Top » Katalog » Opowieści z Biblii »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
Inne (3)



Wykonawcy
OPOWIADANIE O DAWIDZIE I GOLIACIE
 

Narrator: Nasza opowieść rozpoczyna się niespełna tysiąc lat przed narodzeniem Chrystusa w Judei, krainie, która leżała nieopodal Morza Śródziemnego. Zamieszkującymi ową krainę Izraelitami władał Saul, którego namaścił na króla - z woli Boga - prorok Samuel. Namaszczenie to sprawiało, że Saul był uważany przez lud za pomazańca bożego i osobę nietykalną.  Lud izraelski cieszył się wielce ze swojego pierwszego władcy. Niestety, nad Judeą faktyczną władzę sprawował najeźdźca z  dalekich  stron  -  lud Filistynów. Górowali oni uzbrojeniem nad Izraelem, którego ludzie  zbrojni byli tylko w kije i proce. Filistyni tymczasem posiedli sekret kucia zbroi i mieczy, co sprawiło, że gnębili srodze lud Izraela. Ale nie tylko Filistyni byli utrapieniem królestwa izraelskiego. Tedy Saul, gdy tylko został królem, rozpoczął straszliwą walkę z wrogami. A było ich niemało. Z jednej strony Moabici, Ammonici i Edomici, wreszcie królowie z Coby i oczywiście Filistyni. W licznych walkach odniósł Saul wiele zwycięstw i cieszyłby się niewątpliwie zasłużona sławą bohatera, gdyby nie uchybił Bogu i nie złamał ściśle przestrzeganych zasad składania ofiar. Bóg więc rozgniewał się na Saula i stracił do niego zaufanie. Jednocześnie Bóg przez swojego proroka Samuela postanowił. . . Ale o tym opowiemy niebawem. Zwłaszcza, ze oto przenosimy się na zieloną łąkę, gdzie w tym samym czasie pasł stada owiec chłopiec imieniem Dawid.. Miał niewiele ponad siedem lat i niezwykle pogodne usposobienie. Wesoło pogwizdując, przechadzał się między swoimi ukochanymi owieczkami.

Abinadab: Dawidzie! To my!
Szamma: To my, twoi bracia: Abinadab i Szamma!
Dawid: A! Witajcie! Co was przywiodło na te zielone pastwiska, gdzie jeno trawy bezmiar i nieba błękit?
Szamma: Dawidzie! Przyprowadziliśmy z sobą pracownika naszego ojca -  Beniamina, aby. . .
Dawid: Witaj, Beniaminie. . .
Szamma: Aby popilnował stada, kiedy ty pobieżysz z nami.
Dawid: Ja? Z wami? Mam porzucić owce?
Abinadab: Cicho, dzieciaku! Nie buntuj się, bo w domu dzieją się rzeczy niezwykłe!
Szamma: Właśnie! Ojciec nakazał ci natychmiastowy powrót do domu!
Dawid: Ale. . . ale ja nie mogę tak zostawić tych baranków przeczystych! Przecie tu i lew grasuje i. . .
Abinadab: Nie traćmy czasu, braciszku! Beniamin to silny i bystry robotnik. Możesz mu spokojnie powierzyć stada. Idźmy do domu!
Szamma: Idźmy, bo czuje, ze. . .
Dawid: Zaraz, zaraz! Mówcie, co się wydarzyło. . .
Abinadab: Ba! Żebyśmy to wiedzieli. . .
Szamma: Będziemy opowiadać idąc, bo ojciec nakazał pośpiech.
Abinadab: Więc słuchaj, Dawidzie! Przybył do naszego domu. . . Samuel!
Dawid: Prorok Samuel?
Szamma: Tak, ten sam, który namaścił Saula na króla! Długo cos z ojcem szeptali. . .
Abinadab: Długo i tajemniczo. . .
Dawid: Może przybył w sprawie naszych pozostałych braci, którzy są w wojsku?
Szamma: Może. Tylko dlaczego ojciec kazał nam przyprowadzić ciebie? Przecież jesteś najmłodszy i. . .
Dawid: E, to nie o mnie zapewne chodzi. Może. . .
Abinadab: Już ty smarkaczu nie mędrkuj. Sprawa jest bardzo poważna.
Szamma: I ja się lękam, Dawidzie.
Abinadab: Samuel chciał z każdym z nas rozmawiać. . .
Szamma: Wypytywał o wszystko. . .
Abinadab: I o każdego z nas. A gdy się dowiedział o tobie. . .
Szamma: Kazał i ciebie sprowadzić do domu. Ot co.
Abinadab: Ojciec z przerażeniem rozglądał się dookoła. . .
Szamma: Był milczący i tajemniczy. . . Ale -  oto i dom nasz już widać.

***

Dawid: Ooojczeee!!!
Ojciec: Dobrze, ze jesteś, Dawidzie! Biegnij no do nas! Pokaż się prorokowi Samuelowi!
Dawid: Bądź pozdrowiony, proroku Samuelu. Jestem Dawid -  najmłodszy syn Iszaja. Pasterz. 
Samuel: Witaj Dawidzie! Sądziłem, że jesteś nieco starszy, tymczasem tyś ledwie od ziemi odrósł!
Ojciec: Trzeba ci jednak wiedzieć -  Samuelu -  że dziecko to jeszcze, ale pastuszek dzielny! Nie boi się ani lwa, ani niedźwiedzia!
Samuel: Zuch! Ale do rzeczy. Oto trzeba wam wiedzieć, że Jahwe stracił do naszego króla -  Saula – serce za nieposłuszeństwo bożym przykazaniom i nakazał szykować następcę Saula. 
Abinadab: A któż ma nim być?
Samuel: Jeden z synów tu obecnego Izajasza. Czyli -  jeden z was. . .
Ojciec: Zatem Samuelu, pozwól, że raz jeszcze przypomnę ci moich synów. Otóż poznałeś już przedtem służących w wojsku trzech najbitniejszych, a oto czwórka pozostałych: Eliab, Abinadab i Szamma i. . .
Samuel: Nie, nie tych trzech kazał Bóg namaścić na króla. . .
Ojciec: Przecie godniejszego niż Eliab czy Abinadab nie znajdziesz. . .
Samuel: I Szamma też nie jest wybrańcem Jahwe. . .
Ojciec: A więc kto? Przecie nie Dawid? On dziecko jeszcze, przecież widzisz sam. . .  
Samuel: A jednak. . . . Dlatego prosiłem, abyś przywołał wszystkich synów, gdyż to właśnie Dawid zostanie namaszczony na króla!
Szamma: Ojcze! Kochamy naszego najmłodszego brata Dawida, ale. . .
Abinadab: Właśnie! Dlaczego Dawid? A nie na przykład ja, albo Szamma?
Ojciec: Zaufajcie prorokowi Samuelowi.
Samuel: Bogu zaufajcie! To jego wola!
Ojciec: Cóż, jeśli Saul dowie się o tym, co się stało, niech Bóg ma nas w swej opiece. . .
Samuel: I tak się stanie!
Ojciec: Ale Saul pozbawi moich trzech synów godności wojskowych, czterech tu obecnych nakaże uwięzić, a mnie. . . ech!
Samuel: To wola Jahwe i będzie tak, jak on chce! A Saul. . . Bóg już go opuścił!
Ojciec: I oby tak było. . .

Narrator: I tak Dawid, najmłodszy syn Iszaja, został namaszczony na przyszłego króla Izraela. Mimo, że od wizyty proroka Samuela minęło sporo czasu, rodziny Iszaja nie dosięgnęły prześladowania ze strony nadal władającego króla Saula. Ba! Wyglądało na to, ze Saul nic o niczym nie wie! Dlatego niebawem wszyscy o wszystkim zapomnieli, traktując wizytę Samuela i namaszczenie Dawida za nic nie znaczące wydarzenie. Wkrótce też Dawid trafił na dwór Saula. Mijały lata, Dawid wyrósł i wydoroślał, ale nadal był mizernej postury i sprawiał wrażenie dziecka. Choć dzielnie sobie radził, strzegąc stad królewskich. Mówiono, że tak jak nikt umie grać na harfie. Podobno sam król Saul przysłuchiwał się grze Dawida. Zasłuchany p łagodne i delikatne dźwięki dawidowego instrumentu Saul zapominał, iż Bóg ma go w niełasce, zapominał o swoich kłopotach i zmartwieniach, zapominał o trapiących go niepokojach. Tymczasem narastał napór wrogów Izraela -  Filistynów. Dnia pewnego Filistyni zgromadzili swe zbrojne oddział  w miejscowości Soko w Judei. Zajęli wzgórze po jednej stronie doliny. Sąsiednie wzgórze, po drugiej stronie tej samej doliny, zajęli Izraelici. Do obozu przybył Dawid, aby odwiedzić swoich braci, służących w wojsku izraelskim.

Pierwszy: Bądź pozdrowiony, Dawidzie! Jak to dobrze cię znów widzieć!
Dawid: Witajcie, bracia! Przysyła mnie ojciec nasz, Iszaj!
Drugi: Stary on już i sił pewnie mu brakuje?
Dawid: Tak, ale kazał was serdecznie pozdrowić i przesyła wam nieco zboża i dziesięć chlebów!
Pierwszy: Patrzcie, bracia! Dba o nas nasz staruszek!
Dawid: Przesyła też dla dowódcy waszego serów!
Drugi: Piękne dzięki!
Dawid: Ale, ale! Co tu się dzieje? Skąd te krzyki?. . .
Goliat: Spójrzcie tu, nikczemni! Czyż dobrze widzą wasze oczy?  Oto ja, Filistyńczyk Goliat! Przyjrzyjcie mi się tylko!  Tak, tak, Powiadają, że mierzę całe dwa metry i dziewięćdziesiąt trzy centymetry!  Czyż jest wśród was ktoś takiej postury jak ja? Nie? To po cóż chcecie wojować!
Dawid: Któż on, bracia moi?
Pierwszy: Do Goliat! Filistyńczyk!
Drugi: Olbrzym!
Pierwszy: Ale serce ma nikczemne!
Goliat: No, gdzie jest ten wasz Bóg? Niech stanie tu przede mną! No! Może ma on taka zbroje, jak ja? Popatrzcie: oto hełm ze spiżu, twardszy od kamienia!  Oto zbroja z łusek spiżowych i włócznia z tegoż spiżu!  A w co odzian jest wasz Jahwe!?
Dawid: Przecie on bluźni!!!
Pierwszy: Bóg go skarze. . .
Drugi: Czyni tak od kilku dni. Wychodzi przed straż przednia Filistynów i. . . O, słuchaj, Dawidzie!
Goliat: No!  Tedy czekam na waszego boga, niech stanie przede mną i walczy! Albo niech wyśle jednego z  tchórzliwych ludzi Izraela, to mu go za moment odeślę bez głowy.                  
Dawid: Groza!  Obraża nas wszystkich! Trzeba cos z robić!
Pierwszy: Uspokój się bracie. Cóż można poradzić przeciw takiemu mocarzowi, jak Goliat?  On każdego zdusi w okamgnieniu. 
Goliat: Po cóż chcecie walczyć?  Nie macie szans! Poddajcie się szybko bo i tak was pobijemy i tak uczynimy z was sługi nasze!
Dawid: Bracia! Czyńmy coś, bo dzieją się tu rzeczy straszne!
Drugi: Nic nie możemy począć, Dawidzie. Jesteśmy za słabi.
Dawid: Jeśli wy nic nie uczynicie. . . to. . . to. . . ja wystąpię!
Pierwszy: Ha!  Ha!  Ha! Ty?
Dawid: Pewnie, ze ja! Ktoś musi przeciwstawić się złu!
Drugi: Czyż nie grzeszysz Dawidzie pychą? Spójrz na siebie -  marnego wzrostu i lichego ciała jesteś. . .
Dawid: Cóż z tego? Dałem radę niedźwiedziowi, gdy napadł na owce naszego ojca.
Pierwszy: Miałeś szczęście. . .
Dawid: Tak? A lwa kto pokonał? Też ja! Widać Bóg tak chciał!
Drugi: Dwa razy udała ci się sztuka. Za trzecim razem zginiesz. Ale zamilcz, bo nadchodzi król Saul. Jeśli usłyszy twoje niemądre gadanie, pęknie ze śmiechu!
Saul:  A któż to odwiedził moich żołnierz? Jak cię wołają?”
Dawid: Jestem Dawid, syn Iszaja. 
Saul:  Dawid? Czyż to nie ty onegdaj pięknie grałeś dla mnie na harfie?
Dawid: Ja, królu.
Saul:  Tedy witaj w obozie i biegnij, co rychlej, grać dla mnie!
Dawid: Kiedy, królu. . .
Saul:  Tak?
Dawid: Ten Filistyńczyk. . . Goliat. . . ten. . .
Saul:  A cóż on?
Dawid: Boga obraża. Przeciwko naszej godności występuje. To hańba!
Saul:  Młody jesteś, zapalczywy.
Dawid: A cóż do tego ma mój wiek? Trzeba utrzeć nosa temu wielkiemu zarozumialcowi -  Goliatowi!
Saul: Utrzeć nosa?! Czyś ty rozum postradał? To jest wojna, to jest walka, to jest. . . Ech, śmieszny jesteś.
Dawid: A jednak będę się upierał: ktoś musi przeciwstawić się Goliatowi!
Saul:  Przebrałeś miarę, Dawidzie! Proszę, chcesz -  walcz! Masz tu zbroje, miecz i idź! Walcz!

Narrator: I na rozkaz Saula przyniesiono skóry bojowe, w jakie odziany był każdy Izraelita. Przyniesiono także hełm i pancerz. Cóż, Dawid wyglądał w tym rynsztunku prześmiesznie. Przy jego mizernej sylwetce nie mógł nawet kroku uczynić. Ryknął gromkim śmiechem Saul, pokładali się ze śmiechu bracia Dawida. Ale to jeszcze bardziej utwierdziło Dawida, że musi działać.

Dawid: Królu! Nie chcę tej strasznej, krępującej ciało odzieży. Pójdę przeciwko Goliatowi tak,   jak chodziłem, kiedym strzegł trzody. Dajcież mi tylko tęgą procę, a kamieni do niej sam w strumieniu wyszukam gładkich i celnych.

Narrator: Włożył Dawid do pasterskiej torby pięć gładkich, rzecznych kamieni, procę ujął  w dłonie i ruszył w dolinę. Z drugiej strony podążał ku niemu giermek Goliata, a tuż za nim sam Goliat. Zaiste - wielki był i potężny. Ale Dawid nie ugiął się. Szedł naprzód i modlił się. Zoczywszy go Goliat zatrząsł się ze śmiechu, ledwie stojąc na nogach.

Pierwszy: Spójrzcie, bracia!  Dawid ruszył w kierunku Goliata!
Drugi: Miejmy nadzieję, że Goliat nie zrobi mu krzywdy. . . że nie będzie z nim walczył, bo. . .
Pierwszy: Właśnie! Ani ruszył się z miejsca! jeno śmieje się okrutnie!
Goliat: Ty głupcze, ty zuchwalcze! Spójrz, całe wojsko Izraela nie miało odwagi wystąpić przeciwko mnie a ty, dzieciak prawie, ważysz się na ten głupi czyn? Zawróć, póki czas!
Dawid: O nie, łotrze! Nikt nie będzie bezkarnie bluźnił przeciw Jahwe! To nie ja staję przeciwko tobie, ale Bóg! To on, moją ręką, skarze cię za wszystko!                                                                                                                                                                                           
Pierwszy: Nie może to być! On chyba rozum stracił!
Drugi: Idzie wprost ku Goliatowi!
Goliat: Hi! Hi! Hi!  Widzę, że wyobrażasz sobie, że psem jestem i przez to idziesz ku mnie z kijem? Hi! Hi! Hi!  
Dawid: Dziś jeszcze - z Bożą pomocą - padną zastępy Filistynów, jako i ty padniesz z ręki Jahwe! Módl się, bo przyszedł twój kres!
Goliat: Hi! Hi! Hi!
Pierwszy: Patrzcie! Goliat idzie ku naszemu bratu!
Drugi: Aż ziemia pod nim drży. . .
Pierwszy: Po Dawidzie. . .
Drugi: Właśnie! Ale. . . Wkłada rękę do torby. . .
Pierwszy: Dobywa kamień. . . Naciąga procę. . .
Drugi: Nie! nie może to być! On chce wystrzelić w kierunku Goliata!!!
Pierwszy: Odebrało mu rozum. . . Boże! On. . .
Drugi: Kamień z ogromnym świstem opuścił procę Dawida!
Pierwszy: Trafił Filistyna w czoło!!!
Drugi: Ten padł jak długi na ziemie!
Pierwszy: Dawid dobył miecz i biegnie. . .
Drugi: Goliat dźwignął się jeszcze. . . Zaraz wstanie. . . Niedobrze!
Pierwszy: Ale Dawid już dopada do olbrzyma! Patrzcie! Miecz błysnął!!!
Drugi: Cud! Cud! Odciął głowę bluźniercy!!!
Pierwszy: Dawid zwyciężył!
Drugi: Nasz brat pokonał Goliata!!!
Pierwszy: Chwała mu!!!
Drugi: Hurrra!!!
Pierwszy: To Bóg nasz dodał Dawidowi sił!
Drugi: Jeśli Dawid zwyciężył to i my ruszajmy do boju!
Pierwszy: Na Filistynów! ! !
Drugi: Naprzód!

Narrator: I Izraelici pobili okrutnie zarozumiałych Filistynów, gromiąc ich straszliwie i postępując za nimi aż do dalekiego Ekronu. Dopiero stamtąd wrócili do doliny i zagarnęli cały dobytek, zgromadzony w opuszczonym obozie Filistynów. A Dawid, sprawca tego zwycięstwa, jeno ukląkł i dziękował swemu Bogu, że ten pozwolił mu pokonać pychę  i zarozumialstwo potężnego Goliata. I pewnie dopiero wtedy Dawid zrozumiał, że Bóg sprawuje nad nim prawdziwą opiekę, a słowa proroka Samuela i namaszczenie Dawida na króla to nie był wymysł samego proroka, ale zamysł Jahwe. Ale to wszystko miała pokazać przyszłość. Tymczasem Dawid tryumfował -  Goliat uległ! Tak skończyła się ta słynna po dziś dzień walka - walka Dawida z Goliatem. Walka - symbol. A cóż się wydarzyło potem? Dawid wiernie służył królowi Saulowi, mimo iż ten nie mógł mu darować ani namaszczenia, ani bitewnej sławy bohatera. Mimo, że zły i zazdrosny Saul próbował zgładzić Dawida. W końcu Saul poległ w bitwie i rządy objął Dawid, który w końcu przepędził Filistynów. A my, po wysłuchaniu tej opowieści zastanówmy się, czy aby owa sławna walka Dawida z Goliatem, walka dobra ze złem., czy aby ta walka nie trwa dalej? . . .  

Zobacz, zobacz, to właśnie jest twój świat,
W górze niebo a w dole ziemi krąg.
I te chmury i ten porywczy wiatr,
I te drzewa, co tam, na wietrze, drżą

Zobacz, zobacz, przemija dzień za dniem
I nie sposób by w biegu schwytać czas,
Gdy z dobrymi przeplata chwile złe,
Nieustannie swe ślady znacząc w nas.

A przecież -
- Jesteś tutaj nie sam i nie jedyny,                                     
Jesteś tutaj, jak oni i jak my,  
Jesteś tutaj choć nie zna nikt przyczyny,
Dla której stwórca kazał nam na ziemi żyć.

Jesteś tutaj nie sam i nie jedyny,
Zobacz jaki dokoła istnień tłum,
Więc nie zmarnuj sekundy ni godziny
Bo to życie się nie powtórzy nigdy już.
Zobacz, zobacz, jak wiele wszędzie zła,
Ile krzywdy i niepotrzebnych łez,
A na twarzach bezradność albo strach
I nikt z tłumu nie waży się na gest.

Zobacz, zobacz, a może właśnie ty
Pierwszy powiesz, że trzeba zmienić coś
I zrozumiesz, że masz dość w sobie sił,
By odwrócić nieodwracalny los.
  
Bo przecież -
- Jesteś tutaj nie sam i nie jedyny,
Jesteś tutaj, jak oni i jak my,  
Jesteś tutaj choć nie zna nikt przyczyny,
Dla której stwórca kazał nam na ziemi żyć.  
Jesteś tutaj nie sam i nie jedyny,
Zobacz jaki dokoła istnień tłum,
Więc nie zmarnuj sekundy ni godziny
Bo to życie się nie powtórzy nigdy już.

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl