|
Narrator: Gdy dopełniło się życie Mojżesza, wezwał go Bóg do siebie i pokazał z niebios krainę, którą obiecał przodkom Mojżesza – Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi. W ten sposób Mojżesz zobaczył ziemię obiecaną – Kanaan - ziemię, która jest miejscem historii, o której opowiemy. Po śmierci Mojżesza przez trzydzieści dni trwała żałoba. Wreszcie dziedzictwo mojżeszowe przejął Jozue, syn Nuna. Wtedy to ukazał mu się Bóg i rzekł:
Bóg: Mojżesz umarł, teraz więc ty, syn Nuna, musisz wypełnić jego testament. Spójrz przed siebie – oto rzeka Jordan, wielka i wartka, a tam, za nią, widzisz kraj, który daję synom Izraela. Idż i czyń tękrainę sobie poddaną, a ja stać będę przy tobie i nie opuszczę cię w największej potrzebie.
Jozue: Czyż sam sobie bym poradził? Czyż nie nazbyt wielkie nakładasz na mnie zadania, Panie? Bóg: Bądź twardy, bądź mężny i przestrzegaj praw boskich, a zapewne stanie się to, co stać się ma. Jozue: Lękam się, Boże, bom tylko jest słabym człowiekiem. . . Bóg: Będę z tobą wszędzie, dokąd pójdziesz! Tylko bacz pilnie, abyś zawsze wypełniał to, co nakazuje Księga Prawa. Narrator: Jozue wysłuchał pilnie rozkazów bożych i natychmiast wezwał do siebie zwierzchników ludu. Nakazał im pilnie gotować się na wyprawę, nakazał zgromadzić żywność i broń. Ten i ów wątpił jeszcze w Jozuego, pamiętając Mojżesza, który był wciąż ukochanym i wspominanym przywódcą. Głos I: Jozue, jakżesz sobie dasz radę? Skąd weźmiesz tę moc i siłę, jaką miał Mojżesz? Jozue: Pamiętacie, co mówił wam Mojżesz o ziemii obiecanej – Kanaan, która leży za Jordanem? Ja tam was poprowadzę, bo tak mi nakazał Bóg! Głos II: Skoro Bóg ci zaufał, tedy i my powinniśmy oddać tobie nasze silne ramiona, nasze twarde muskuły i nasze serca. Prowadź nas za Jordan! Głos I: Prowadź, Jozue! Głos II: Niech od tej chwili nikt nie waży się odmówić tobie posłuszeństwa! Głos I: Cokolwiek rozkażesz – uczynimy! Głos II: Prowadź nas do Kanaan!!! Narrator: Jozue rad wielce z obietnic posłuszeństwa i pewny wsparcia Jahwe wydał pierwsze rozkazy. Celem dla wojowników Izraela było miasto Jerycho, leżące za Jordanem. Miasto silne i mocno strzeżone. Jedynym sposobem zdobycia informacji o nieprzyjacielu był podstęp. Wysłał więc Jozue wywiadowców do domu kobiety imieniem Rachab, o której wiedziano, że sprzyja Izraelitom. Wywiadowcy uzyskali od niej ważne informacje i pod jej gościnnym dachem udali się na spoczynek. Wtedy ku domostwu Rachab zbliżyli się wysłannicy króla Jerycha. Strażnik I: Otwieraj, niecna niewiasto! Strażnik II: Doniesiono nam, że pod swym dachem ukrywasz wrogów naszych! Rachab: To kłamstwo wierutne! Strażnik I: Jednak król nasz nakazał przeszukać twój dom! Rachab: Skoro nakazał tak król. . . Choć pewnie zaciekawi was wiadomość, że istotnie, zawitało do mnie dwóch mężczyzn, mówiących dziwnym akcentem. . . Strażnik II: A więc jednak! Strażnik I: I co z nimi zrobiłaś, mów szybko?! Rachab: Przepytywali mnie o to i owo. . . Strażnik I: No?. . . Strażnik II: Mów!!! Rachab: Właściwie nic im nie zdążyłam powiedzieć, bo słońce chyliło się kl zachodowi i nadchodził czas zamknięcia bram do miasta. Pożegnali się szybko i odeszli. Strażnik I: Jak wyglądali? Strażnik II: Jak byli ubrani? Rachab: Zwyczajnie. . . Jeden wyższy, drugi średniego wzrostu. . . Właściwie nie wyróżniali się niczym. Ale widziałam, że opuścili miasto, udając się ku tamtym wzgórzom. . . Narrator: Wysłannicy króla popędzili we wskazanym kierunku, a Rachab szybko nakazała ludziom Jozuego podążyć w stronę przeciwną. Na odchodnym obiecali Rachab, że gdy zdobędą miasto Jerycho i ona i rodzina jej uniknie losu pokonanych i zostanie ocalona od śmierci. A żeby ustrzec się omyłki, nakazali Rachab uwiązać przy oknie purpurowy powróz. Tymczasem Jozuemu ponownie ukazał się Jahwe. Bóg: Przyszła chwila, aby twój lud poznał, że jestem z tobą tak, jak byłem z Mojżeszem. Jozue: Cóż mam Boże uczynić? Bóg: Nakaż kapłanom, aby wzięli Arkę Przymierza i wyruszyli z nią ku brzegom Jordanu. Jozue: Jordan przybrał mocno i wody jego są wartkie i spienione. . . Bóg: Jest czas żniw, więc tak dzieje się zazwyczaj. Jozue: Jak tedy mają wejść kapłani z Arka do Jordanu?! Bóg: Gdy staną na środku rzeki, nurt się zatrzyma i utworzy się pas suchej ziemi, po której ludzie Izraela przejdą na drugi brzeg! Jozue: Jakże to?! Jordan rozstąpi się przed nami?! Bóg: Wtedy i Arka przymierza stanie na jego drugim brzegu. Jozue: Na wprost miasta Jerycho? Bóg: Taka jest wola moja! Idź i czyń, co nakazałem! Narrator: I stała się rzecz, której nikt nie mógł się spodziewać. Oto rozstąpiły się wody Jordanu i ludzie suchą nogą sięgnęli drugie brzegu. A wtedy Jahwe znów objawił się Jozuemu i rzekł: Bóg: Wybierz dwunastu ludzi, po jednym z każdego pokolenia i niech każdy podniesie z dna Jordanu po jednym kamieniu. Jozue: Ależ Jordan stanął jak ściana a nurt jego w jednych chwili wysechł! Bóg: Na środku rzeki znajdziecie owe kamienie, w wyschniętym nurcie. Podnieście je i wynieście na brzeg. Jozue: Stanie się, jak nakazałeś. . . Bóg: A gdy was kto kiedy zapyta, to mówcie, że te kamienie są pamiątką po tym, jak Jordan rozstąpił się przed Arką Przymierza. Jozue: Niech stanie się wola twoja! Bóg: A gdy już czterdzieści tysięcy wojowników Izraela przejdzie przez Jordan, aby walczyć dla Jahwe, wody Jordanu wrócą na swoje miejsce! Narrator: Jak rzekł Jahwe, tak się i stało. A lud Izraela, widząc że Bóg pomaga Jozuemu, otoczyli go jeszcze większym szacunkiem i postanowili stać przy nim na dobre i złe. Miejsce, w którym lud zatrzymał się po przejściu Jordanu, zostało nazwane Gilgal. A Jozue, pewny wsparcia Jahwe, wezwał wszystkich swych ludzi, aby oznajmić im, co zamierza. Jozue: Bóg jest z nami! Pierwszy: Chwała niech jemu będzie!!! Jozue: Teraz przyszedł czas, aby przygotować się do walki przeciwko królowi Jerycha. Drugi: Mów, Jozue , cóż mamy czynić? Jozue: Codziennie okrążajcie miasto. Czyńcie tak przez dni sześć. A idąc wybierzcie siedmiu kapłanów i oni niech postępują przed Arką Przymierza niosąc z sobą siedem rogów baranich. Pierwszy: Cóż mają czynić? Czyż mają grać na owych trąbach? Jozue: Tak, za to wy postępujcie przez wszystkie dni w ciszy i w milczeniu. Drugi: Skąd takie dziwne polecenia? Czyż nie lepiej zaatakować wroga od razu? Jozue: Tak mi nakazał Jahwe, a jego słowa są święte. A poza tym – czyż nie widzicie, jak potężne są mury Jerycha? Pierwszy: To jak mamy je zdobyć? Tylko grając na trąbach i milcząc?! Jozue: Zaufajcie Bogu, a Jerycho i cała ziemia Kanaan będzie do nas należeć. Narrator: Jako Jozue nakazał, tak się stało. Przez sześć dni Arka Przymierza okrążała Jerycho. Przed nią postępowali zbrojni, potem siedmiu kapłanów, grających na baranich rogach. Mieszkańcy Jerycha pierw śmiali się w głos, potem zaczęli wietrzyć podstęp, wreszcie ogarnęła ich trwoga. Siódmego dnia lud Izraela wstał razem z poranną zorzą. Jozue stanął przed wojownikami i zawołał: Jozue: Czy wszystko gotowe? Głos I: Gotowe! Jozue: Czy każdy wie, co ma czynić! Głos II: Rozkazy wydane!!! Jozue: Tedy idźcie i czyńcie, co nam nakazał Jahwe! Ziemia Obiecana przed wami! Głos I: Ruszajmy więc! Głos II: Niech zabrzmią znów rogi kapłanów! Jozue: Tak! Dmijcie, ile sił w piersiach! Głos I: Trąby!!! Zagrajcie na chwałę Jahwe! I niech wrogowi Izraela usłyszą, że idziemy ku nim z rozkazu Pana naszego! Głos II: Niech wiedzą, że przyszedł dzień ich ostatni! Jozue: A teraz –ludu mój – wznieście okrzyk wojenny! Niech mieszkańcy Jerycha usłyszą, że przychodzimy tu w imieniu Jahwe!!! Narrator: I zakrzyknął lud Izraela tak gromko i tak strasznie, że przy dźwięku trąb runęły mury Jerycha, a wojownicy weszli do miasta bez trudu, zdobywając bez walki dom za domem. I wymierzona została kara i spełniła się wola Jahwe – mury Jerycha rozsypały się w proch i nikt z mieszkańców nie ocalał. Tylko dom Rachab, naznaczony purpurowym powrozem, ostał się przed izraelską nawałą. Jozue wydał ostatnie rozkazy. Jozue: Gdzież są owi dzielni wywiadowcy, którzy byli w domu Rachab? Pierwszy: To my! Jozue: Tedy przyszedł czas, aby wypełnić obietnicę. Idźcie do domu Rachab. Drugi: Czyż mamy i ją. . . Jozue: Zamilcz! Słowo obietnicy to słowo święte! Idźcie do Rachab i niech włos z głowy nie spadnie ani jej, ani jej ojcu, ani matce, ani jej braciom, ani nikomu, kto do niej należał. Kto pomaga Bogu, sam sobie pomaga. Tak czyńcie. Narrator: I tu kończy się nasza opowieść o murach Jerycha i o ludu Izraela, który w cudowny sposób przekroczył wartkie wody Jordanu i pokonał silnie strzeżone miasto Jerycho. Miasto, które stało na drodze ku Kanaan – Ziemi Obiecanej. Świat się zdaje taki szary, Świat się zdaje taki trudny, Nieraz brak po prostu siły, Nieraz brak po prostu wiary.
Szukasz sensu, szukasz rady, Wadzisz się ze swoim z losem, Choć się zdaje, że na prawdę Głowę masz nie od parady!
Uwierz w siebie, uwierz w siebie, Wiara może czynić cuda! Uwierz w siebie, uwierz siebie, Wtedy wszystko ci się uda! Uwierz w siebie, uwierz w siebie, Tak potrzeba dziś tej wiary! Uwierz w siebie, uwierz w siebie, Może łatwiej wtedy będzie, Może łatwiej wtedy będzie, Łatwiej będzie przekuć siły na zamiary!
Trzeba ufać w przeznaczenie I przed siebie iść, do przodu! Trzeba życiu stawiać czoło, By spełniło się marzenie.
A gdy staniesz przed nieznanym, Ufaj zawsze swemu sercu, Ono w biedzie nie zawiedzie, Ono wesprze twoje plany!
Uwierz w siebie, uwierz w siebie, Wiara może czynić cuda! Uwierz w siebie, uwierz siebie, Wtedy wszystko ci się uda! Uwierz w siebie, uwierz w siebie, Tak potrzeba dziś tej wiary! Uwierz w siebie, uwierz w siebie, Może łatwiej wtedy będzie, Może łatwiej wtedy będzie, Łatwiej będzie przekuć siły na zamiary!
|