Gdzie złoty żyta łan Przecina rzeka dróg, Na złość wiatraki siadły tam, Jak ćmy skrzydłami w dół. Śród kolorowych malw Słomiany chaty dach I wiatr, co wierzbom pieśni gra, Bezdomny wiatr, swobodny wiatr, polski wiatr.
Wiatraki, z niebiosami toczą wieczny spór, W koronie białych chmur, Zapomniane, niepotrzebne już. Wiatraki, zadumane wśród lednickich wzgórz, Przeszłości płacą dług Na piastowych grzędach pól. Gdy zmierzchu szary ptak Zakryje nieba skłon, Do snu dźwięk dzwonu daje znak I z łąk przybywa noc.
A gdy z jeziornej mgły Opadną pierwsze łzy I gdy kolejny wstanie świt Wioskowy krzyż w drogę znów każe iść. Wiatraki, z niebiosami toczą spór, W koronie białych chmur, Zapomniane, niepotrzebne już. Wiatraki, zadumane wśród lednickich wzgórz, Przeszłości płacą dług Na piastowych grzędach pól.
|