Tak, tak moi kochani - powiadają, że wszystko dobre, co się dobrze kończy. Oczywiście, są tacy, którzy twierdzą, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ale gdyby się im dobrze przyjrzeć kto zacz - wyszłoby szydło z worka! Bo i powrzucaliśmy do jednego worka wszystko co złe, pozbywając się przy okazji tego co dobre i niesiemy teraz ten bagaż nonsensów nie wia-domo dokąd i po co. A droga powoli zaczyna się dłużyć ... Bo w końcu jak długo można wdra-pywać się na te samą górkę i znów spadać i znów się drapać? Co to, my Syzyf jesteśmy czy jak? A poza tym, kilka razy ponoć byliśmy już blisko szczytu i co się okazało? Że to nie ta górka ... Kto wie zatem, czy w ogóle gdzieś jest koniec tego stromego podejścia. Tak samo, jak nie ma dna ten dołek, do którego wpadliśmy. Ale co tu gadać, trzeba iść! Tym bardziej, że inni też nie stoją, a jeśli już się zatrzymają, to tylko po to, aby się rozejrzeć, gdzie by się tu jeszcze wspiąć. I to nie dla chęci posiadania, ale z nudów. A my idziemy - czasem tyłem, czasem bokiem, jak w pijanym widzie. I wciąż nam się zachciewa tego, co innym dawno gardłem wyszło. Na pocieszenie mogę wam tylko powiedzieć, że turystyka wyrabia mięśnie i wpływa na dobre samopoczucie. A tego nam właśnie najbardziej potrzeba - końskiego zdrowia i wisielczego humoru. Bo kłopoty to nasza specjalność ...
|