Co dnia odkrywasz swój wielki świat, Jak łódź, co w żagle pochwyci wiatr. Ze snu zbudzony podnosisz twarz I chcesz w galopie osiodłać czas.
Szybciej wciąż i dalej - z dnia na dzień, Gubiąc gdzieś w pośpiechu własny cień. Jak ślad na wodzie, jak cień we mgle, Jak pył na drodze, jak krzyk we śnie...
Czy to możliwe, aby to wszystko co nas otacza, to, co jest w nas i obok nas, było tylko maleńką wysepką na niebieskim oceanie, a nasza zwariowana gwiazda nic nie znaczącym, ledwie tlącym się światłem bezkresu?... Być może nasze codzienne wzloty i nasze codzienne upadki, wypełniające do granic nasze życie, to tylko dziecinna zabawa czy kiepska maskarada, to wymysł rozbawionego naszą nieporadnością władcy wszechczasu i wszechrzeczy...
I spójrz jak nagle zostajesz sam, Jak ptak w pejzażu wyjętym z ram. Szybciej wciąż i dalej - z dnia na dzień, Gubiąc gdzieś w pośpiechu własny cień.
Jak ślad na wodzie, jak cień we mgle, Jak pył na drodze, jak krzyk we śnie...
Jeżeli tak jest, jeżeli to wszystko jest prawdą, to nieważne skąd idziemy i dokąd, a liczy się tylko czas odmierzany równym tętnem dni i nocy, czas, którego nie można stracić, czas, którego nie wolno zmarnować...
|