Tak, tak moi kochani, powiadają, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Ale czego to ludzie nie mówią! Sami zresztą wiecie czego, więc po co przypominać. Wróćmy jednak do tego złego, które miało wyjść. Otóż w pewnym mieście zagościło na dłużej tak zwane „złe”. Jak okiem sięgnąć panoszyło się ponad miarę i na przekór wszystkiemu. I tak u piekarza były złe bułki, u aptekarza złe mikstury i złe córki a u proboszcza nawet złe obyczaje i złe humory złej gospodyni. Najbardziej złe jednak były magistrackie decyzje, przez które i mieszkańcy miasta źli byli i w mieście ogólnie źle się działo. Aż któregoś dnia, ni stąd ni zowąd, to działo wypalił, a huk był okrutny! I co? Nic, złe jak było, tak był i nie miał zamiaru wyjść do nikąd. Widząc, co się święci, miasto nagle puknęło się w czoło, złe polubiło i uznało za konieczne. I tak jest tam do dzisiaj. Bo jak się nie ma , co się lubi, to trzeba pamiętać, że nie ma tego złego , co by na gorsze wyjść nie mogło...
|