Tak, tak, tak moi kochani - powiadają ludzie, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść Ale jak się tak bliżej przyjrzeć, w powiedzeniu tym jest ledwie półprawdy. A że to ostatnie to nasza specjalność, tedy rozejrzyjmy się dokoła. I co my widziem, proszę szanownej publiki? Otóż faktycznie, kucharek ci u nas dostatek i to nie tych, co przy garach stoją, ale tych, co tę całą kuchnię gospodarczą w pacht wzięły. I tak wzięły, że wszystkich diabli biorą, bo jedna chce tak a druga inaczej, jedna ciągnie w te a tamta wewte, a jeszcze inną w ogóle ciągnie kto inny i w zu-pełnie inną stronę. I tak ta przepychanka trwa. I zamiast trzech es mamy jedno g ... guzik to zresztą da, co wam tu mówię. A niby jak wziąć na zdrowy rozum, to powinno być wszystkiego dostatek. Tylko co ma rozum do kucharki, co ma piernik do wiatraka? Dlatego pewnie węgiel kopie się na Śląsku a elektrownie buduje nad morzem, ryby wozi się do hurtowni w górach a stamtąd rozwozi do sklepów rybnych na Wybrzeżu i tak dalej i tak dalej. A te samochody i pocią-gi z towarami to się tak długo na szlakach mijają aż wreszcie i sklepy zaczynają omijać. I gdzie tu logika? Czy naprawdę zamiast tych sześciu kucharek nie stać nas na jednego mądrego kucharza, który jak chochlą walnie, to trociny z twardych łbów polecą? I wreszcie wszyscy zamiast gadać o reformie spróbują ją wprowadzać? Być może wtedy byłoby i co do garnka i co do pyska i cesa-rzowi co cesarskie a ludziom co ludzkie. Bo inaczej do końca świata będzie jak jest - ledwie pod-niosą ceny, podnoszą pensje i potem trzeba wszystko od nowa i po staremu, a chrupiących bułe-czek jak nie było tak nie ma. I niech mi tylko kto nie mówi, że o czym tu gadać, jak nie ma co jeść. A skąd niby tylu grubych łazi? Nie? No! I tu już pora na wniosek. Tylko jaki? Bo ja wiem? E, zresztą co ja sobie będę głowę zawracać, zrobię konsultację i już, nie?
|