Tak, tak moi kochani - powiadają ludzie, że nie ma reguł bez wyjątków. I zastanówmy się, o co tu idzie. Otóż podobno idzie na lepsze, tylko nikt nie wie, czy to z reguły, czy tylko tak, wyjątkowo. Bo jeśli z reguły, to nie ma się z czego cieszyć, bo doświadczenie uczy, że niby jest jak jest, a potem się okazuje, że jest gorzej niż się wydawało, więc daj nam Panie, abyśmy wyjątkowo nie mieli racji. Jeśli zaś idzie na lepsze wyjątkowo, to ja bardzo przepraszam, ale ta nasza reguła jest do kitu. No. W takim razie zobaczymy, jakie jeszcze reguły są nam dane. Otóż na przykład lekarze twierdzą, że najważniejsza jest reguła w jedzeniu i piciu. Jeśli to prawda, tośmy dawno pomarli, gdy idzie o jadło, a tryskamy zdrowiem, gdy idzie o napitek. Zresztą alkohol to kalorie, więc Polak zakąszać nie musi. Polak natomiast lubi, kiedy nie musi a może. Może więc dlatego u nas, za przeproszeniem - generalną, regułą jest brak reguł? Co jest zatem wyjątkiem? Wyjątkiem jest osobnik, który nie zważając na nic tyra jak głupi osioł. A że z osłów przede wszystkim robi się salami, tedy nie dziwota, że można ją kupić jedynie za granicą, bądź w prywaciarskim kiosku. I tu dochodzimy do kolejnej reguły. W myśl tej reguły w tak zwanym uspołecznionym za przeproszeniem handlu nie ma kawy, a od diabła i ciut ciut jest jej na prywatnym rynku. Czemu sprzedaje prywaciarz? Bo jemu się opłaca. A państwu się nie opłaca, bo państwo samo opłaca, a podobno nawet dopłaca, ale to pewnie ten wyjątek, który potwierdza smutną regułę. Tak. Tych reguł by można wiele jeszcze wyliczyć, jak choćby ta, że inaczej się pisze a inaczej czyta, co innego widzi a co innego ogląda i tak dalej, i tak dalej. Dalej jednak nie będzie, bo to moje gadanie pojawia się z reguły co niedzielę, więc po co ta niedziela ma być wyjątkiem. Nie?