Top » Katalog » W Karzełkowie »
Kategorie
Piosenki (669)
Przysłowia Radiowe (58)
Rewia Viva (7)
Smoleniowe Bajanie (1)
W Karzełkowie (7)
Pastorałki (21)
Bajki (14)
Opowieści z Biblii (7)
Najpiękniejsze Bajki Świata (8)
Baśnie i Legendy Polskie (9)
Felietony Gazetowe (36)
Inne (3)



Wykonawcy
W KARZEŁKOWIE JESIEŃ ZŁOTA
 

                                               W KARZEŁKOWIE JESIEŃ ZŁOTA

 

 

         CHÓR – śpiewa

Wieczorami chłodem wionie,

I już jakby krótsze dni,

A w zielonej drzew koronie

Pierwszy listek złotem lśni.

 

Słonko chociaż nadal grzeje,

Ale jakby już nie tak,

Chociaż każdy ma nadzieje,

Że wciąż jeszcze lato trwa.

 

Melancholijna Pani Jesień

Już pierwsze znaki daje nam

I babie lato wiatr gdzieś niesie

I smętniej w trawie świerszcz już gra.

Melancholijna Pani Jesień

Powoli jest już blisko tak

Melancholijna Pani Jesień

Przelotnym ptakom daje znak.

 

W calutkim lesie i na łąkach

Powoli się zaczyna ruch,

Do wtóru jeszcze bąk wciąż brzdąka

Lecz już na niebie gęsi sznur.

 

A słonko nisko i wciąż niżej,

I coraz cichszy ptaków śpiew

Pożegnań pora coraz bliżej

Z tymi, co muszą ruszać w rejs

 

 

NARRATOR

Złote słońce ponad borem

Opadało z wolna w dół.

Łapciuś usiadł pod jaworem

Zasłuchany w ptaków chór.

I wspomnienia, gdzieś z daleka,

Napłynęły kolorowe:

Jak z czapeczką Lis uciekał,

Jak ze snu obudził Sowę.

O krainie Wielkiej Wody –

Państwie króla Żabomira,

Który popadł był w kłopoty

Przez Szur-Szura, tego zbira,

Który potem w Karzełkowie,

Gdy tam trwała wielka susza

Z wodą beczki pchał, albowiem

Był w niewoli u Łapciusia.

Ile przygód, ile zdarzeń –

­- Choćby to, gdy król Pyszałek –

- Stracił berło i koronę…

Karzełkowo, w gniewie całe,

Wnet złodzieja pochwyciło!

Łapciusiowi miło było:

W starej wieży odkrył wroga!

Kto nim był? No właśnie – Sroka,

Sroka niebieskooka,

Co bujała wciąż w obłokach!

- Ech, co było, już nie wróci…

Tutaj Łapciuś się zasmucił

I  aż szarpnął siwą brodę

Bo zrozumiał pierwszy raz,

Że wspomnienia są dowodem

Na to, że ucieka czas!

Tu Łapciusia myśli smutne

Przerwał nagle skrzydeł łopot.

 

SÓJKA

- Myśląc, że gdzieś drzemkę utnę,

Wnet odkryłam nowy kłopot!

Zamiast lecieć gdzieś, za morze,

Muszę jeszcze zostać tu!

Kto mi – Sójce – dopomoże?

Gdzieś zgubiłam siedem piór!

Jak wybierać się mam w drogę,

W tym kubraczku niekompletnym?

A ośmieszyć się nie mogę!

Och, żesz losie, losie szpetny!!!

 

NARRATOR

Wtem pod wielkim muchomorem,

Pośród liści, pośród mchu

Jakiś szelest, jakiś ruch…

To stworzenie całkiem spore…

Tak! Pan Chrabąszcz! On to jest!

No, zapewne wszyscy wiecie:

Ma trzy pary długich nóg,

Ciężki pancerz zaś na grzbiecie,

Czyli skrzydła. No, a tu,

Tu na głowie czułki dwa.

Wiem, Chrabąszcza każdy zna!

 

CHRABĄSZCZ

- A ty ktoś jest, wielki ptaku?

Co tak biadasz i narzekasz?

 

SÓJKA

- Ja narzekam? Z piórek braku

Nieszczęść wiele na mnie czeka!

Chciałam wybrać się za morze…

 

CHRABĄSZCZ

- Gdzie, powiadasz? Bzdurę tę

Na karb twej próżności złożę!

 

SÓJKA

- Phi, co taki Chrabąszcz wie,

Co to znaczy dobry gust!

 

CHRABĄSZCZ

- Ejże, Sójko! Wrzuć na luz!

 

 

SÓJKA – śpiewa

Co za szyk,

Co za smak –

- Elegancki ze mnie ptak!

 

Świetną wszędzie mam opinię,

Z elegancji w lesie słynę

Chcesz czy nie chcesz, przyznaj mi:

Ja mam szyk,

Niezły smak –

- Elegancki ze mnie ptak!

 

Gdy rozchylam skrzydła w locie,

Chociaż wokół ptactwa krocie,

Któż dorównać może mi?

 Ja mam szyk,

Niezły smak –

- Elegancki ze mnie ptak!

 

Ja mam szyk,

Niezły smak –

- Elegancki ze mnie ptak!

 

CHRABĄSZCZ

- Przestań. przestań, to przesada!

Tak się pysznić nie wypada!

 

SÓJKA

- Ja się pysznię? Ech, Chrabąszczu,

Obyś kiedyś zginął w gąszczu!!!

 

CHRABĄSZCZ

- A ptaszysko, a niecnota!

Ej, skromności tobie brak!

Obyś wpadła w łapy kota!

 

SÓJKA

- No to powiem tobie tak:

Ród swój wiedziesz od pędraka,

Więc szkodnika pierwszej wody.

A natura w tobie taka,

Że zazdrościsz mi urody!!!

 

NARRATOR

I tu Sójka wpadła w gniew;

Chrabąszcz zaś, ostrożny bardzo,

Wnet się skrył w korzeniach drzew,

Sójki zaś tchórzami gardzą,

Więc schowała się gdzieś, w borze,

By jak co dzień stroszyć  pióra

I wybierać się…za morze!

Wtem czerwony, niczym burak,

Zjawił się za kilka chwil

Sam Pan Gil:

Czarna główka, biały kuper,

Długi ogon, skrzydła z pręgą,

Pierś czerwona – no, wprost super!

Ale z miną coś nietęgą…

 

 

GIL

- Przykre wieści wszystkim głoszę,

Bo się stała rzecz paskudna.

O uwagę zatem proszę,

Ta wiadomość, cóż, jest smutna!

Otóż lata bliski kres,

Więc niektóre leśne ptaki

Wybierają się znów w rejs,

No bo jest porządek taki:

Latem tu spędzamy czas,

A gdy zimą spadną śniegi

I przykryją cały las,

To niejeden ptasi ród

Leci hen, do ciepłych krajów,

By na wiosnę wrócić znów,

Lecz nieszczęścia się zdarzają…

 

GIL - śpiewa

Słowik z Panią Słowikową

Uwił gniazdko pośród drzew

I codziennie nad dąbrową

Niósł się w dal szczęśliwy śpiew.

Niósł się w dal szczęśliwy śpiew –

- Niósł się, niósł przez całe dnie.

 

Słowicze trele, trele słowicze,

Tego porównać nie można z niczym!

Tyle miłości odnajdziesz w nich,

Tyle radości w tych trelach brzmi.

Słowicze trele, trele słowicze,

To najpiękniejsze wyznania są,

Takiego szczęścia każdemu życzę

O którym można po nocach śnić.

 

Raz Pan Słowik swej wybrance

Był ułożył piękny wiersz

I gdy nucił na polance

Niósł się w dal szczęśliwy śpiew.

Niósł się w dal szczęśliwy śpiew –

- Niósł się, niósł przez całe dnie.

 

Słowicze trele, trele słowicze,

Tego porównać nie można z niczym!

Tyle miłości odnajdziesz w nich,

Tyle radości w tych trelach brzmi.

Słowicze trele, trele słowicze,

To najpiękniejsze wyznania są,

Takiego szczęścia każdemu życzę

O którym można po nocach śnić.

 

Lecz tragedia już gotowa,

Oto rankiem, skoro świt,

Gdzieś zniknęła Słowikowa,

Co się stało – nie wie nikt!

 

Niech więc całe Karzełkowo,

A z nim każdy ptak czy zwierz,

Zmierzy się z zagadką nową;

To dziś najważniejsza rzecz!

 

 

NARRATOR

Oczywiście! W jednej chwili

Wnet krasnale się zjawili!

Król Pyszałek z berłem w dłoni,

Przy nim zaś królewska straż,

By – gdy trzeba – króla chronić,

Lub za królem nosić płaszcz.

Był też Grzdyl, Rondelek, Bzik,

Pisarz z wielkim gęsim piórem,

By zapisać kto i z kim,

Był Mądrala i Ponurak

Oraz innych wielki tłum.

Zrobił się okropny szum,

Bo wnet szpaki się zleciały,

Stada wróbli, czajki , sowy

Jednym słowem – wnet las cały

Do pomocy był gotowy.

 

PONURAK

- Sprawa trudna…

Rzekłbym zatem,

Że nikt wiele tu nie wskóra;

A więc w związku z tym tematem

Powiem: dramat!

 

NARRATOR

Rzekł Ponurak.

Tu się podniósł raban dziki,

Jeden krzyczał przez drugiego:

 

PYSZAŁEK

- Pewnie wpadła gdzieś we wnyki!

 

GRZDYL

- Jakie wnyki? Gdzie, dlaczego?

 

WESOŁY

- Ten Ponurak bzdury gada!

 

SAFANDUŁA

- Czarnowidztwo!

 

PYSZAŁEK

- Albo zdrada!!!

 

NARRATOR

Tu obruszył się Pyszałek,

Ruszył wąsem, szarpnął brodę

I powiedział:

 

PYSZAŁEK

- Ja od razu to wiedziałem,

Przewidziałem całą szkodę!

Słowikowie – wiecie sami -

- W głowie mieli tylko trele

I śpiewali godzinami.

Komuś było już za wiele

No i pewnie z tej przyczyny

Stało się nieszczęście całe!

No, co macie takie miny?!

Ja to wszystko przewidziałem!

 

NARRATOR

Łapciuś spojrzał na Pyszałka,

Potem wzruszył ramionami,

A Pan Słowik cicho załkał

I się nagle zalał łzami.

 

NARRATOR

Tu odezwał się Mądrala:

 

ŁAPCIUŚ

- Krasnoludki! Bracia mili!

Czas, by się tu taki znalazł,

Co by tęgo mózg wysilił

I po prostu – znalazł sposób,

By na trop złodzieja wpaść!

Ktoś ma pomysł?

 

SAFANDUŁA

- Może ja?...

 

GRZDYL

- Nie zabieraj lepiej głosu

Safanduło!

 

SAFANDUŁA

- A bo co?

 

WESOŁY

- A bo co? A bo pstro!

Spójrz – pan Słowik zrozpaczony,

Trzeba więc wymyślić coś!

A więc zamiast pleść androny

Czekaj, aż mądrzejszy ktoś

Zgadnie, gdzie jest Słowikowa!

 

SAFANDUŁA

- Z taką radą to się schowaj!

 

NARRATOR

Łapciuś słuchał kłótni z boku

I palcami czesał brodę

Aż z gwałtownym błyskiem w oku

Na polany wybiegł środek.

Czerwoną czapeczkę z bielutkim pomponem

Co w biegu na oczy się lekko zsunęła

Poprawił gwałtownie, a przecież z fasonem

I krzyknął:

 

ŁAPCIUŚ

- Krasnale! Dość kłótni! Do dzieła!

Utwory chronione przez Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.agencja-as.pl