypuśćmy kruka na zwiady!
Noe: Kruka. . . Tak! Widzę, że rozumu wam nie brakuje! I ja wpadłem na ten sam pomysł, zanim was o rade poprosiłem.  Ale, cóż. . .
Jafet:  Wrócił?
Noe:   Wrócił, ale bez śladu najmniejszego, bez dowodu, że wody opadły wystarczająco.
Cham: Wypuśćmy więc gołębia. Może on dalej zaleci, może ślad jakiś odnajdzie, jakiś dowód na to, że potop minął.
Sem:  Ojcze, a jeśli. . .
Noe:  No, mów. . .
Sem:  Jeśli. . . Bóg o nas zapomniał?. . .
Noe:  Obyś nigdy tych słów nie był wypowiedział! Bóg nad nami czuwa, Bóg obiecał. . .

Narrator: I wypuścili gołębia. Wrócił nazajutrz bez niczego. Dopiero za trzecim razem gołąb wrócił z gałązką oliwna, a właściwie ze świeżym listkiem oliwnym. Radość zapanowała na arce ogromna. Bo też owa gałąź oliwna była jak symbol, jak znak, że nieszczęście mija. Noe ponowił próbę, a kiedy za kolejnym wypuszczeniem gołębia nie doczekano się jego powrotu, wiadomym było, że kataklizm minął. Wody zresztą coraz bardziej opadały. Postanowiono więc opuścić arkę. Pierwej Noe otwarł szeroko drzwi i wypuścił wszystkie zwierzęta, które radosne wróciły na ukochaną przez wszystkie stworzenia Ziemię. A wtedy nadszedł czas, aby i ludzie postawili stopę na już suchym gruncie.

Żona:  Noe, mężu mój, pod nogami ziemia!!!
Sem:   Ziemia! Jesteśmy uratowani! Ojcze! Bracia!!!
Cham: Ojcze, dzięki tobie ocaleliśmy!
Noe:   Nie mnie dziękujcie, a Bogu! Padnijcie ze mną na kolana i módlcie się!
Żona:  Boże!  Dziękujemy ci za ocalenie!
Jafet:  Dziękujemy, że pozwoliłeś nam przetrwać!

Narrator: Gdy cała rodzina pogrążyła się w modlitwie, Noe począł się pilnie rozglądać dookoła. Nagle wydało mu się, że słyszy głos. Tak! To był głos Boga! Upadł więc raz jeszcze Noe na kolana i pochylił głowę.

Bóg: Taka była moja wola i tak się stało. Bo i gniew mój był wielki. Choć patrząc na zagładę Ziemi całej postanowiłem, że drugi raz tego nie uczynię!
Noe:   Dzięki ci, panie!
Bóg: A na dowód nieodwracalności słów moich postanawiam, że póki Ziemia istnieć będzie, nie ustanie i siew i żniwo, chłód i upał, lato i zima a także dzień i noc!
Noe:  Amen!
Bóg: I powiadam wam, abyście rozeszli się po Ziemi, byście ją zapełniali waszym potomstwem.
Noe:   Niech tak się stanie!
Bóg: A wszystkie stworzenia, wszelkie żywioły oddaję w wasze ręce. I czyńcie Ziemię sobie powolną.
Noe:   Święte niech będą twoje słowa, panie!
Bóg: I pamiętajcie: teraz Ziemia jest w waszych rękach. Strzeżcie jej, chrońcie i baczcie, aby nie uległa zagładzie z waszych rąk! ! !

Narrator: I w tym momencie nad głową Noego pojawiła się piękna, kolorowa tęcza! Wyglądała jak łuk rozpięty nad całą ziemią. Mieniła się kolorami i jaśniała niezwykle na błękitnym niebie.

Bóg: Ten łuk, który rozpiąłem  na obłokach, to znak przymierza, które zostaje zawarte pomiędzy  mną a Ziemią!
Noe:  Jakież to niezwykłe zjawisko!
Bóg: To znak przymierza między mną a wszelkimi istotami żywymi. Znak, że już nigdy podobne nieszczęście nie dotknie Ziemi!

Narrator: I tak zakończyć by się mogła nasza opowieść. Ale przecie ona tu się właściwie dopiero zaczyna. Opowieść o świecie całym, o ludziach i zwierzętach o naturze całej, która człowiekowi została oddana  w opiekę. I cóż z ową naturą uczyniliśmy? To właśnie ciąg dalszy tej opowieści. Ciąg dalszy, który wszyscy znamy i widzimy wokół. Ale to juz zupełnie inna opowieść, choć gorzka. . . 

Ponad głową wiatr szaleje,
Goni stada szarych chmur,
Niebo blednie i ciemnieje,
Z wiatrem tocząc wieczny spór.

A wysoko ptaków krzyże,
Ponad ziemia, w górze, tam;
Nawałnica coraz bliżej,
Spada deszczu pierwsza łza.

Pozwólmy Ziemi, pozwólmy Ziemi,
Pozwólmy Ziemi dalej żyć,
Bez niej zginiemy, bez niej zginiemy,
Bez niej zginiemy  ja i ty!

Pozwólmy Ziemi, pozwólmy Ziemi,
Pozwólmy Ziemi dalej trwać,
Nim odejdziemy, nim przeminiemy,
Niech dalej kręci się ten świat.

Nad wodami, nad rzekami
Nieuchwytne ślady fal,
Słońce płynie nad głowami
Aż po horyzontu dal.

A w zieleni niesłychanej
Nieustanny ptaków śpiew,
Trwa misterium nieprzerwane
Od świtania aż po zmierzch.

Pozwólmy Ziemi, pozwólmy Ziemi,
Pozwólmy Ziemi dalej żyć,
Bez niej zginiemy, bez niej zginiemy,
Bez niej zginiemy  ja i ty!
Pozwólmy Ziemi, pozwólmy Ziemi,
Pozwólmy Ziemi dalej trwać,
Nim odejdziemy, nim przeminiemy,
Niech dalej kręci się ten świat.

Gdzieś na piasku ślad  naznaczył
Człowiek - świata tego pan,
Z jego trudu, jego pracy
Ziemia ma wciąż więcej ran.

Czy po świecie ślad zostanie,
Teraz ty odpowiedź znasz,
Póki wszystko jest pytaniem
Jeszcze mamy ciągle czas. . .

Pozwólmy Ziemi, pozwólmy Ziemi,
Pozwólmy Ziemi dalej żyć,
Bez niej zginiemy, bez niej zginiemy,
Bez niej zginiemy  ja i ty!
Pozwólmy Ziemi, pozwólmy Ziemi,
Pozwólmy Ziemi dalej trwać,
Nim odejdziemy, nim przeminiemy,
Niech dalej kręci się ten świat.

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl