Tak, tak moi kochani - powiadają: nie mów hop, póki nie przeskoczysz. I próbują ludzie skakać. Ale czy to człowiek może przewidzieć, co z takiego skoku wyjdzie? Ale po kolei. Zacznijmy od rozbiegu. Aby skok się udał, trzeba się wpierw dobrze rozpędzić. A żeby się rozpędzić, należy się od skoczni kawałek cofnąć. Tymczasem niektórzy twierdzą, że nie ma się już dokąd cofać, a inni uważają, że znajdujemy się tak daleko od skoczni, że możemy do niej o własnych siłach nie dobiec. Załóżmy jednak, że wszystko jest możliwe. A wtedy następną sprawą jest właściwe odbicie się. Ponoć najłatwiej odbić się od dna, więc i ten problem mamy z głowy. Teraz poprzeczka. Za nisko, czy za wysoko? Złośliwi twierdzą, że poprzeczki od dawna nie ma. Może to i lepiej - przynajmniej nie strącimy. W takim razie sprawa ostatnia, czyli lądowanie. Załóżmy, żeśmy się rozpędzili, odbili, pofrunęli w powietrzu i ... Tak, właśnie, zobaczcie w cośmy wpadli... czy nie lepiej było siedzieć cicho i w ogóle nie skakać? Tym bardziej, że wokół coraz głośniej słychać gromki krzyk „HEJ!”. Tylko kto krzyczy?
|