Top » Katalog » Piosenki »
Kategorie
    Piosenki (669)
    Przysłowia Radiowe (58)
    Rewia Viva (7)
    Smoleniowe Bajanie (1)
    W Karzełkowie (7)
    Pastorałki (21)
    Bajki (14)
    Opowieści z Biblii (7)
    Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
    Baśnie i Legendy Polskie (9)
    Felietony Gazetowe (36)
    Inne (3)



Wykonawcy
CALINECZKA
 

Oto zaczyna się bajeczka -
- Opowieść, jakich mało!
Zostań więc chwilę i posłuchaj,
Co się w tej bajce stało.

Lecz zanim zacznę swą opowieść,
Wygodnie siądź w fotelu,
Bo długa czeka nas wyprawa
I przygód dziwnych wiele.

A jeśli jesteś już gotowy,
Możesz mi rękę podać
I ruszyć ze mną wprost do marzeń,
Wśród których wiedzie droga ...


Dawno, dawno temu żyła samotna i stara kobieta. A była już tak bardzo stara, że nikogo na świecie nie miała. Samotność zaś to rzecz straszna, więc owa kobieta za wszelką cenę pragnęła mieć kogoś bliskiego. Pewnego tedy dnia udała się do znanej w świecie wróżki.

- Pani wróżko, mam do ciebie ogromną prośbę, abyś pomogła przezwyciężyć moja samotność.
- Nie trudź się, staruszko, ja od dawna wiedziałam, że wybierzesz się do mnie.
- Wiedziałaś? Skąd?
- Przecież jestem słynną wróżką a wróżki wiedzą wszystko. Mam ci zatem pomóc?
- O tak! Jestem taka samotna i taka nieszczęśliwa1 Czy byłabyś tak dobra i mogła mi wyczarować jakąś wspaniałą przyjaciółkę?
- Tyle lat żyjesz już na świecie i nie wiesz, że przyjaciela nie można otrzymać ot tak, w darze? Na przyjaciela trzeba sobie zasłużyć. Przyjaciel to ktoś, kogo się długo i dobrze zna. Tymczasem tobie potrzeba raczej kogoś, kto mógłby ci czas umilić.
- Cóż mi więc radzisz, dobra wróżko?
- Weź ode mnie to oto, czarodziejskie ziarno. Kiedy je włożysz wieczorem do doniczki, rano, kiedy się zbudzisz, ujrzysz piękny kwiat. To właśnie dzięki temu pięknemu kwiatowi pozbędziesz się samotności.
- Stokrotne dzięki, wróżko!

Nazajutrz, skoro świt, staruszka pospieszyła ku oknu, na którym stała doniczka i ze zdumieniem zauważyła przepiękną roślinę zwieńczoną okazałym, prześlicznie kwitnącym kwiatem. Kwiat ten wciąż rósł i powiększał się. Staruszce zdało się, że słyszy cichą, przecudną muzykę. Trwało to czas jakiś. W końcu roślina wyrosła na tyle, iż zdało się, że kwiat otworzy się za moment. Ale nic się takiego nie stało.

- Jakże to, kwiecie mój? Przecie miałeś się stać moją osłodą samotności, tymczasem jesteś jeno zwykłą rośliną. No, przyznam szczerze, że nieco odmienną od tych, które w życiu widywałam, ale... Ale jakże to tak? Ani chybi słynna wróżka zakpiła sobie ze mnie. Jak śmiała! Cisnę kwiat na śmietnik i tyle!

I trzęsąc się cała z gniewu już chciała chwycić za doniczkę i rzucić ją, lecz usłyszała płynący z głębi cichy śpiew. Tak! Nie przesłyszała się! W środku kwiatowego pączka ktoś ślicznie śpiewał! Ujęła więc staruszka delikatnie kwiat w stare, pomarszczone dłonie i słuchała tego śpiewu, który brzmiał przepięknie. W pewnej chwili staruszka ze zdumieniem zauważyła, że i ona zaczyna bezgłośnie poruszać wargami a po chwili też zaczęła śpiewać!

Kwiecie mój, tęczowy kwiatku,
Jaką kryjesz tajemnicę?
Czy wśród twoich barwnych płatków
Czeka mnie spełnienie życzeń?

Kwiatku mój,
Zakwitnij dla mnie!
Kwiatku mój,
Nareszcie spraw,
 Że świat się zmieni ,
Zarumieni,
Słońce wyjrzy spośród cieni!

Kwiatku mój,
Zakwitnij dla mnie!
Kwiatku mój,
Nareszcie spraw,
Że świat się zmieni,
Zarumieni,
Słońce wyjrzy spośród cieni!


Staruszka śpiewała i śpiewała a płatki cudownego kwiatka powoli się rozchylały. Gdy rozchyliły się zupełnie okazało się, że w samym sercu kwiatka tkwi maleńka istotka. Staruszka ze zdumieniem przyglądała jej się, wreszcie nieśmiało powiedziała:

- Dzień dobry, dziewczynko!
- Dzień dobry, babciu! Gdzie ja jestem?
- Jesteś moim towarzyszem samotności. Urodził ciebie ten oto kwiat, którego ziarno dostałam od słynnej wróżki. Jak się nazywasz?
- Jak się nazywam? Ja nie wiem! Ja niczego nie pamiętam i niczego nie wiem!
- To dobrze, to bardzo dobrze. Łatwiej nam będzie się z sobą porozumieć. Przecież nie ma niczego gorszego od nadmiaru wspomnień. Wierz mi, wiem coś o tym!
- Od wspomnień? A cóż to takiego owe wspomnienia?
-Widzę, że rzeczywiście niczego nie wiesz i niczego nie pamiętasz. Ale nie martw się, wszystkiego cię powoli nauczę. Najpierw będę musiała jakoś cię nazwać. Ja wiem? ... Może ... Calineczka?!
- Calineczka? To bardzo ładne imię! Mogę się nazywać Calineczka.
- Prawda, że ładnie? A teraz stań w moich otwartych dłoniach, zaniosę cię do kryształowej miseczki. A, tu sobie usiądź a ja tymczasem przygotuję tobie twoje mieszkanko. Tak maleńkie, jak ty sama. I tak słodkie, jak ty!

Staruszka długo rozglądała się po swojej izdebce, wreszcie z łupiny po orzechu kokosowym urządziła Calineczce domek. W łupienie ułożyła świeżo oberwane płatki różane, które stały się wspaniałym posłaniem. Pod główkę Calineczki uszyła maciupeńką poduszeczkę, a z cieniutkich niteczek uplotła cieplutką kołderkę. Ponieważ chciała, aby Calineczka miała słoneczko od samego poranka, przeto ustawiła ów orzech - domek na parapecie okna i tam przeniosła maleńką Calineczkę. Wreszcie przysiadła przy jej łóżeczku i długo, długo, do samej nocy rozprawiała z Calineczką. Gdy nadeszła noc obie z Calineczką ułożyły się do snu. W środku nocy jednakże zerwał się wiatr, szarpnął mocno firanką i za chwilę zamykające się okno wypchnęło na dwór łupinę orzecha. Calineczka spadła w wysoką i na szczęście miękką trawę pod oknem. Przeleżała tak do świtu, ledwie żywa z przerażenia. O świcie znalazła ją w trawie ogromna i brzydka Ropucha:

- Jaka śliczna jesteś! No, moje dziecko, ani chybi spodobałabyś się mojemu synowi!
- Ropucho, ogromna Ropucho, zostaw mnie w spokoju! Ja się ciebie boję!!!
- Nie bój się, skarbeńku. Któż to widział bać się mnie, starej i mądrej Ropuchy? Chodź ze mną,a obiecuję ci, że nie pożałujesz.
- Ależ ja nigdzie nie chcę iść! Ja chcę wrócić do mojej babci, do mojego pączka kwiatowego!
- Pójdziesz, skarbeńku, pójdziesz. I sama zobaczysz jakiego mam wspaniałego syna. Na pewno zechce się z tobą ożenić!
- Ożenić? Ja, z Ropuchem?! Nigdy, przenigdy!!! Ratunku!!!
- Nie krzycz tak, bo i kto cię usłyszy? O, zobacz, właśnie zbliża się mój synek! Ropuchu! Spójrz, jaką śliczną panienkę znalazłam w trawie!
- Panienkę? Kum - kum? O, witaj dzieweczko! Kum - kum! Uhm! Śliczniutka! Wspaniała!
                                                          
Kum - kum - kum
Kum - kum - kum
Piękna Calineczko,
Słodka panieneczko,
Miło cię powitać tu!

Kum - kum - kum
Kum - kum - kum
Wejdź w mój dom chędogi,
Wejdź w Ropucha progi -
- Kłaniam się do stóp!

Kum - kum - kum
Kum - kum - kum
Daje ci swe słowo:
Będziesz Ropuchową,
Jutro weźmiesz ze mną ślub!
Kum - kum - kum
Kum - kum - kum!


- Ani mnie się śni! Żadnego ślubu nie będzie! Ja muszę natychmiast wrócić do swojego domku w łupinie orzecha!
- Milcz, głupia dziewucho! Jak mój syn mówi, że jutro ślub, to tak będzie!
- Uspokój się, mateńko, kum - kum. Zaniesiemy ją na liść nenufara, niech tam przez cały dzień i całą noc przemyśli sobie wszystko. A jutro ślub!
- Widzisz, skarbeńku! Z moim synem nie ma dyskusji! Ale nie martw się - on jest taki piękny! ...

I Ropuch zaniósł małą Calineczkę na liść nenufara, który leniwie kołysał się w rzecznym zakolu. Calineczka usiadła na liściu i gorzko płakała. Tymczasem słoneczko wędrowało po niebie i znikąd nie było nadziei na odmianę losu Calineczki. Wydawało się, że to już koniec. Przeto Calineczka wciąż rzewniej i głośniej płakała. Nawet nie zauważyła, że przy liściu pływają dwie złote rybki. Tymczasem owe rybki do tego stopnie poruszył płacz biednej Calineczki, że postanowiły uratować ją przed wstrętnym Ropuchem. Szarpały więc liściem na prawo i lewo, ale bez skutku. Długa, zielona łodyga była zbyt mocno przytwierdzona do dna. Rozpłynęły się więc w poszukiwaniu innych rybek. Tymczasem Calineczka rozpaczała dalej.

- Ratunku! Czy na prawdę nikt nie potrafi mi pomóc? Czy rzeczywiście muszę zostać żoną tego wielkiego stwora? Ratunku! Pomocy ... 

Ale głos jej był coraz słabszy, sił miała coraz mniej. Tymczasem do liścia podpłynęło ogromne stado złotych rybek, zwabionych przez owe dwie, które użaliły się nad Calineczką. Teraz sprawy potoczyły się bardzo szybko. Złote rybki z pasją rzuciły się na zieloną łodygę. Szarpały ją swymi drobnymi pyszczkami tak zajadle, że łodyga z minuty na minutę stawała się coraz cieńsza. Nagle ... Tak! Oswobodzony liść zwolna począł kręcić się po rzecznej zatoczce, zataczał coraz większe koła i po niewielu minutach skierował się ku głównemu nurtowi rzeki. Biedna Calineczka tego nie zauważyła, gdyż płacz ją tak wyczerpał, iż usnęła. A liść tymczasem płynął coraz prędzej, mijał rzeczne zakręty, wreszcie wydostał się na głębokie wody i płynął, płynął, unosząc w nieznaną dal małą, śpiącą Calineczkę.

Co to będzie, co się stanie?
Tego jeszcze nie wie nikt!
A maleńka Calineczka
Z wielkiej trwogi drży jak liść.

Ale bajka nie skończona,
Jeszcze będzie dalszy ciąg
I przed nami niespodzianek
Oraz przygód wielka moc!

Gdzie poniesie Calineczkę
Bystrej rzeki wartki bieg?
Kto wybawi ją z opresji?
Już za chwilę dowiesz się!

Jeszcze bajka nie skończona,
Jeszcze będzie dalszy ciąg
I przed nami niespodzianek
Oraz przygód wielka moc!

Czy zły Ropuch w pościg ruszy,
By wypełnić podły plan?
Nie pytajmy o to wszystko,
Przecież bajka jeszcze trwa!

Jeszcze bajka nie skończona,
Jeszcze będzie dalszy ciąg
I przed nami niespodzianek
Oraz przygód wielka moc!

 

CZĘŚĆ  DRUGA


W górze chmury wysoko,
W dole woda głęboka,
Wolno wstęgą się wije wśród drzew.
Jak cudownie usłyszeć
Gdy dobiega przez ciszę
Rannych ptaków budzący się śpiew!

Płynie rzeka srebrzysta,
Płynie rzeka przeczysta,
Toczy wody swe w dal.
W niebie słońce się pali
A tu fala po fali
I szum wiatru niezmiennie ten sam.

Wiotkie trawy się chylą,
Chwila mija za chwilą,
Ze zdumienia po prostu brak tchu.
Ach, urzekłaś mnie wodo
Swą niezwykłą urodą,
Bystrym nurtem szemrzącym wśród pól!

Płynie rzeka srebrzysta,
Płynie rzeka przeczysta,
Toczy wody swe w dal.
W niebie słońce się pali
A tu fala po fali
I szum wiatru niezmiennie ten sam.


Wstający dzień znalazł Calineczkę uśmiechniętą. Zorientowała się, że udało jej się uratować przed Ropuchem, choć nie wiedziała, jak udało się rzece porwać jej liść Płynęła więc rzeką prawie szczęśliwa, wcale nie zdając sobie sprawy, jak groźna jest sytuacja w której się znalazła. Przecież pierwszy wir rzeczny mógł porwać ją w głąb tej wody, która wydawała jej się tak bardzo przyjazną. I kto wie, jak skończyłaby się cała ta historia, gdyby na horyzoncie nie pojawiło się zupełnie inne niebezpieczeństwo. Bo oto nad płynącym rzeką liściem dał się słyszeć rosnący warkot. Warkot, który zamienił się w huk wielkich skrzydeł. Przerażona Calineczka zamknęła oczy i w tym momencie ogromne, włochate łapy gwałtownie złapały ją w pół i uniosły wysoko w górę. Leciała tak ku słońcu i zdawało się, że leci na zatracenie. Po jakimś czasie jednakże warkot zaczął delikatnie słabnąć, a lot się obniżał. Tego Calineczka nie wiedziała, gdyż bała się oczy otworzyć, Za moment jednak wszystko ustało, maleńka dziewczynka dotknęła stopami ziemi i usłyszała niski, buczący głos;

- Pani pozwoli, że się przedstawię - jestem Chrabąszcz. Przelatywałem właśnie nad panią i nie mogłem oprzeć się pokusie, aby panią zaprosić do swego domu na przyjęcie
- Zaprosić? - to tak wyglądają zaprosiny? Pan mnie po prostu porwał i uprowadził! Żądam wyjaśnień!
- Przepraszam, jak pani ma na imię?
- Calineczka. A bo co ?
- Dlaczego pani się na mnie gniewa, Calineczko? To przecież nic złego pójść na przyjęcie do Chrabąszcza. U nas tak załatwia się zaproszenia.
- Wyjątkowo niedelikatnie ...
- Cóż, my chrabąszcze jesteśmy gruboskórni ...
- Powinien pan się wstydzić! Nie mam panu nic więcej do powiedzenia! Żegnam i odchodzę!
- Ależ pani Calineczko! Proszę zaczekać, ja ...
- Proszę się nie tłumaczyć. Na przyszłość, zanim pan posunie się do tak podłego uczynku, proszę zapytać mnie o zdanie! 

I Calineczka obróciła się na pięcie obrażona. Ruszyła w drogę i nic sobie nie robiła z błagalnych nawoływań niezdarnego Chrabąszcza. Szła przed siebie aż trafiła na świeżo zżęte ściernisko. Tam usłała sobie posłanie i ułożyła się do snu. Zamieszkała na ściernisku samotna, choć szczęśliwa, że ustały niespodzianki, którymi obdarzał ją jej kapryśny los. Nie wiedziała jeszcze biedna, co ją czeka! Tymczasem lato minęło, nadeszła jesień, rozpoczęły się deszcze i chłody. Calineczka marzła niemiłosiernie i doprawdy strach było pomyśleć co ją czeka. Zbliżała się zima.


Wicher hula nad głową,
Chmury goni po niebie,
Chmury ciemne i złe.
Kto przed chłodem ochroni,
Kto pomoże w potrzebie,
Nie da zbłądzić we mgle?

Zima, zima nadchodzi,
Mroźno, chłodno nad podziw,
Dzień umyka za dniem.
Zima, zima już blisko,
Śnieg okryje wnet wszystko
I świat cały zapadnie znów w sen.

Chłodne noce i ranki,
Chłodne dni i wieczory,
Woda zmienia się w lód.
Strach na wróble już nawet
Dziś do żartów nieskory,
Też już gotów do snu ...


Któregoś poranka Calineczka tak bardzo opadła z sił, że nie była w stanie się podnieść z posłania. Zdawało się, że to już koniec. Że nie przetrzyma następnej fali chłodu. I wtedy zdarzyła się rzecz niezwykła. Otóż pewna Wąsata Mysz, szukając resztek pożywienia po ścierniskach, znalazła majaczącą z chłodu Calineczkę. Natychmiast zabrała ją do swojej cieplutkiej mysiej norki, dobrze nakarmiła i ogrzała. A gdy Calineczka doszła do siebie i podziękowała za uratowanie życia, Wąsata Mysz powiedziała:

- Cieszę się Calineczko, że cię odnalazłam, jestem taka samotna, a tu nadchodzi zima. Zima długa i sroga. A cóż ma robić zimą stara Wąsata Mysz? Umieram z nudów zazwyczaj. Gdyby nie mój przyjaciel Chomik, to kto wie ...
- Chomik? To tu prócz ciebie jeszcze ktoś mieszka?
- Nie znasz Chomika? O, to duży błąd! To taka miła i spokojna osoba. A gospodarny, zaradny i do tego ogromnie bogaty Jakie on nosi futro!
- O, to jemu przynajmniej jest zimą ciepło. Aż mu tego futra zazdroszczę ...
- Wiesz co, Calineczko? Jutro wybierzemy się do Chomika w odwiedziny. Zobaczysz jak się ucieszy!

I faktycznie, nazajutrz Wąsata Mysz pięknie się ubrała, wyczesała swoje wyliniałe futerko, wzięła Calineczkę i ruszyła w odwiedziny. Chomik mieszkał dość głęboko pod ziemią, więc musiały długo maszerować. Wreszcie stanęły u Chomikowych drzwi. Mysz zastukała. Odpowiedziało jakieś dziwne szuranie i za moment otworzyły się drzwi. A w drzwiach stał ogromny, stary zwierz, w przepięknym, błyszczącym futerku. Ukłonił się nisko.

- Witam cię, moja dobra sąsiadko. Kogóż to z sobą prowadzisz?
- To Calineczka. Znalazłam ją zmarzniętą na ściernisku
- Dzień dobry, panie Chomiku.
- Dzień dobry, moje dziecko. Jakaś ty piękna ...
- Ależ proszę pana ...
- I jak się ślicznie rumienisz!
- Panie Chomiku! Zamiast prawić komplementy Calineczce, prosiłbyś nas do środka!
   - A prawda, prawda - proszę bardzo! Zaraz przyniosę poczęstunek!

Calineczka weszła z Wąsata Myszą do środka. Dom Chomika był duży i schludny. Wszędzie, w każdym kąciku tkwiły poutykane zapasy zimowe. Calineczka była zdumiona zapobiegliwością Chomika.

   - Po cóż pan, Panie Chomiku, zgromadził te wszystkie zapasy?
   - Widzisz, moje dziecko, idzie długa i sroga zima. A poza tym - nigdy nic nie wiadomo.
   - Cóż pan ma myśli sąsiedzie?
   - No, patrzę ja na Calineczkę i patrzę i tak sobie myślę ...
   - A cóż tak pan myśli, sąsiedzie?
   - A myślę, że to dziecko mogłoby zostać moją żoną. Cóż ty na to maleńka?

Piękny pałac ci zbuduję,
Zamek z piasku gdzieś wśród pól,
Tam sny będziesz piękne śniła
Na posłaniu z ptasich piór.

Calineczko, Calineczko,
Kto pokocha cię jak ja?
Kto ci serce swoje da?

W drogie futra cię ubiorę,
Miękkie jak łabędzi puch,
 I codziennie stos łakoci
Będę składał u twych stóp!

Calineczko, Calineczko,
Kto pokocha cię jak ja?
Calineczko, Calineczko,
Kto ci serce swoje da?


Po tej tak bardzo oficjalnej propozycji małżeństwa Wąsata Mysz wstała zadowolona, ukłoniła się Chomikowi i obiecała, że jutro znów przyprowadzi Calineczkę, a wtedy umówią szczegóły małżeństwa. Calineczka była przerażona. W drodze powrotnej z mieszkania Chomika zauważyły z Myszą, że coś leży w ziemnym korytarzu. Calineczka podbiegła bliżej i zobaczyła wielką jaskółkę. Jaskółka nie dawała znaku życia, więc Calineczce zrobiło się bardzo smutno i nazajutrz przybiegła do Jaskółki i przykryła jej ciało wielką chustą, którą dostała od Wąsatej Myszy. W pewnej chwili, gdy zbliżyła główkę do piersi Jaskółki, usłyszała cichutkie ... bicie serca! A więc Jaskółka żyła! Pospieszyła Calineczka po koce i poduszeczki, którymi szczelnie otuliła Jaskółkę. Biedny ptak widać przed zimą nie zdążył odfrunąć do ciepłych krajów i zamarzł. Teraz jednak powoli dochodził do siebie. Upłynęło kilka dni, podczas których Calineczka troskliwie pielęgnowała Jaskółkę. Zanosiło się na to, że ptak szybko wydobrzeje. Tymczasem Chomik coraz natarczywiej żądał, aby Calineczka została Chomikową. Wąsata Mysz była ogromnie niezadowolona z tego, że Calineczka ociąga się ze zgodą na to małżeństwo. A więc czas naglił! Któregoś dnia Calineczka przybiegła do Jaskółki i rzekła:

- Jaskółko kochana, na świecie powoli już wiosna! Słoneczko świeci coraz mocniej i dni są coraz dłuższe!
- Bogu dzięki! Zwłaszcza, że i ja mam coraz więcej sił i lada moment będę mogła wyfrunąć z tej ponurej norki.
- Jaskółko, zabierz mnie z sobą! Inaczej ten chytry Chomik zmusi mnie do małżeństwa! Zabierz mnie w świat!
- Zaczekajmy do jutra! Może już jutro spróbuję rozprostować skrzydła. Nie martw się! Polecisz ze mną! Nie dam cię skrzywdzić, to przecież ty uratowałaś mi życie!

Nazajutrz wczesnym rankiem, w tajemnicy przed Myszą, Calineczka wyczołgała się na zieleniejące pole. Za nią wyszła Jaskółka. Słońce mocno raziło ją w oczy, ale też szybko rozgrzewała skrzydełka odwykłe od latania. Po kilku próbach Jaskółce udało się wzlecieć w powietrze! Pokiwała z wysoka Calineczce skrzydłami i ślicznie wylądowała na ziemi.

- Widzisz, Calineczko - mogę latać!
- Tak się cieszę! Jesteś więc wolna!
- Tak jestem wolna. Teraz nie traćmy czasu - siadaj na moim grzbiecie i mocno chwyć mnie za szyję. Czeka nas długa i daleka droga.

I Jaskółka wzbiła się w powietrze. Leciała tuż pod chmurami a mała Calineczka wtuliła się w Jaskółcze pióra, gdyż tam wysoko w górze był chłód ogromny. Leciały tak wiele, wiele godzin. Zdawało się, że przefrunęły nad całą ziemią. Wreszcie Jaskółka obniżyła lot i powiedziała:

- A teraz Calineczko uważaj - będziemy lądować. Znajdujemy się w kraju wiecznego lata. Tutaj będziesz bezpieczna i szczęśliwa.

I wylądowały bez trudności na ziemi. Calineczka była zdumiona. Wokół kwitły przepiękne, różnokolorowe i pachnące kwiaty. W każdym kwiatku mieszkał mały Elf, ludzik ogromnie podobny do Calineczki! Na jej widok zbiegły się zresztą natychmiast wszystkie Elfy i serdecznie się przywitały. Tymczasem Jaskółka wzniosła się w powietrze i pomachała Calineczce skrzydłami na pożegnanie. Od tej pory Calineczka zamieszkała wśród Elfów i jest tam do dzisiaj. Kto nie wierzy, niech natychmiast wyrusza do krainy Elfów i pokłoni się ode mnie Calineczce! Ot i bajka już skończona!


Po słonecznej stronie świata
Życie ma odmienny smak
I inaczej śpiew słowik
I inaczej kwitnie mak.

I ty możesz tam trafić
Choć już bajka skończyła się!
Starczy chwilę pomarzyć
A się spełni twój sen!

Po słonecznej stronie świata
Małych Elfów pląsa tłum,
Rozbawionych, roześmianych,
Wśród złocistych, szumnych pól.

Po słonecznej stronie świata,
Wśród kwitnących wiecznie łąk,
Ciepły wiatr unosi w niebo
Calineczki dźwięczny głos!

I ty możesz tam trafić
Choć już bajka skończyła się!
Starczy chwilę pomarzyć
A się spełni twój sen!

KONIEC

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl